Ogląda seriale, trenuje indywidualnie i tęskni za boiskiem. My tęsknimy za nim, więc sprawdziliśmy, co słychać u Michała Trąbki, pomocnika ŁKS.
Można zwariować bez piłki, prawda?
Bez dwóch zdań. Każdemu jej brakuje. My piłkarze bardziej to odczuwamy niż kibice. To siedzenie w domu jest dramatyczne i tak naprawdę myślimy tylko o tym, kiedy będziemy mogli wrócić do normalnych treningów na boisku.
Pomijając treningi indywidualne, jak wygląda dzień Michała Trąbki w czasie epidemii?
Pobudka, śniadanie, to co się robi zwykle w domu, słowem – nic ciekawego. Dziś wygląda to tak, że najciekawszym wydarzeniem w tygodniu są… zakupy w sklepie. Co poza tym? Oglądam seriale, no i myślę ciągle o tym, kiedy wreszcie będzie można kopnąć piłkę na boisku. Bardzo mi tego brakuje.
To co tam ciekawego teraz oglądasz?
Skończyłem „Dom z papieru” i kilka innych serialowych „klasyków”, a teraz kolega polecił mi „Freuda”, więc zapewne i na tym zawieszę oko. A jak mi się znudzi, to od czasu do czasu… wychodzę na balkon i patrzę, co się dzieje na osiedlu [śmiech – przyp. red.]. Ciekawe zajęcia, prawda?
Jak u każdego. Na szczęście są jeszcze treningi indywidualne.
Otrzymaliśmy od naszego fizjoterapeuty dwa schematy treningów – na górne i dolne partie mięśniowe. Poza tym trener Maciej Musiał przekazał nam rozpiski z treningiem biegowym i na rowerkach stacjonarnych, które dostaliśmy od klubu. Wiemy, co każdego dnia mamy do zrobienia, a trenerzy monitorują nasze postępy.
To chyba wymaga dużej samodyscypliny. W normalnych warunkach są koledzy, którzy zawsze mogą coś podpowiedzieć, są trenerzy, którzy mogą coś skorygować.
Z tym nawet teraz nie może być problemu. Wiem, że to jest podstawa i ten trudny okres po prostu trzeba jakoś przetrwać. Wierzę, że zdołamy dokończyć ten sezon, a jeśli tak, będzie niewiele czasu na treningi i przygotowanie się do wysiłku meczowego. Dlatego kontrolujemy sytuację i także w tych warunkach pracujemy rzetelnie.
To twój pierwszy sezon w ŁKS i duży skok – z drugiej ligi do ekstraklasy. Na razie jest bramka i asysta.
Bywały w tym sezonie lepsze i gorsze momenty. Nieźle wszedłem do drużyny, ale potem miałem okres „szarości”, czyli niby nie wyglądałem na boisku najgorzej, ale i niewiele wnosiłem do gry zespołu. Szkoda mi tej rundy rewanżowej, bo wydaje mi się, że zaczynało mi to wychodzić coraz lepiej i łapałem formę. Generalnie – dość pozytywnie. Brakuje natomiast konkretów. Gol w Pucharze Polski. Asysta w ekstraklasie i na razie tyle. A to za mało dla zawodnika na mojej pozycji.
Technika to twoja mocna strona. Nawet w tych warunkach pracujesz nad swoim przyjęciem kierunkowym?
Z piłką nie miałem nigdy większych problemów, więc zwykle dużo czasu poświęcałem na pracę nad moimi mankamentami. Piłka mi nie przeszkadza i zawsze coś tam ciekawego potrafiłem z nią zrobić. A tym wspomnianym przyjęciem bardzo sobie ułatwiam życie na boisku, więc staram się o tym myśleć.
Czekamy zatem na normalność.
Ja, cały zespół i na pewno cała liga nie możemy się tego doczekać. Każdemu brakuje piłki.