Klub

Arkadiusz Malarz: Cel się nie zmienił

18.04.2020

18.04.2020

Arkadiusz Malarz: Cel się nie zmienił

fot. Artur Kraszewski

– Trzeba wziąć się w garść i rzetelnie wykonywać swoją robotę. Cel się nie zmienił. Tym jest nadal utrzymanie ŁKS-u w ekstraklasie. Ja nadal w to wierzę – mówi Arkadiusz Malarz, bramkarz i kapitan Łódzkiego Klubu Sportowego.

Dziś ze względu na epidemię, gdy rozmawia się z piłkarzami, dwa słowa padają szczególnie często: „monotonia” i „zniecierpliwienie”. Arkadiusz Malarz jest sytuacją bardziej znudzony czy poirytowany?

Nie powiedziałbym, że narzekam na nudę, bo przy dzieciach to niemożliwe. Zresztą nie ma na nią miejsce choćby ze względu na to, w jaki sposób zorganizowaliśmy sobie z żoną i dziećmi codzienny „program dnia”. Podzieliliśmy się obowiązkami. Żona zajmuje się z synami ich lekcjami, bo przecież przeszliśmy teraz w kraju na nauczanie domowe, ja natomiast zajmuję się naszą dziewięciomiesięczną córką.

W twoim przypadku są jeszcze treningi.

Znajduję się w o tyle dobrej sytuacji, że mogę trenować na boisku w akademii piłkarskiej, którą prowadzimy z bratem. Oprócz tego są rozpiski z klubu – bieganie i siłownia. Na brak zajęć nie mogę więc narzekać, choć oczywiście cały czas pamiętam o zasadach bezpieczeństwa, tak aby ani siebie, ani przede wszystkim innych nie narazić na zagrożenie.

Wszystko kręci się więc wokół rodziny i piłki.

Tak i wokół domu. Nawet ta wspomniana przeze mnie akademia znajduje się tuż obok. Wystarczy, że otworzę bramę i jestem na boisku. A poza tym – dzień jak co dzień. Każdy jest taki sam. Najbardziej cała ta sytuacja doskwiera dzieciom. Tęsknią za kolegami i za szkołą. Dziś wszyscy funkcjonujemy według innych niż zwykle zasad. Nikt do tych nowych nie zdążył się chyba dostatecznie przyzwyczaić. Piłkarzom, w tym i mnie, przede wszystkim brakuje normalnych zajęć z drużyną.

Jesteś bardzo doświadczonym piłkarzem i wiele w życiu widziałeś. Tę sytuację można z czymkolwiek porównać?

Nie, bo i nigdy z niczym podobnym nie mieliśmy do czynienia. Człowiek nigdy sobie nie wyobrażał tego, że choroba jest w stanie zatrzymać cały świat. Tak naprawdę, to trochę przerażające. Nie sposób tego porównać z czymkolwiek, z czym dotąd się zetknęliśmy.

Arkadiusz Malarz dowiedział się w trakcie tej przerwy czegoś nowego o sobie?

To, że jestem niecierpliwym człowiekiem, wiedziałem już wcześniej. Co poza tym? Cóż, budzimy się codziennie i zastanawiamy nad tym, ile to może jeszcze potrwać. Wyczekujemy powrotu normalności. Każdy, bo chyba nie tylko ja, tęskni za tym, co jest mu doskonale znane. A dziś? Człowiek wpada w coś w rodzaju stagnacji. Prawda, są codzienne sprawy, są treningi, ale zauważyłem, że to zamknięcie w domu wywołuje duże zmęczenie. Ciężko dziś złapać głębszy oddech.

Kapitan ŁKS-u wie, co słychać u kolegów z drużyny?

Jasne, że tak. Jestem w stałym kontakcie z kolegami, kierownikiem, trenerami, dyrektorem sportowym i prezesem. Mamy specjalną grupę w sieci, gdzie codziennie rozmawiamy. Dziś na przykład wszyscy złożyliśmy życzenia urodzinowe „Piriemu” [Pirulo – przyp. red.]. To wbrew pozorom bardzo ważne, bo w ten sposób możemy się wymienić uwagami, przemyśleniami, czy czasami, dla rozładowania atmosfery, po prostu pożartować.

Wiemy, że trenerzy przekazali wam rozpiski treningowe. Warunki są anormalne, więc ciekawi nas, czy bramkarze w ramach tego indywidualnego treningu stawiają akcent na nieco inne elementy niż pozostali zawodnicy?

