Graliśmy już lepsze mecze w tym sezonie, więc tym bardziej warto docenić to zwycięstwo. Teraz musimy solidnie popracować przez najbliższe dwa tygodnie, aby potem podtrzymać naszą dobrą serię do końca roku – podkreśla Michał Kołba, bramkarz i kapitan Łódzkiego Klubu Sportowego.
Zgodnie z życzeniami kibiców ŁKS rozpoczął rundę rewanżową od wygranej z Chrobrym. Ale to zwycięstwo 2:0 wcale nie przyszło lekko, łatwo i przyjemnie…
Zgadza się. Ale przekonaliśmy się już wcześniej, że w pierwszej lidze w ogóle nie ma łatwych meczów. Choć prowadziliśmy 2:0, to rywale stworzyli sobie parę sytuacji w drugiej połowie i gdyby jedną z nich wykorzystali, to w ostatnich minutach mogło być nerwowo. Ale szacunek dla całej naszej drużyny, że do końca zagraliśmy na zero z tyłu i utrzymaliśmy to dwubramkowe prowadzenie. Cieszymy się bardzo, że inkasujemy kolejne cenne trzy punkty i tym samym dobrze wchodzimy w rundę wiosenną. Oby tak dalej. Zostały nam jeszcze trzy mecze w tym roku i musimy zrobić wszystko, aby naszą dobrą dyspozycję utrzymać do początku grudnia i zdobyć jak najwięcej punktów w trakcie tej przyspieszonej wiosny czy też, jak to woli, przedłużonej jesieni.
Jak porównasz to spotkanie z Chrobrym do lipcowego meczu w Głogowie, które było ponownym debiutem ŁKS-u w pierwszej lidze?
To już było tak dawno, że nie pamiętam dokładnie tamtego meczu latem. Kojarzę jedynie, że mieliśmy trochę nerwowych fragmentów, bo dopiero uczyliśmy się tego stylu, który teraz pokazujemy. Na pewno wtedy ta nasza gra nie wyglądała tak, jak dzisiaj czy w poprzednich kolejkach. Mówiąc inaczej: to były dwa zupełnie inne mecze. W międzyczasie rozegraliśmy kilkanaście spotkań i cały czas uczymy się grania, jakiego wymaga od nas sztab szkoleniowy. Zdajemy sobie sprawę z tego, że w tej rundzie zdarzały nam się już lepsze mecze niż ten dzisiejszy, ale najważniejsze, że mimo wszystko potrafiliśmy sięgnąć po następne trzy punkty i po raz bodaj dziewiąty zachować w tym sezonie czyste konto.
No właśnie, kolejny mecz na zero z tyłu to zawsze taki przyjemny bonus dla bramkarza i całego bloku defensywnego…
Dokładnie tak. Dla nas to granie na zero z tyłu jest bardzo istotne, bo wtedy zespół ma dużo większe szanse na zwycięstwo. Wiadomo, że gdy nie straci się bramki, to zawsze też pojawi się jakaś okazja, aby samego strzelić gola. Dzisiaj tych goli strzeliliśmy dwa, żadnego nie straciliśmy i jest dobrze. Teraz już jednak powoli zapominamy o tym spotkaniu i lecimy dalej z tematem.
Przed meczem, z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości, został odśpiewany „Mazurek Dąbrowskiego”. Czy to faktycznie dźwięk hymnu tak Was poniósł, że początek pierwszej połowy był naprawdę udany i obfitował w wiele groźnych sytuacji pod bramką Chrobrego?
To bardzo fajne uczucie, kiedy przed meczem można wysłuchać hymnu narodowego. Każdy z nas przecież marzy, aby grać regularnie przy tej wyjątkowej melodii w koszulce z orzełkiem na piersi w meczach reprezentacji. Większości z nas nie będzie to pewnie dane, więc fajnie było chociaż przy okazji Narodowego Święta Niepodległości przeżyć taką chwilę.
Mecz z GKS-em Katowice został przełożony ze względu na powołania dla zawodników obu drużyn do reprezentacji do lat 20. Możliwość spokojniejszej pracy chyba się Wam przyda przed ostatnimi trzema spotkaniami w tym roku?
Myślę, że tak. Ten najbliższy weekend bez gry o punkty raczej nie wybije nas z rytmu. Do występów co trzy dni w tej rundzie też już zdążyliśmy przywyknąć, więc ta kumulacja spotkań na przełomie listopada i grudnia nie powinna stanowić problemu. Na pewno do maksimum wykorzystamy te najbliższe dwa tygodnie, żeby wypracować jak najlepszą formę na mecze z Termaliką, GKS-em Katowice i Stomilem, którymi zakończymy tegoroczne zmagania o ligowe punkty.