W trakcie oczekiwania na wyniki kolejnego przetargu na rozbudowę obiektu przy Alei Unii warto przypomnieć sobie, w jakich okolicznościach powstawał Park Sportowy na łódzkim Karolewie, który stał się matecznikiem piłkarzy ŁKS-u.
Kto czyta uważnie, szybko zorientuje się, że przebieg tamtej inwestycji także nie był od początku usłany różami. Aby jeszcze lepiej oddać ducha dawnych czasów, pozostawiliśmy oryginalną pisownię opowieści, która ukazała się w Jednodniówce Jubileuszowej ŁKS-u z 1924 roku.
Budowa Parku Sportowego
Ł.K.S., jako najstarszy a do niedawna jeszcze jedyny klub polski na terenie łódzkim, przez szereg lat niósł godnie sztandar sportu polskiego. Tradycja tej przeszłości, a zwłaszcza dwukrotne zdobycia mistrzostwa okręgowego w ciągu ostatnich dwóch lat już w Odrodzonej Polsce nałożyły na Zarząd klubu poważny obowiązek patrzenia czujnem okiem w najbliższą przyszłość Ł.K.S., by nie pozwolić klubowi dać się zepchnąć z przodującego stanowiska w sporcie polskim.
W styczniu 1922 r. Zarząd Ł.K.S. zdecydował za wszelką cenę posiąść własne boisko sportowe, ażeby dać członkom swym możność racjonalnego uprawiania ćwiczeń cielesnych. Zdobycia mistrzostwa w roku 1921 w piłce nożnej, tradycja pięknego własnego boiska przy ul. Srebrzyńskiej, wreszcie nasze polskie przywiązanie do kawałka własnej ziemi nie dawało nam spokoju, a przekonanie, że jedynie na własnym gruncie choćby dzierżawionym można tworzyć dalszy rozwój i chwałę ukochanego klubu marszczyło czoło i męczyło mózgi starych ełkaesiaków.
Po kilkakrotnych nieudanych zabiegach w Magistracie, w r. 1921 ostatecznie zrezygnowaliśmy z terenów miejskich i postanowiliśmy osiedlić się na nowo przy ul. Srebrzyńskiej. Teren trzeba było oparkanić, drzewo było drogie, chcieliśmy dostać drzewa rządowego, przeznaczonego dla odbudowy. Wszak i nam wojna zabrała cały dorobek.
Naczelnik Wydziału Budownictwa Magistratu m. Łodzi, inż. Edward Szenfeld, do którego zwróciliśmy się o radę. powiedział nam: „Jeżeli macie budować na cudzym gruncie, to już lepiej budujcie na gruncie miejskim”. Ba, kiedy Magistrat nie chce nam wydzierżawić” – odpowiedzieli nasi. „Da, da, tylko trzeba za tą sprawą chodzić”. Rzecz była nie do wiary, baliśmy się, że przez nowe starania w Magistracie stracimy masę czasu i wkońcu pozostaniemy na lodzie.
Próbowaliśmy przez grzeczność wykręcać się od tych starań przekonaniem, że Magistrat nie ma odpowiednich terenów. „A ileż wam trzeba'” pyta inż. Szenfeld. „Chociaż z 5 morgów” – powiadamy. „Dostaniecie 10”. „E, to chyba parę kilometrów za miastem” – odrzekliśmy. „Djabła tam, powiada inżynier, przy tramwaju miejskim”. Sprawa zaczynała być interesującą. Pytanie „gdzie to jest” było ostatniem, ale jedynem na serjo. „Naprzeciw dworca kaliskiego” – odpowiedział skromnie inż. Szenfeld. Pożegnaliśmy się jak w gorączce i sankami popędziliśmy na Karolew. Oględziny terenu pokrytego na łokieć śniegiem przeszły wszelkie nasze oczekiwania. Piękny widok, bliskość lasu konstantynowskiego, dojazd tramwajem na miejsce, rzekoma równość terenu (pod śniegiem nie widać było 2-u metrowych rowów strzeleckich i dołów karczunkowych) rokowały jak najlepsze nadzieje. W najgłębszej tajemnicy uknuto spisek przeciw Magistratowi. Tej nocy spiskowcy nie spali. Wykombinowano prowizoryczny projekt parku (do obecnego planu wcale niepodobny), wrysowano go w plan sytuacyjny, wykoncypowano podanie i wysłano deputację do Prezydjum Magistratu.
