Na pożegnanie 2017 roku piłkarze ŁKS-u może i nie powalili na kolana stylem gry, ale zadanie wykonali znakomicie. Bramka Ievgena Radionova kwadrans przed końcem zapewniła „Rycerzom Wiosny” nie tylko trzy punkty, ale i pozycję wicelidera drugiej ligi. I niech już tak pozostanie…
W zgodnej opinii obserwatorów niedzielnego spotkania pierwsza połowa meczu Gwardii z ŁKS-em upłynęła pod dyktando gospodarzy, którzy sprawiali wrażenie nieco lepiej zorganizowanych w środku pola i groźniejszych pod bramką rywala. Nie przełożyło się to na szczęścia dla nas na prowadzenie dla miejscowych, bo kilka świetnie zapowiadających się akcji podopiecznych trenera Żakiety albo zatrzymali łódzcy obrońcy (Kamila Juraszka zastąpił świetnie tym razem dysponowany Lukáš Bielák), albo miejscowi nie potrafili ich spuentować celnym uderzeniem.
W 33. minucie na przykład Brzeziański popisał się silnym strzałem z okolic linii pola karnego, ale futbolówka po jego uderzeniu poszybowała metr nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Michała Kołbę. Chwilę po tym niecelnie huknął z kilkunastu metrów Baranowski, a tuż przed końcem pierwszej połowy nieczysto w piłkę trafił w dogodnej sytuacji Kwiatkowski.
ŁKS nie potrafił w pierwszych czterdziestu pięciu minutach narzucić swojego stylu gry przeciwnikowi i gdyby był to bokserski pojedynek, na punkty w tej części spotkania lepsi okazaliby się gospodarze, niemniej także i „Rycerze Wiosny” zagrozili bramce Hartleba. W 14. minucie po znakomitym dośrodkowaniu na pole karne w wykonaniu Patryka Bryły nie zdołał oddać strzału głową Łukasz Zagdański (do 58. minuty osamotniony z przodu – Ievgen Radionov rozpoczął bowiem zawody na ławce rezerwowych). Potem z dystansu groźnie huknął Tomasz Margol, a znacznie słabszej jakości była próba Damiana Guzika pod koniec pierwszej połowy.
Kilkanaście minut po zmianie stron trenerzy ŁKS-u zdecydowali się na pierwszą zmianę i w miejsce Bryły na murawie zameldował się Radionov. Zaraz po tym jak Ukrainiec pojawił się na boisku łodzianie byli bliscy zaskoczenia rywala, bo po strzale głową Zagdańskiego bramkarz Gwardii odbił piłkę, zdołał jednak zażegnać niebezpieczeństwo zanim dopadł do niej dziś rezerwowy napastnik łodzian. Upłynęło kilkadziesiąt sekund i znów ełkaesiacy zagrozili bramce gospodarzy, niestety po składnej akcji, w której brali udział Guzik i Radionov, strzał Przemysława Kocota zablokował przeciwnik.
Najskuteczniejszy piłkarz ŁKS-u rozruszał grę swojego zespołu z przodu, choć od 68. minuty musiał radzić sobie bez pomocy Zagdańskiego, którego zastąpił dawno niewidziany w łódzkim zespole Filip Burkhardt (później Kocota zastąpi jeszcze Mateusz Gamrot).
Co ważne – nie przeszkodziło to Ukraińcowi we wpisaniu się na listę strzelców! Zanim jednak do tego doszło „Żenia” sfaulował gracza rywala tuż przed bramką łodzian, sędzia podyktował rzut wolny dla Gwardii, a strzał byłego ełkaesiaka Kamila Poźniaka kapitalnie obronił Kołba.
Zaraz po tym akcja przeniosła się na drugą stronę boiska. Tym razem stały fragment gry wykonywali goście, Bartosz Widejko znakomicie dośrodkował w swoim stylu na pole karne, a tam najwięcej sprytu wykazał Radionov, którego pierwszy strzał zablokował obrońca, ale dobitki zatrzymać już nie zdołał, łodzianie objęli więc w Koszalinie prowadzenie (0:1). Gwoli ścisłości należałoby dodać, że nasza radość mogła trwać krótko, bo już sto osiemdziesiąt sekund później łodzian po uderzeniu Szuberta uratował słupek.
Ekipa z Pomorza Środkowego do samego końca nie zamierzała godzić się ze stratą punktów i w szesnastce ŁKS-u jeszcze kilkukrotnie dochodziło do groźnych spięć (w doliczonym czasie gry świetnie interweniował Kamil Rozmus po tym jak za linią boczną pola karnego jeden z rywali zdołał oszukać Kołbę), koniec końców arcyważne trzy punkty – zdobycz na wagę pozycji wicelidera drugiej ligi na zakończenie roku – zgarnęli „Rycerze Wiosny”. I o to chodzi!
19. kolejka II ligi / Gwardia Koszalin 0:1 ŁKS Łódź (0:0)
Składy:
Remek Piotrowski