W 30. kolejce Fortuna 1 Ligi piłkarze ŁKS-u pokonali na wyjeździe Puszczę Niepołomice. Podopieczni trenera Ireneusza Mamrota po przerwie zdołali odwrócić losy spotkania i dzięki bramkom Ricardinho, Łukasza Sekulskiego i Macieja Wolskiego wygrali 3:2.
Niedzielne spotkanie w Niepołomicach było ostatnim akordem 30. kolejki Fortuna 1 Ligi, więc jeszcze przed pierwszym gwizdkiem Wojciecha Krztonia z Olsztyna znaliśmy większość wyników pojedynków z udziałem pierwszoligowej czołówki, a że trzy zespoły z tzw. „czuba” odniosły zwycięstwa, zaś dwa pozostałe zremisowały, „Rycerze Wiosny” nie mogli sobie pozwolić na stratę punktów. I nie pozwolili, chociaż droga do niedzielnego sukcesu wiodła krętymi ścieżkami.
Przed przerwą ełkaesiacy tylko dwukrotnie zagrozili bramce trzynastej w tabeli Puszczy Niepołomice. Co prawda już w trzeciej minucie po składnej wymianie podań w środku pola i płaskim dośrodkowaniu Macieja Wolskiego z prawej flanki, bliski szczęścia był Ricardinho (naciskany przed defensora nie zdołał skierować futbolówki w światło bramki), lecz potem aż do doliczonego czasu gry Mateusz Górski nudził się między słupkami swojej bramki i gdyby nie uderzenie z rzutu wolnego Pirulo, łodzianie schodziliby do szatni bez celnego strzału na koncie.
Niestety, nieco więcej działo się po drugiej stronie boiska. Dawid Arndt w poważnych opałach znalazł się chociażby w 22. minucie, gdy gospodarze zdołali przetransportować futbolówkę na pole karne gości, ta trafiła do ustawionego kilka metrów od bramki Jewhena Radionowa i gdyby nie ofiarna interwencja Macieja Wolskiego kto wie, czy młodzieżowiec (tym drugim w wyjściowej jedenastce łodzian był Przemysław Sajdak) już wtedy nie musiałby wyciągać piłki z siatki.
Gospodarze dopięli swego w 34. minucie. W pierwszym przypadku strzał głową zawodnika Puszczy zdołał zablokować Adam Marciniak, ale po chwili gospodarze egzekwowali rzut rożny, a z dośrodkowanej na „krótki słupek” piłki skorzystał Michał Czarny. Strzał głową obrońcy zapewnił Puszczy prowadzenie.
Nie wiemy, co w szatni trener Ireneusz Mamrot powiedział swoim podopiecznym, ale podziałało błyskawicznie. Już kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry łodzianie doprowadzili do wyrównania. Maciej Dąbrowski rozpoczął akcję dokładnym podaniem jeszcze z własnej połowy, znajdujący się w środku pola Przemysław Sajdak wypatrzył Pirulo, a po indywidualnej akcji Hiszpana futbolówka trafiła do Ricardinho. Brazylijczyk wywiódł w pole obrońcę, obrócił się i sprytnym strzałem nie dał szans bramkarzowi Puszczy na skuteczną interwencję.
– Cieszy reakcja zespołu po przerwie. Ta bramka wyrównująca była bardzo ważna, bo dzięki niej dostaliśmy wiatru w plecy – powie kilkanaście minut po końcowym gwizdku trener Ireneusz Mamrot. Dodajmy przy tym, że strata gola nie zdeprymowała gospodarzy, którzy pomiędzy 51. a 54. minutą dwukrotnie za sprawą Jewhena Radionowa byli bliscy zdobycia drugiego gola. Skończyło się na naszym strachu, bo najpierw pojedynek z ukraińskim snajperem wygrał Dawid Arndt, a po chwili sunącą w stronę siatki piłkę uderzoną przez „Żenię” zatrzymał Maciej Wolski. W międzyczasie ŁKS odgryzł się bardzo groźnym, ale i niecelnym strzałem Ricardinho.
Po okresie przewagi miejscowych do głosu doszedł w końcu także ŁKS. Mateusz Górski obronił i płaski strzał Tomasza Nawotki, i kąśliwe uderzenie z pierwszej piłki Pirulo, ale w 68. minucie sposób na golkipera „Żubrów” znalazł wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Łukasz Sekulski. Napastnik najpierw zmusił obrońcę do popełnienia błędu, odegrał piłkę do Pirulo, ten po chwili zrewanżował się dokładnym podaniem, a nasz snajper całą tę akcję spuentował pewnym strzałem, dzięki któremu objęliśmy prowadzenie (2:1). Niestety, nasza radość trwała zaledwie kilkadziesiąt sekund, bo po drugiej stronie boiska, kolejnym rzucie rożnym i biernej postawie naszej defensywy, inny rezerwowy – Mateusz Wyjadłowski – precyzyjnym uderzeniem z kilkunastu metrów doprowadził do wyrównania (2:2).
Druga połowa przypominała więc przyjażdżkę kolejką górską (a i to, co oglądaliśmy jesienią przy okazji pierwszego starcia tych zespołów) i… całe szczęście, bo w tym boiskowym chaosie to ełkaesiacy potrafili zadać decydujący cios. W 72. minucie Michał Trąbka dośrodkował piłkę na pole karne, tę zbyt krótko wybił jeden z obrońców, a że skrzętnie skorzystał z tego błędu Maciej Wolski, po kapitalnym woleju prawego obrońcy ŁKS-u znów mieliśmy powody do radości.
W końcówce spotkania poza jednym strzałem (obronionym przez czujnego między słupkami Dawida Arndta) i jednym groźnym dośrodkowaniem (po którym doszło w szesnastce łodzian do zamieszania), podopieczni trenera Tomasza Tułacza nie zdołali zagrozić naszej bramce, więc trzy punkty zgarnął zespół Ireneusza Mamrota.
Ełkaesiacy zajmują czwarte miejsce w tabeli ze stratą „oczka” do Arki Gdynia (ta ma lepszy bilans bezpośrednich spotkań) i pięcioma do GKS-u Tychy oraz Radomiaka. W następnej kolejce ełkaesiacy zmierzą się na własnym boisku z Górnikiem Łęczna.
„Nic wielkiego nie zrobiliśmy, ale może to będzie impuls…” #PUNŁKS pic.twitter.com/ayuWIGYbKt
— Łódzki Klub Sportowy (@LKS_Lodz) May 16, 2021
30. kolejka Fortuna 1 Ligi / Puszcza Niepołomice – ŁKS Łódź 2:3 (1:0)
Składy: