– Każdy zdobyty dla ŁKS-u gol zawsze był dla mnie czymś wyjątkowym. Zrobimy wszystko, żeby ta drużyna dała takich wyjątkowych chwil kibicom jak najwięcej – mówi Ryszard Robakiewicz, który w przeszłości zdobył dla nas wiele ważnych bramek, a teraz jako asystent trenera jest częścią sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu.
159 meczów w barwach ŁKS-u w samej tylko Ekstraklasie. Do tego blisko 50 goli. Nie byle jakich. Zdobytych w rywalizacji z zespołami z krajowego topu. Czyli kawał ciekawej historii. W latach 80. trudno było sobie wyobrazić atak „Rycerzy Wiosny” bez Ryszarda Robakiewicza, który teraz, po wielu latach, wrócił na al. Unii 2 w nowej roli. Dlaczego przyjął propozycję?
– Bo bycie częścią Łódzkiego Klubu Sportowego zawsze było dla mnie zaszczytem. I mówię to zupełnie szczerze. Tutaj rozpocząłem poważną przygodę z piłką nożną. ŁKS pozwolił mi zaistnieć, zdobyć doświadczenie i co za tym idzie, przejść przez życie sportowe prezentując dobry poziom – mówi Ryszard Robakiewicz.
Miał 20 lat, gdy trener Leszek Jezierski dał mu szansę w pierwszej drużynie ŁKS-u. To była szatnia z nazwiskami bardzo dużego kalibru. Mieszanka rutyny i młodości. Medaliści mistrzostw świata – Jan Tomaszewski, Mirosław Bulzacki, Marek Dziuba. Do tego Marek Chojnacki czy Andrzej Milczarski. No i młodzi, zdolni, trochę niepokorni, z głową pełną marzeń. Jak Jacek Ziober, Witold Bendkowski, Jarosław Bako czy właśnie Ryszard Robakiewicz. Było w kim wybierać. Było z kim rywalizować na treningach.
– Oczywiście, w szatni była hierarchia, ale miałem szczęście i ci bardziej doświadczeni zawodnicy potraktowali mnie w sposób partnerski i co najważniejsze, bardzo mi pomogli zrozumieć grę. Dzięki nim i dzięki trenerom mogłem potem rywalizować z najlepszymi w kraju – podkreśla były piłkarz ŁKS-u, który zadebiutował w Ekstraklasie jesienią 1982 w wyjazdowym meczu z Zagłębiem Sosnowiec, a już cztery tygodnie później, w domowym meczu z Lechem Poznań, przywitał się z kibicami ŁKS-u dwoma premierowymi golami i szybciutko wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce. Oczywiście talent został tu poparty ciężką pracą.
– Młody piłkarz nie zawsze jest świadomy swoich niedoskonałości. Na początku wszystko wydaje się proste. Dlatego tak ważne jest otoczenie się właściwymi ludźmi. I udowodnienie, że znalazłeś się w tym miejscu nie przez przypadek – mówi autor blisko 50 ligowych goli dla ŁKS-u.
Ryszard Robakiewicz udowadniał to w Łodzi przez sześć sezonów. Zagrał w najważniejszych meczach ŁKS-u tamtej dekady i zdobył wiele ważnych bramek. Wystarczy rzucić okiem do kronik. Zaliczył dublet podczas słynnej kanonady z Lechem Poznań (7:5), to on zwieńczył nieprawdopodobny rajd Stanisława Terleckiego w wyjazdowym meczu z Szombierkami Bytom, jest autorem zwycięskiego gola w derbach Łodzi z Widzewem rozegranych wiosną 1988 roku i był jednym z bohaterów słynnego meczu z Legią Warszawa, gdy ŁKS rozbił „wojskowych” 4:1 w obecności 27 tysięcy kibiców, a on dał mocno popalić samemu Pawłowi Janasowi. Te dwa ostatnie spotkania zapisały się w pamięci wielu kibiców ŁKS-u.