Na pewno mniej biegamy, co wiąże się oczywiście ze specyfiką tej pozycji. Ale i my musimy podtrzymywać formę i być w stałej gotowości. W pewnym momencie zabrzmi dzwonek i wtedy czasu na przygotowanie się do meczu będzie zapewne niewiele. Jesteśmy profesjonalistami, więc o jakimkolwiek zaniedbaniu nie ma mowy.

Jeśli rozgrywki zostaną wznowione czeka nas ligowy sprint. Co w takim przypadku może być kluczem do sukcesu, bo chyba wszyscy się zgodzimy, że te mecze mogą przebiegać wedle różnych, często dziwnych scenariuszów?

Tak, ale należy pamiętać, że wszyscy zawodnicy w lidze i wszystkie drużyny znalazły się w tej samej sytuacji. Indywidualne rozpiski i to, że jesteśmy monitorowani przez trenerów jest więc tu bardzo ważne. Prawda, nie możemy ćwiczyć taktyki, gry w obronie czy gry w ataku i tutaj trzeba będzie znaleźć pomysł na nadrobienie zaległości, ale przede wszystkim należy być w gotowości, tym bardziej że nadal mamy szansę na utrzymanie. Do końca sezonu jeszcze jedenaście kolejek, więc nawet w tych warunkach musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy. Nie ma wyjścia, trzeba wziąć się w garść i rzetelnie wykonywać swoją robotę. Cel się nie zmienił. Tym jest nadal utrzymanie ŁKS-u w lidze. Ja nadal w to wierzę.

Czy w sytuacji, gdy ten szeroko rozumiany aspekt sportowy stoi pod znakiem zapytania, na pierwszym planie nie pojawią się inne elementy, np. koncentracja? Do ciebie w warunkach meczowych, jak to kiedyś sam ująłeś, „nic nie dociera”. To cenna umiejętność, która może się przydać w takiej sytuacji.

Zgadza się, ale wydaje mi się, że inni też nie będą mieli z tym problemu. Jesteśmy profesjonalistami i nie wierzę, że ktoś ze względu na sytuację nie zdoła zachować koncentracji na odpowiednio wysokim poziomie. OK, te spotkania będą wyglądały nieco inaczej, przede wszystkim dlatego, ponieważ zabraknie kibiców, nikt nas z trybun nie zdoła w takim przypadku wesprzeć, a każdy mecz zostanie przez to rozegrany na czymś w rodzaju neutralnego terenu. Wszystko to jednak można sobie odpowiednio wcześniej ułożyć w głowie. Najważniejsza rzecz – przyzwyczaić się i zaakceptować sytuację.

Wiosną w sześciu meczach zdobyliśmy sześć punktów. Wielu twierdzi, że biorąc pod uwagę potencjał drużyny, to o co najmniej trzy „oczka” za mało? Wyłączając z tego mecz z Koroną wyglądało to bowiem dość solidnie, zwłaszcza w defensywie.

Nie wiem, czy akurat o trzy „oczka” za mało, w każdym razie na pewno brakuje nam punktów. Z Wisłą Płock, z Pogonią Szczecin czy z Koroną Kielce można było „zrobić” lepszy wynik. To boli najbardziej. Zagraliśmy kilka fajnych spotkań, z kolei w tych trzech wspomnianych zabrakło kropki nad „i” a przede wszystkim punktów. Nie oszukujmy się, te punkty musimy zdobywać teraz w każdym mecz, bez względu na to, czy gramy na własnym boisku, czy na wyjeździe. Ten przysłowiowy ostatni dzwonek już za nami. Teraz najważniejsze są punkty. Każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że bez nich nie zdołamy się utrzymać. I każdy, zapewniam, nie chce żegnać się z ekstraklasą po jednym sezonie, tym bardziej  że wciąż mamy szanse na utrzymanie w lidze.

Gdyby ktoś cofnął czas, podpisałbyś umowę z ŁKS-em raz jeszcze?

Zdecydowanie tak! Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na to, jak ten klub jest poukładany, w jaki sposób jest prowadzony, jakie jest tutaj podejście do gry w piłkę nożną. Co za tym idzie, gdybym raz jeszcze dostał propozycję od ŁKS-u na pewno bym się nie zawahał. Dziś jedyne czego nam brakuje to utrzymania w ekstraklasie, a powtórzę kolejny raz – jesteśmy w stanie to zrobić. I dlatego czekamy z niecierpliwością na pierwszy mecz.


Rozmawiał: Remek Piotrowski