W nieobecności prezydenta miasta A. Rżewskiego przyjął delegację wiceprezydent miasta dr. Stupnicki bardzo łaskawie, prosił siedzieć, częstował papierosami, wszystko obiecał, omało magistrackim powozem do domu nie odesłał. A ponieważ był to filar P.P.S., która wówczas miastem rządziła, w przekonaniu, że uchwała Rady miejskiej będzie już tylko formalnością, spoczęliśmy na laurach.
Tymczasem w tydzień po tem, jak grom z jasnego nieba, spadła na nas wiadomość, że „komisja dla spraw ogólnych” Rady Miejskiej prośby nasze odrzuciła wszystkiemi głosami przeciw jednemu. Wobec tego, że naturalnem było odrzucenie tej sprawy przez Radę Miejską, postaraliśmy się o zdjęcie jej z porządku dziennego i skierowanie po raz drugi do komisji ogólnej. Rozebrano członków komisji celem „obrobienia” między siebie i uświadomiono ich sportowo w ciągu 2-ch tygodni tak dalece, że ta sama komisja prośbę naszą z jednogłośną przychylną opinją wniosła na plenum Rady.
W mieście sprawa była głośną; na posiedzenie Rady Miejskiej przybyło kilkudziesięciu członków Ł.K.S., projekt uchwalony został po godzinnej dyskusji jednogłośnie, zasadniczo w ten sposób:
Ł.K.S. otrzymuje 10-cio morgowy teren polesia konstantynowskiego w dzierżawę na lat 20, z tym warunkiem, że po upływie tego terminu urządzony na tem miejscu Park Sportowy przejdzie na własność miasta.
Natychmiast po podpisaniu umowy zawiązał się Komitet Budowy Parku.
Komitet wydał odezwę do społeczeństwa z prośbą o poparcie budowy parku.
„Zakłady graficzne B. Kotkowski” wykonały bezpłatnie „Złotą Księgę ofiarodawców”, oprawioną w skórę, ofiarowaną przez członka Klubu, p. Romualda Kowalskiego. Uproszony przez komitet inż. Ludwik Christelbauer ze Lwowa wykonał projekt planu parku, który następnie powiększył i przygotował do litografji inż. arch. Stanisław Kowalski.
Teraz dopiero po zniknięciu śniegu pokazał się prawdziwy obraz terenu, na którym miał stanąć park sportowy. Cała przestrzeń poryta rowami strzeleckiemi, dwumetrowej głębokości, olbrzymie leje powstałe przy karczowaniu lasu, kupy śmieci, i nawozu dowolnie zsypywane z wozów, ubite drogi i ścieżki przecinały teren we wszelkich możliwych kierunkach. Pozatem różnica poziomu dochodziła do 170 cm. Preliminarz kosztów niwelacji przedstawiał się bardzo wysoką i narazie trudną do określenia sumą. Jeżeli dzisiaj widzimy już w ogólnych konturach wyłaniający się z dawnego chaosu park sportowy, to jedynie ten, kto widział stan terenu przed dwoma laty, może zdać sobie sprawę z ogromu pracy i kosztów.
Jedynie młodzieńcza energja Klubu w myśl mickiewiczowskiego hasła „Mierz siły na zamiary” wytłumaczyć może fakt, że się do tej pracy zabrano, że jej tyle w niepełne dwa lata wykonano.
