Drużyna

Odszedł czarodziej futbolu

28.12.2017

28.12.2017

Odszedł czarodziej futbolu

Są tacy piłkarze, których piłkarzami nazywa się tylko z przyzwyczajenia i może jeszcze dlatego, aby nie sprawiać przykrości kolegom z drużyny. W istocie są to bowiem artyści. Trafiają się rzadko. Raz na kilka lub kilkanaście lat. Czarują, przekraczają granice wyobraźni i co najważniejsze przypominają, że futbol to nie tylko szara proza, ale i poezja.

Przed wojną w Łodzi takim był Władysław Król. W latach 50. Stanisław Baran, a w 60. Jerzy Sadek. A potem był on. Szybki jak błyskawica, świetnie wyszkolony technicznie, z piekielnie silnym strzałem na bramkę. To w dużej mierze dla niego tysiące łodzian przychodziło na stadion przy al. Unii Lubelskiej 2.

– „Skąd wyście go wzięli?” – zapytał ponoć słynny obrońca reprezentacji Portugalii Artur po pierwszym meczu ełkaesiaka w kadrze narodowej, bo na nieszczęście Portugalczyków to właśnie w starciu z nimi zaliczył swój debiut w biało-czerwonej reprezentacji. I „wkręcał” w ziemię jeszcze wielu, nie tylko wspomnianego Artura – „wkręcał” obrońców Legii, Lecha, Wisły i Widzewa.

Jego rajdy skrzydłem przeszły do ełkaesiackiej legendy. Zdarzało się, że rywali, jak na przykład w wyjazdowym meczu z Szombierkami w Bytomiu, mijał niczym tyczki slalomowe. Kładł na ziemi jednego, drugiego, trzeciego, czwartego. W końcu położył na ziemi i bramkarza i dopiero wtedy oddał futbolówkę koledze, a ten dopełnił formalności. Łódzcy dziennikarze nazwali go po tym spotkaniu „profesorem”.

Do spełnienia zabrakło niewiele. Z pewnością zabrakło mistrzostwa Polski z ŁKS-em w drugiej połowie lat 70. – w czym przeszkodziła „trudna” drużyna, zabrakło wyjazdu na mundial – w czym przeszkodziły przede wszystkim kontuzje. Można się też zastanawiać, co by było gdyby nie Okęcie, gdyby nie inne słabości piłkarza, gdyby nieco więcej szczęścia…

Starsi kibice często mawiają – dziś już takich w Polsce nie ma i chyba nie jest to tylko bajdurzenie na sentymentalną nutę. Stanisław Terlecki, bo oczywiście o nim mowa, przez lata gry dla ŁKS-u pokazywał jak piękną, fascynującą grą potrafi być futbol. Na tej jego grze wychowało się pokolenie sympatyków łódzkiego futbolu i tego przecenić nie sposób.

Dzisiaj odszedł od nas pozostawiając tym, którzy mieli zaszczyt oglądać go na boisku – wyjątkowe wspomnienia, a pozostałym – stare relacje meczów ŁKS-u, których był częstym bohaterem.

O naszym klubie mówił „mój ŁKS”, bo chociaż urodził się w Warszawie to tutaj zapuścił korzenie. I wbrew temu co się mówiło ostatnio zawsze był mile widziany na stadionie przy al. Unii Lubelskiej 2.

Rodzinie i najbliższym Stanisława Terleckiego składamy w ten smutny dzień szczere kondolencje. W roku 2018, w którym klub obchodzić będzie 110-lecie powstania, okazji aby przypomnieć tego niezwykłego piłkarza będzie jeszcze bardzo wiele. A dziś niech towarzyszy nam chwila zadumy.

Żegnaj artysto, czarodzieju, ełkaesiaku.

Stanisław Terlecki (13.11.1955 – †28.12.2017)