Klub

Jakub Romanowicz: Czekam na premierowego gola i kolejne asysty

03.12.2019

03.12.2019

Jakub Romanowicz: Czekam na premierowego gola i kolejne asysty

Cieszę się, że mam możliwość, aby ogrywać się w tym roku w drugiej lidze. Dzięki temu staję się dojrzalszym zawodnikiem, który coraz lepiej i coraz pewniej radzi sobie w różnych sytuacjach na boisku – mówi 19-letni Jakub Romanowicz, który na sezon 2019/20 został wypożyczony z ŁKS-u do drugoligowej Pogoni Siedlce.

Jak podsumujesz zakończoną właśnie rundę?

Na pewno nie zadowala liczba punktów, które zdobyliśmy. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę to, co prezentowaliśmy na boisku. A indywidualnie? No cóż, na pewno nabrałem trochę doświadczenia jako zawodnik. Może tych minut nie było do końca tyle, ile oczekiwałem, ale to chyba normalne, że każdy chce grać wszystkie mecze od A do Z. Ogólnie to półrocze oceniam jednak na plus.

Czego nauczyły Cię ostatnie miesiące?

Z pewnością twardszej gry. W drugiej lidze już nie ma zmiłuj. Dotąd lubiłem grać pod siebie, dużo kiwać jeden na jeden i od czasu do czasu coś „przybajerować” na boisku. Dzięki grze w Pogoni teraz szybciej podejmuję decyzję i częściej gram na jeden kontakt, bo wiem, że jeśli zbyt długo będę trzymał piłkę, to szybko zostanę – mówiąc kolokwialnie – skasowany przez rywali.

Trudno się było przestawić na drugoligowe granie?

Nie było z tym źle. Może przez pierwsze dwa czy trzy spotkania musiałem się trochę przyzwyczaić do innego sposobu gry, ale potem było już z górki. Codzienne treningi z zawodnikami ogranymi już w drugiej lidze dały szybko oczekiwany efekt. A gdy zacząłem grać więcej, to automatycznie też nabrałem większej pewności. Nie było wyjścia, musiałem się przestawić i tyle.

Czyli na razie jesteś zadowolony z wypożyczenia do Siedlec?

Tak. Wiadomo, że możliwość trenowania z drużyną ekstraklasy jest bardzo fajna, ale w moim przypadku dużo lepszą opcją jest teraz gra w drugiej lidze niż w czwartoligowych rezerwach. To jednak zupełnie inny poziom i dlatego cieszę się tak, iż ten rok spędzam w Pogoni.

Dużo czasu potrzebowałeś na aklimatyzację w nowym miejscu?

Bardzo szybko minął mi ten okres aklimatyzacji. Po tygodniu lub dwóch czułem się jak u siebie, bo chłopaki bardzo dobrze mnie przyjęli. Atmosfera w zespole jest super, a nikomu nie muszę chyba tłumaczyć, jak ważny jest to element funkcjonowania każdej drużyny.

Dla Ciebie nie był to bynajmniej pierwszy tak daleki wyjazd od domu, bo wcześniej spędziłeś dwa i pół roku w Białymstoku…

To fakt. Ale w Siedlcach jest też ze mną mój tata i dużo mi pomaga. Mieszka ze mną również jeden kolega, którego znam jeszcze z czasów gry w juniorskich zespołach „Jagi”. Dajemy radę, bo – jak już zostało powiedziane – życie z dala od domu – to już żadna nowość. A mieszkanie też mamy fajne, bo sami je sobie wybraliśmy, a klub nam jedynie dokłada do jego utrzymania.

Zdążyłeś stęsknić się za Łodzią?

Zaglądam do Łodzi średnio co dwa-trzy tygodnie, zależy jak się układa rozpiska meczów. Także jestem w miarę na bieżąco i nie odczuwam specjalnej tęsknoty.

A co powiesz o atmosferze na meczach w Siedlcach?

Na każdym spotkaniu u siebie jest średnio tysiąc do półtora tysiąca kibiców. Na meczach wyjazdowych też pojawia się zwykle jakaś delegacja. A co do samego dopingu, to jest on dosyć zróżnicowany – dużo w tej kwestii jak zwykle zależy od wyniku oraz pogody. Ważne, że kibice są z nami na dobre i na złe i nawet po przegranych wspierają nas, dziękując za walkę.

