Klub

Oskar Koprowski: Ostatnie miesiące zrobiły ze mnie twardego gościa

05.12.2019

05.12.2019

Oskar Koprowski: Ostatnie miesiące zrobiły ze mnie twardego gościa

Pół roku z dala od domu wiele mi dało. Nabrałem więcej odwagi, nauczyłem się cierpliwość i samodyscypliny – przyznaje Oskar Koprowski, który na sezon 2019/20 został wypożyczony z ŁKS-u do drugoligowego Gryfa Wejherowo.

Jak podsumujesz zakończoną właśnie rundę?

Hmm, ciężko powiedzieć coś pozytywnego po zakończonej rundzie. Trzeba podnieść się w ciężkiej sytuacji, wyciągnąć wnioski oraz zamknąć tą bardzo trudną dla nas rundę, a zimą przygotować się lepiej do kolejnej rundy, która będzie dużo trudniejsza. Jak to mówią: nie zwycięstwo, lecz porażka kształtuje charakter.

Czego nauczyły Cię ostatnie miesiące?

Ostatnie miesiące były dla mnie bardzo ciężkie. Tak naprawdę pierwszy raz byłem tak daleko od domu i musiałem dawać ze wszystkim radę sam. Jak to mama mówi: „jesteś już dużym chłopcem i musisz brać odpowiedzialność na siebie”. Na pewno ostatnie miesiące zrobiły ze mnie twardego gościa, który nigdy się nie podda i zawsze będzie trwał w tym co kocha za wszelką cenę. Nabrałem więcej odwagi, nauczyłem się cierpliwość i samodyscypliny.

Trudno było się przestawić na drugoligowe granie?

Nie, nie był to dla mnie duży problem, ponieważ już w Łodzi miałem przyjemność rywalizować z dużo lepszymi zawodnikami niż ci, którzy są w drugiej lidze. Choć wiadomo, że ta liga nie jest łatwa i każda drużyna ma w swoim zespole jakaś „perełkę”. Wpłynęło to na mnie jednak tylko motywująco i wiedziałem, że mam już do czynienia z prawdziwymi mężczyznami. Wiedziałem, że muszę im pokazać, że jestem twardym gościem z ŁKS-u.

A jak oceniasz siebie sportowo na zakończenie rundy jesiennej?

Oceniam siebie pozytywnie. Pomimo słabych wyników uważam, że nabrałem pewności siebie, złapałem doświadczenie, które w piłce jest bardzo cenne i wiem, że na tak wysokim poziomie nie ma miękkiej gry. Wiadomo zdarzały się błędy, ale staram się wyciągać wnioski, aby już ich więcej nie popełnić i stawać się lepszym zawodnikiem.

Jesteś zadowolony z wypożyczenia do Gryfa?

Pewnie, że jestem zadowolony. Wiele nauczyło mnie to wypożyczenie, spotkałem tam wielu sympatycznych ludzi, którzy chcą pomóc zawodnikom i są w tym klubie na dobre i na złe.

Dużo czasu potrzebowałeś na aklimatyzacje w nowym miejscu?

Nie, szybko się zaaklimatyzowałem. Można powiedzieć, że potrzebowałem trzech dni na zobaczenie gdzie co jest. Plus był taki, że już od samego początku, gdy tam pojechałem, mieszkał ze mną kolega z drużyny, który nocował u mnie, bo jeszcze szukał dla siebie mieszkania. We dwóch od samego początku było łatwiej.

Była okazja poznać trochę lepiej Trójmiasto i inne nadmorskie miejscowości?

Jasne. Kiedy tylko miałem dzień wolny i była u mnie moja dziewczyna, jeździliśmy do Gdyni lub do Sopotu pozwiedzać albo odpocząć na plaży.

A jak radziłeś będąc pierwszy raz tak daleko od domu?

Akurat z tym nie było jakiegoś wielkiego problemu, choć wiadomo, że na samym początku telefonowałem do taty i pytałem: „tatuś, jak wstawić sportowe rzeczy, jak ręczniki, jak pościel..?”. Tato szybko wytłumaczył i wszystko wiedziałem. Jeżeli chodzi o gotowanie, to oczywiście telefon do dziewczyny lub teściowej, które szybko wytłumaczyły mi co i jak zrobić, chociaż nie ukrywam, że nie raz przypaliłem garnek… Sprzątania natomiast nie było za dużo, bo miałem małą kawalerkę, więc dawałem sobie z tym świetnie radę.