– Mecz z Legią był wyjątkowy z wielu względów. Pełne trybuny, dwie świetne drużyny, no i bramki rywala strzegł mój brat, Zbigniew Robakiewicz, więc stoczyliśmy wtedy braterski pojedynek. Każdy tego dnia walczył o swoje, oczywiście w duchu fair play. Koniec końców wygraliśmy, a ja zdobyłem bramkę, co bardzo zbudowało moją pewność siebie. Wygranych derbów też nigdy nie zapomnę. I tego gola, bo znaczy dla mnie bardzo dużo. Ełkaesiakowi takie zwycięstwo zawsze smakuje wyjątkowo. Cały czas mam przed oczami moment, w którym dostaję piłkę i trafiam do siatki. Chcę, żeby nasi następcy przeżyli coś podobnego. Żeby zdobywali gole w ważnych meczach i poczuli to, co ja czułem wtedy – wspomina tamte spotkania asystent trenera ŁKS-u.
Ryszard Robakiewicz należał do najlepszych ligowych snajperów lat 80. Miał tzw. czutkę. Jak mało kto potrafił znaleźć sobie miejsce w polu karnym rywala, wyskakiwał zza pleców obrońców i wykonywał wyrok z chirurgiczną precyzją.
– Zdobyty gol to coś szczególnego. Rozpiera cię taka energia… trudno to nawet opisać. Każdy zdobyty dla ŁKS-u i jego kibiców gol zawsze był dla mnie czymś wyjątkowym, więc wraz z obecnym sztabem szkoleniowym zrobimy wszystko, żeby tę samą radość naszym sympatykom sprawiali obecni zawodnicy.
Oczywiście, zdarzyły się też w karierze sportowej Ryszarda Robakiewicza trudne momenty. I zarazem bardzo ważne momenty, bo to one zwykle uczą sportowca najwięcej. Ot, choćby ostatni mecz sezonu 1987/88, starcie z Górnikiem Wałbrzych i pudło, którego długo nie mógł sobie wybaczyć, bo ŁKS-owi zabrakło wtedy jednego gola do zakwalifikowania się do Pucharu UEFA.
– Kiedy wszystko idzie jak z płatka jest pięknie, ale jedną z najważniejszych rzeczy jest to, żeby radzić sobie ze złymi momentami. Bardzo chcieliśmy wtedy wygrać wysoko z Górnikiem Wałbrzych i awansować do europejskich pucharów, bo ŁKS-owi po prosto się to należało. Niestety, zabrakło szczęścia. Takie sytuacje mogą cię pociągnąć w dół, ale mogą cię też wzmocnić. Trener Johann „Hans” Krankl, z którym miałem przyjemność pracować za granicą, powiedział mi kiedyś, że tego, co się wydarzyło nie można wymazać. Musisz nauczyć się z tym żyć. I musisz spróbować zbudować na tym niepowodzeniu coś ważnego na następny dzień, na następny trening i na następny mecz. Wtedy przekujesz porażkę w coś wartościowego – mówi Ryszard Robakiewicz.
Krankl, który jako zawodnik zdobył z FC Barceloną Puchar Zdobywców Pucharów i został królem strzelców ligi hiszpańskiej, nie jest tu wyjątkiem. Ryszard Robakiewicz miał szczęście do pracy ze znakomitymi fachowcami. Andrzej Strejlau, Wojciech Łazarek czy Lucjan Brychczy, któremu, jak sam podkreśla, bardzo wiele zawdzięcza, ukształtowali go jako sportowca. A on chciał słuchać, więc czerpał od nich pełnymi garściami. Nie tylko wiedzę stricte piłkarską. Także od Leszka Jezierskiego, z którym pracował w ŁKS-ie kilka sezonów, więc na własnej skórze poczuł twardą rękę „Napoleona”.
