Mimo niezłej gry, ełkaesiacy w spotkaniu z GKS-em Tychy musieli się zadowolić tylko jednym punktem. Rafał Kujawa nie krył jednak zadowolenia z faktu, że ŁKS zaprezentował się z dobrej strony na tle zespołu, który w poprzednim sezonie do samego końca liczył się w walce o powrót do ekstraklasy i teraz też jest wymieniany w gronie kandydatów do awansu.
Patrząc na przebieg meczu, schodziliście chyba do szatni z uczuciem sporego niedosytu?
Gdyby brać pod uwagę ilość akcji, ten mecz spokojnie mógłby skończyć się wynikiem 3:0 dla nas. Sam w drugiej połowie miałem dwie czy trzy sytuacje, które powinny zakończyć się bramką. Wielka szkoda, że nie udało się wygrać i odnieść trzeciego zwycięstwa z rzędu, ale mecz z GKS-em to już w tej chwili historia. Teraz zaczynamy skupiać się na meczu z Lechem i liczymy, że wtorek zagramy z lepszą skutecznością.
W sobotę nie widać było, który zespół przed sezonem odważnie zgłaszał ekstraklasowe aspiracje, a który jest beniaminkiem i cały czas uczy się jeszcze pierwszoligowych rozgrywek…
To fakt. Bez większej przesady można powiedzieć, że role na boisku się odwróciły. Pokazaliśmy, że jesteśmy dobrym zespołem i tworzymy kolektyw. Patrząc przez pryzmat całego meczu byliśmy drużyną dominującą i to cieszy.
Byłeś trochę zaskoczony decyzją trenera, który tym razem postanowił, że rozpoczniesz mecz na ławce rezerwowych?
Takie były ustalenia trenera na ten mecz i trzeba to uszanować. Nikt nie ma abonamentu na miejsce w pierwszym składzie i po prostu trzeba wykorzystywać jak najlepiej każdą otrzymaną możliwość pokazania się na boisku. Nawet, jeżeli byłaby to przysłowiowa jedna minuta.
Przez ostatni tydzień ŁKS rozegrał trzy ligowe mecze, ale czasu na odpoczynek nie ma, bo już na wtorek zaplanowano kolejne spotkanie – w Pucharze Polski z Lechem Poznań. Z jakim nastawieniem i w jakiej formie fizycznej podejdziecie do tej konfrontacji?
Wbrew pozorom, nie czujemy się tak bardzo zmęczeni, jak mogłoby się wydawać. Jesteśmy podbudowani zdobyciem siedmiu punktów w trzech ostatnich meczach. Trzy razy z rzędu zagraliśmy też na zero z tyłu, co również jest dobrym prognostykiem przed kolejnymi meczami.
Kogo najbardziej obawiacie się w zespole „Kolejorza”?
Arka pokazała w piątek, że nie ma co się bać Lecha. Trzeba po prostu wyjść i twardo powalczyć z piłkarzami z Poznania. Zagramy przed własną publicznością i na pewno nie będzie żadnej bojaźni z naszej strony. Mam nadzieję, że wtorek udowodnimy pełną wartość naszego zespołu.