Nie czekając na zebranie funduszów, Komitet powierzył oparkanienie terenu przedsiębiorcy budowlanemu p. Juljuszowi Zajfertowi za cenę pięciu miljonów marek. Równocześnie zaś zakupiono dom drewniany o trzech izbach na mieszkanie dla dozorcy – w „Zakładach przemysłowo-szkolnych dla inwalidów w Piotrkowie”.
Z powodu braku funduszów oparkanianie terenu skończyło się dopiero w sierpniu i zaraz przystąpiono do stawiania domku i tegoż wykończania.
18 września rozpoczęto niwelację i prowadzono ją do 25 listopada, to jest do czasu, gdy mróz i niepogoda uniemożliwiły dalszy bieg robót. W ciągu tego czasu dzięki zapobiegliwości braci p. Franciszka i Kazimierza Żegoty, którzy prawie bezpłatnie wykonali plan niwelacyjny i kierowali robotami, zniwelowano prowizorycznie oba boiska footbalowe i wytotyczono dróżki komunikacyjne. W wykończonym zupełnie domku 1 listopada zamieszkał dozorca.
W r. 1923 roboty rozpoczęto 26 marca i prowadzono je bardzo intensywnie nieraz przy pomocy 40-tu ludzi i kolejki wąskotorowej, wypożyczonej z Magistratu. Mimo niewykończenia, treningi odbywały się już stale na własnem boisku, które ciągle ulepszano, nawożąc je gliną, piaskiem i szlaką. Wkońcu ustawiono bramki, wymalowano linje i oddano je do użytku publicznego. Pierwsze zawody, jakie odbyły się na boisku treningowem, rozegrane zostały między drużynami „Sokoła” i „Rapidu” o mistrzostwo klasy C.
W dniu pierwszego matchu stały już dwa rzędy ławek od strony zachodniej i jeden rząd od wschodniej, stopniowo powiększano ilość rzędów do 5 od strony zachodniej i 3 od wschodniej, jakoteż wał dla miejsc stojących wzdłuż całej długości boiska. Szatnia wyposażona w szafy, piłki, wieszak i umywalnię, mogła pomieścić 24 graczy. Wybudowano dwa ustępy i dwie kasy prowizoryczne, zrobiono możliwy dojazd i dostęp do parku i w ten sposób stworzono ostatecznie jakie takie własne siedlisko i własny teren do ćwiczeń i zawodów.
Zkolei przystąpiono do wykonania boiska głównego, które po dokładnej niwelacji zasiane zostało trawą, przyczem podkreślić należy, że w tym zakresie korzystaliśmy wiele z bezpłatnych wskazówek i informacyj ogrodnika miejskiego p. Miniewicza i p. Leona Kołaczkowskiego. Boisko główne otoczone jest bieżnią, która zbudowana jest w ten sposób, że najprzód wykopano koryto bieżni, mające od strony zachodniej 35 cm., a od wschodu 60 cm., samo boisko otoczono deską, później dopiero zaczęto zasypywać koryto bieżni żużlem. Od bieżni prowadzą dwa dreny odwadniające na ulicę, w przyszłości zaś chcemy je połączyć z rowem kolejowym. Wysypano żużlem 500 metrów drogi komunikacyjnej wewnątrz parku, jakoteź chodnik i drogę zewnątrz parku. Wykopano 8 metrową głęboką studnię, wpuszczono dreny, ustawiono wał korbowy z daszkiem celem otrzymania wody zaskórnej do prania i mycia.
Niezależnie od tego grupa pracowników elektrowni na własny koszt rozpoczęła budowę kortu tenisowego, który jednak dotychczas nie jest wykończony.