Jak scharakteryzujesz swój obecny zespół?

Z pewnością w tej ekipie drzemie duży potencjał i mogliśmy zdobyć jesienią znacznie więcej punktów. Zamiast być w czołówce jesteśmy jednak ledwie dwa „oczka” nad strefą spadkową, bo środek drugoligowej tabeli jest w tym roku bardzo wyrównany. W wielu sytuacjach zabrakło nam szczęścia i mamy nadzieję, że wiosną będzie się ono znacznie częściej do nas uśmiechać. Musimy ponadto poprawić naszą grę w ataku pozycyjnym, bo z tym chyba mieliśmy teraz największy problem.

A jak w klubie zostało przyjęto 14. miejsce na koniec roku? Po udanej rundzie wiosennej poprzedniego sezonu apetyty były chyba większe…

Trudno tak jednoznacznie odpowiedzieć, bo gdybyśmy wygrali ostatni mecz w tym roku – z Legionovią – to skończylibyśmy na dziewiątym miejscu, czyli w górnej połówce tabeli. I do miejsca dającego prawo gry w barażach o pierwszą ligę tracilibyśmy raptem trzy „oczka”. Na pewno po wygranych z dwoma silnymi drużynami z Rzeszowa i ze Skrą nastroje były bardzo dobre i szkoda, że na finiszu przytrafił nam się taki słabszy mecz. Biorąc pod uwagę zamieszanie, jakie w trakcie rundy towarzyszyło Pogoni, to i tak ostateczny rezultat trzeba chyba ocenić pozytywnie. Wiosną celem minimum będzie spokojne utrzymanie, ale jeżeli tylko pojawi się szansa na awans, to bez dwóch zdań z niej skorzystamy. Gra się przecież po to, aby wygrywać, a wszyscy w Siedlcach tęsknią za pierwszoligowymi emocjami, które były tu jeszcze wiosną ubiegłego roku.

Czy już wiesz, jak będzie wyglądał Twój zimowy okres przygotowawczy?

Na razie wiem tyle, że trenujemy do końca tego tygodnia, a potem wznawiamy zajęcia w styczniu zaraz po Trzech Królach. Więcej szczegółów poznamy pewnie w najbliższych dniach.

A masz już plany na okres świąteczno-noworoczny?

Spędzę ten czas z rodziną. Żadnych podróży w ciepłe kraje nie planuję, wolę spędzić te dni z najbliższymi i odpocząć w ich towarzystwie. Samo Boże Narodzenie spędzimy za to poza domem, bo to już taka nasza mała rodzinna tradycja, że wyjeżdżamy wtedy i rezerwujemy hotel w jakimś fajnym miejscu w Polsce. W poprzednich latach byliśmy na tej zasadzie między innymi w Mikołajkach oraz w Krakowie i wszystkim bardzo się podobało. Teraz właśnie jesteśmy na etapie ustalania tegorocznej miejscówki.

Czy w międzyczasie śledzisz na bieżąco losy ŁKS-u? Jakie wrażenia z gry kolegów?

Oczywiście, że oglądam wszystkie mecze i jestem w kontakcie z chłopakami. Aż trudno mi uwierzyć, że ŁKS jest tak nisko w tabeli, bo piłkarsko wygląda to naprawdę fajnie w większości meczów. Jestem przekonany, że w drugiej rundzie w parze z dobrą grą przyjdą też wyniki, co powinno się też przełożyć na lepsze miejsce w tabeli. Wyniki drugiego zespołu także bacznie śledzę i z tamtymi chłopakami też trzymam kontakt. Początek po awansie był dla nich ciężki, bo nie spodziewali się, że czwarta liga jest tak fizyczna w porównaniu do okręgówki. Ale szybko się otrząsnęli i zaczęli ładnie gromadzić punkty. Po drodze było kilka parę pechowych remisów, ale i tak uważam, że jesień drugiej drużyny ŁKS-u należy zapisać po stronie pozytywów. Trzymam kciuki, aby wiosna była jeszcze lepsza.