Zdążyłeś stęsknić się za Łodzią?

Bardzo się stęskniłem, w Wejherowie nie miałem tylu znajomych, co mam w Łodzi, bo można powiedzieć, że tutaj się przecież wychowałem. Lecz przez cały czas byłem w stałym kontakcie z chłopakami z ŁKS-u.

Co powiesz o atmosferze na meczach w Wejherowie? Po incydencie w Pucharze Polski wiele osób postrzega stadion Gryfa na wskroś negatywnie…

Wiadomo, nie jest to taka sama atmosfera jak w Łodzi przy Al. Unii 2, lecz fajnie, że są osoby, które przychodzą na mecze i wspierają ten klub. Nas zawodników bardzo cieszy fakt, że oni są i nas dopingują, bo piłka nożna bez kibiców nie jest już taka sama. Dla kibiców każdy mecz to jest święto, a my dzięki nim czujemy się pewniej na boisku.

Jak scharakteryzujesz swój obecny zespół?

Na pewno jesteśmy młodym zespołem, któremu brakuje jeszcze doświadczenia. Ale właśnie po to tutaj jesteśmy, żeby to doświadczenie zdobywać.

Nie nudzi Ci się w Wejherowie?

Nie, zawsze mam co robić. Treningi mamy codziennie, więc tego czasu wolnego nie jest za dużo. Wiadomo, że gdy mam wolny wieczór, to nie narzekam na brak zajęć. Umawiamy się z chłopakami, żeby pograć w Fifę albo pójść na siłownię czy też spotkać się przy kawce i porozmawiać.

Najmniej punktów, najmniej zwycięstw, najmniej bramek zdobytych i najwięcej bramek straconych. Czy po takiej jesieni w klubie czuć jeszcze wiarę w uratowanie drugiej ligi?

Jak już mówiłem, była to dla nas bardzo ciężka runda, lecz patrząc po historii Gryfa – nie z takich opresji ten klub już wychodził. Wiadomo, że sytuacja jest ciężka, lecz myślę, że w tym klubie nikt się nie podda i wszyscy będą walczyli do samego końca.

Co było największą bolączką Gryfa w tym sezonie?

Przed sezonem przyszło tutaj około 18 nowych chłopaków i dużo młodych zawodników. Myślę, że największą bolączką był brak dwóch doświadczonych zawodników, którzy pilnowaliby boiskowej dyscypliny młodszych zawodników i pokazywaliby im jak mają grać. Drugą rzeczą było to, że popełnialiśmy dużo indywidualnych błędów, po których traciliśmy bramki. Potem od razu wkradał się stres i brak pewność siebie.

Dwa sezony temu zdążyłeś zaliczyć cztery symboliczne występy w drugiej lidze z ŁKS-em. Jak się zmienił poziom tych rozgrywek przez ten czas?

Ciężko ocenić, jak się zmienił poziom, ale myślę, że nie zmienił się bardzo. Wiadomo, że gra w ŁKS-ie była zupełnie inna niż w Gryfie, bo w ŁKS-ie to my mieliśmy ciągle piłkę i utrzymywaliśmy się w grze. To my szukaliśmy miejsca, gdzie możemy zaskoczyć rywala, który się bronił jedenastoma zawodnikami. W Gryfie to my się bronimy, dajemy grać drużynom przeciwnym i staramy się ich skontrować.

Czy śledzisz na bieżąco losy ŁKS-u w PKO Ekstraklasie?

Jasne, że śledzę. Jeżeli tylko mam możliwość, oglądam każdy mecz, który jest transmitowany. Jestem zadowolony z gry kolegów, którzy mają nakreślony plan i konsekwentnie go realizują. Jestem przekonany, że bardzo dobrze przepracują okres zimowy, po którym każdy z nich będzie czuł się jeszcze pewniej i to wszystko zaowocuje utrzymaniem w Ekstraklasie.