W dniu 3 marca rozpoczęto trzeci etap pracy – oczyszczenie boiska ze śniegu, które pochłonęło zwyż 1200 złotych. Trawa na boisku głównem z powodu wysokiego śniegu wygniła i musieliśmy siać po raz drugi. Budowa bieżni postępowała powoli, około 900 aut szlaki wsypano w jej koryto. Ponieważ na Zielone Święta Ł.K.S. miał gościć mistrzowską drużynę Węgier postanowiono za wody z nią rozegrać na głównem boisku. W tym celu usypano naprzód wał pod trybuny, następnie równocześnie sypano wał pod miejsca stojące, podczas gdy cieśle stawiali trybuny i nowe szatnie dla ćwiczących. Trybuny nasze posiadają 24 lóż o 5 miejscach każda, 800 miejsc numerowanych, 16 miejsc prasowych, 80 rezerwowych 1120 nienumerowanych, ogółem 2136 miejsc siedzących.
Wał dla miejsc stojących pomieścić może 5000 widzów i będzie pokryty stopniami betonowemi amfiteatralnie ułożonemi. Kilkaset takich stopni już ułożono. Bardzo ładne i dobre siatki konopne ufundował własnym kosztem członek Klubu, p. Józef Sylwester Goszczyński. Nowa szatnia składa się z dwóch ubikacji, każda na 24 zawodników, małej szatni dla pań i umywalni o 20 kranach i rezerwoarze 400 litrowym.
Dawną szatnię przerobiono na skład inwentarza sportowego. Poza tem wybudowano murowany klozet dla widzów stojących.
Brak funduszów zmusił nas do przerwania dalszych robót, z których najpilniejszą jest usypanie wału na wirażach, pokrycie bieżni ostateczną nawierzchnią, wreszcie zasadzenie drzew i wywiercenie dobrej studni w tej bowiem, którą obecnie posiadamy, stale brakuje wody.
Na rok 1925 planujemy pokrycie trybuny dachem, budowę pływalni, budowę toru ziemnego dla cyklistów, wreszcie budowę 6 kortów tenisowych.
Na dalszym planie jest pokrycie betonem toru dla cyklistów, budowa kręgielni i strzelnicy, wreszcie budowa trybun żelazo-betonowych pod któremi znajdą pomieszczenie łazienki, bufet, garderoby, sale dla boksu i szermierki pokoje Zarządu Klubu.
Jak widzimy, stoją przed nami zadania jeszcze duże, zadania przerastające nasze siły; mamy jednak nadzieję, że jeśli w tem tempie co dotychczas roboty nadal posuwać się będą za trzy lata park całkowicie wykończony zostanie. Na zakończenie naszego sprawozdania pozwalamy sobie podziękować tym nieczłonkom naszego Klubu, którzy radą i pomocą materjalną najwięcej do budowy Parku Sportowego się przyczynili. A więc w pierwszym rzędzie p. inż Edwardowi Szenfeldowi, który mimochodem może ale bądź co bądź dzieło całe zainspirował, p. inż. Ludwikowi Christelbauerowi, który bardzo chętnie i bezpłatnie plan parku opracował, Zarządowi Tow. Akc.L. Geyer, które przy rozpoczęciu budowy w dniu 10 listopada 1922 r. użyczyło Ł.K.S. długoterminowej pożyczki w kwocie dwóch miljonów marek, wreszcie angielskiej firmie „Messes de Jersey” Manchester, która w r. 1923 ofiarowała na budowę Parku Sportowego piędziesiąt funtów szterlingów.
Dla cyfrowego uzmysłowienia sobie ilości pracy, włożonej w budowę Parku Sportowego, zaznaczam, że do dnia 15 lipca 1924 r. zużyto 7,200 dni pracy robotnika ziemnego przy kolejce wąskotorowej, 542 dni pracy rzemieślników, zwieziono 580 samochodów i 280 wozów żużla; w 1924 roku zakupiono samego drzewa za 4248 zł., a innych artykułów technicznych za 1760 zł. Pozatem wartość już poprzednio wybudowanych objektów: domku mieszkalnego, trybun przy boisku treningowem i parkanu wynosiła 1 na stycznia 14,700 złotych.