Niepokonany do tej pory na wyjeździe zespół z Jastrzębia znalazł swojego pogromcę. Ełkaesiacy zasłużyli na dwubramkowe zwycięstwo, bo chociaż oba zespoły chciały „grać piłką”, lepiej operowali futbolówką w sobotę „Rycerze Wiosny”.
O tym, że podopiecznym trenera Kazimierza Moskala piłka nie przeszkadza w grze wiedzieliśmy wcześniej, tym większe gratulacje należą się naszym piłkarzom, bo pokazać swe walory na tle dobrze dysponowanego rywala wcale nie jest taką prostą sprawą. „Rycerze Wiosny” sprostali zadaniu.
Już w 3. minucie, po szybkiej wymianie podań przed szesnastką gości, występujący po raz pierwszy w wyjściowym składzie Łukasz Piątek wypatrzył niepilnowanego w polu karnym GKS-u Dani Ramireza, ten huknął po sekundzie lewą nogą, ale w ostatniej chwili strzał hiszpańskiego pomocnika zablokował obrońca. Chwilę potem gospodarze bili rzut rożny, Grzegorz Drazik zbyt krótko wypiąstkował piłkę, co pozwoliło Janowi Sobocińskiemu huknąć z półobrotu. Co prawda futbolówka poszybowała nad poprzeczką, lecz najważniejsze było to, że zazębiała się gra łodzian.
Jeszcze bliżej byli ełkaesiacy objęcia prowadzenia w 11. minucie. Wymanewrowani przez „Rycerzy Wiosny” piłkarze z Górnego Śląska mogli się tylko przyglądać jak piłka krąży pomiędzy ełkaesiakami, w końcu Piotr Pyrdoł kapitalnym prostopadłym podaniem pozwolił Piątkowi stanąć z bramkarzem GKS-u niemal oko w oko. Doświadczony pomocnik uderzył piłkę lewą nogą po ziemi, tej co prawda nie zdołał odbić Drazik, ale ostatecznie do siatki też nie wpadła, bo po odbiciu od słupka wyszła za boisko.
ŁKS w pierwszej połowie próbował grać szybko, dokładnie, z polotem. Wiele akcji czy też pomysłów na ich przeprowadzenie mogło się więc podobać, a że i goście nie ograniczyli się bynajmniej do wybijania futbolówki jak najdalej od swojej bramki, widowisko (za wyjątkiem ostatniego kwadransa pierwszej połowy) oglądało się całkiem przyjemnie. Co zaś do przyjezdnych to w 28. minucie powinni nawet zdobyć gola, bo Kamil Adamek z łatwością ograł łódzkich obrońców, na szczęście pojedynek z Michałem Kołbą przegrał, a potem, w końcówce pierwszej połowy, z siedemnastu metrów z rzutu wolnego wprost w naszego golkipera huknął jeszcze Farid Ali.
Po zmianie stron sygnał do ataku dał Wojciech Łuczak – jego potężne uderzenie z pierwszej piłki okazało się minimalnie niecelne. Jeszcze bliższy szczęścia pomocnik ŁKS-u był w 54. minucie, kiedy dobijał obroniony wcześniej przez Drazika strzał Bartosza Widejki, z tym samym niestety efektem co wcześniej, choć tym razem na przeszkodzie stanął obrońca. Z kolei sto dwadzieścia sekund później w głównej roli wystąpił bramkarz gości, broniąc z wyczuciem kąśliwe uderzenie ełkaesiaka w rzutu wolnego.
„Rycerze Wiosny” nie zrażali się tymi niepowodzeniami i w 59. minucie dopięli wreszcie swego. Najpierw udało się podopiecznym trenera Kazimierza Moskala szybko wyprowadzić futbolówkę z własnej połowy, następnie prawym skrzydłem popędził Artur Bogusz, wreszcie obrońca popisał się znakomitym dośrodkowaniem, a stojący dwanaście metrów od bramki Rafał Kujawa jeszcze piękniejszym uderzeniem głową. Tym razem Grzegorz Drazik był bezradny, kibice ŁKS-u świętowali, gospodarze zasłużenie objęli prowadzenie (1:0).
Na tym emocje w sobotniej konfrontacji wcale się nie zakończyły, ba, niewiele brakowało, abyśmy z tego prowadzenia cieszyli się krótko, trzeba bowiem przyznać, że w 71. minucie mieli ełkaesiacy furę szczęścia. Najpierw Farid Ali trafił z dwudziestu metrów w poprzeczkę, a potem próbujący dobić piłkę do siatki Adam Żak posłał ją z bliskiej odległości wysoko nad poprzeczką. ŁKS odpowiedział rozpoczętą bajeczną sztuczką techniczną w wykonaniu Artura Bogusza akcją, po której z prawej strony dośrodkowywał Ramirez, ostatecznie walczący w szesnastce rywala gracz ŁKS-u (chyba był to Pyrdoł) nie zdołał skierować piłki do bramki.
Goście nie zamierzali więc rezygnować, na szczęście po chwili łodzianie przypomnieli sobie o koncentracji na własnej połowie, a co jeszcze ważniejsze, zdołali przeprowadzić błyskotliwą akcję, po której Artur Bogusz został sfaulowany w polu karnym ekipy z Jastrzębia przez Dawida Gojnego, sędzia wskazał na wapno, a Maksymilian Rozwandowicz (choć ochotę na to, aby podejść do jedenastki miał też Ievgen Radionov) pewnym strzałem podwyższył prowadzenie (2:0).
Takim też rezultatem zakończył się mecz, w którym oba zespoły próbowały grać piłką, ale znacznie więcej do powiedzenia mieli gospodarze. Wygrali więc zasłużenie, umacniając się tym samym w czołówce Fortuna I Ligi.
15. kolejka 1 Ligi / ŁKS Łódź – GKS 1962 Jastrzębie 2:0 (0:0)
Składy:
Autor: Remek Piotrowski