– Wyrazista postać. Zawsze wiedział, kiedy należy podostrzyć, a kiedy popuszczać lejców. Dobrze się rozumieliśmy, chociaż nie zawsze było różowo. Oczywiście, był bardzo wymagającym trenerem, ale ta oczekiwana przez niego praca przekładała się potem na formę. Jeśli dawałeś się z siebie maksimum na ciężkich zajęciach, było ci potem łatwiej w lidze – wspomina jedną z najważniejszych osobowości w historii Łódzkiego Klubu Sportowego.
Ryszard Robakiewicz grał też w Legii Warszawa (zdobył z nią Puchar Polski) i w lidze austriackiej, poza tym trzykrotnie wystąpił w reprezentacji Polski. W kręgu zainteresowań selekcjonera znalazł się zresztą na długo przed swoim debiutem z orłem na piersi, więc tych meczów w biało-czerwonych barwach mogło być więcej, ale na przeszkodzie stanęły komplikacje czasów słusznie minionych – nie otrzymał paszportu, co uniemożliwiło mu wyjazd na zgrupowanie kadry w Czechosłowacji. Po zakończeniu kariery sportowej zajął się szkoleniem młodzieży. Pracował z powodzeniem w UKS SMS Łódź i w młodzieżowych reprezentacjach Polski różnych kategorii wiekowej. A teraz znalazł się w sztabie trenerskim pierwszej drużyny naszego klubu.
– W ŁKS-ie zamierzam wykorzystać swoje doświadczenie nabyte podczas pracy z młodzieżowymi reprezentacjami Polski, gdzie współpracowałem z takimi piłkarzami jak Piotr Zieliński czy Arkadiusz Milik. Na pewno postaram się też pomóc w pracy z napastnikami, bo w tym się specjalizuję, a to właśnie ta pozycja pomaga wygrywać mecze. Trener Jakub Dziółka jest doskonałym fachowcem, więc bardzo się cieszę się z tej współpracy. Zresztą, cały sztab składa się z takich znakomitych fachowców. Swoją obecność w tym gronie traktuje jako duże wyróżnienie.
Krok po kroku. pic.twitter.com/qqrf65PbQc
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) June 20, 2024
Już na pierwszych treningach ŁKS-u widać było, że Ryszard Robakiewicz nie rzuca słów na wiatr. Wspiera zawodników, służy im radą i cennym doświadczeniem. Na jednym z naszych filmów opublikowanych w mediach społecznościowych można zauważyć jak cierpliwie tłumaczy coś Kelechukwu Ibe-Tortiemu. Jest tu przecież dla nich.
– Ważne są podstawy. Z tym wszystkim, czego nauczymy piłkarza na początku jego drogi, pójdzie potem przez całe życie sportowe. To fundament. Oczywiście, dużo się zmieniło – zmienił się świat, sport, metody treningowe i otoczenie piłkarskie. Ale doświadczenie nabyte w przeszłości wciąż jest cenne. Dzięki temu, że grałem w piłkę nożną wiele lat i dzięki temu, że pracowałem jako trener w młodzieżowych reprezentacjach Polski, mogę dotrzeć do piłkarzy. Jestem zwolennikiem systematycznej, rzetelnej pracy w wielu obszarach np.: techniki, motoryki, determinacji w dążeniu do wyznaczonego celu, dających szansę młodemu zawodnikowi na rywalizację w piłce seniorskiej.
Jak Ryszard Robakiewicz wyobraża sobie ŁKS w sezonie 2024/2025?
– Kibic ŁKS-u jest częścią bardzo ważnej społeczności, która zasługuje na czerpanie przyjemności z oglądania swojej drużyny. Na pewno więc ofensywa poparta odpowiedzialnością. Chcemy grać odważnie i z determinacją, bo piłka nożna to lubi. I to właśnie najczęściej nagradza – mówi Ryszard Robakiewicz, który zapisał się już w historii Łódzkiego Klubu Sportowego jako świetny napastnik, a teraz może dopisać kolejny rozdział – tym razem jako ważna część sztabu szkoleniowego.