Klub

Michał Brudnicki: Potrzebowałem tego wypożyczenia

20.11.2019

20.11.2019

Michał Brudnicki: Potrzebowałem tego wypożyczenia

Znów jestem w pełni zdrowy i znów granie w piłkę sprawia mi ogromną radość. Pewnie, że tych rozegranych spotkań chciałoby się więcej, ale i tak te ostatnie miesiące spędzone poza Łodzią oceniam jako bardzo pozytywny okres w swoim życiu – podkreśla Michał Brudnicki, 22-letni bramkarz Łódzkiego Klubu Sportowego, który na sezon 2019/20 został wypożyczony do trzecioligowej Unii Janikowo.

Rozmowy z Tobą nie możemy zacząć inaczej niż o pytania o zdrowie. Jak się czujesz i jak Twoje kolano, przez które straciłeś większość poprzednich rozgrywek?

Odpukać, wszystko jest teraz w należytym porządku. Ze spokojem mogę wreszcie powiedzieć, że nareszcie jest tak, jak było przed feralną kontuzją, której nabawiłem się zaraz na początku mojej przygody z ŁKS-em.

A jak oceniasz siebie sportowo na zakończenie rundy jesiennej?

Ciężko jest mi jednoznacznie ocenić ten okres. Jak to w życiu, raz było lepiej, a raz gorzej. Z pewnością nie była to w stu procentach runda taka, jaką sobie zakładałem latem. Chodzi przede wszystkim o liczbę rozegranych spotkań. Odpowiem tak: sportowo czuję się dobrze, odzyskałem dawną dyspozycję i czuję, iż mój rozwój sportowy znów idzie w dobrym kierunku. Ale ze względu na obowiązek wystawiania dwóch młodzieżowców w rozgrywkach trzecioligowych, nie zawsze dane mi było grać, bo w części meczów ze względów taktycznych trener preferował wystawienie jednego z zawodników młodzieżowych właśnie między słupkami.

Ale nie żałujesz tego wypożyczenia?

W żadnym razie. To był bardzo dobry ruch. Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że potrzebowałem takiego kroku, aby móc się odciąć od pewnych rzeczy, przemyśleć różne sprawy i odzyskać radość z grania. W Janikowie to wszystko mi się udało, odbudowałem się do końca jako zawodnik.

Twój bilans jesienny to 9 pełnych spotkań na 17 możliwych, czyli 53 procent ogólnego czasu gry. Dwa spotkania skończyłeś na zero z tyłu, w pozostałych wpuściłeś łącznie 18 goli. Jesteś zadowolony z tego bilansu?

Do zarzucenia mam sobie tylko mecz ze Starogardem, który mi zwyczajnie nie wyszedł. Pozostałym bramkom ciężko było zapobiec, a generalnie roboty miałem sporo cały czas. Czułem, że z meczu na mecz wraca mi niezbędna pewność siebie i coraz lepiej to wszystko wyglądało.

Dużo czasu potrzebowałeś na aklimatyzację w nowym miejscu?

Początkowo z pewnością odczuwałem duży przeskok. Po pierwsze, dotąd mieszkałem w Warszawie i Łodzi, czyli bardzo dużych miastach, a Janikowo ma raptem niecałe 10 tysięcy mieszkańców i wszędzie tutaj swobodnie można dotrzeć na piechotę. Na treningi z klubowego mieszkania mam jedynie 300 metrów, więc do poruszania się po mieście w ogóle nie używam samochodu.

Po drugie, pamiętajmy, że przechodziłem z beniaminka ekstraklasy do beniaminka trzeciej ligi i organizacja obu klubów jest na całkiem innym poziomie. Myślę, że dość szybko przyzwyczaiłem się jednak do panujących tutaj warunków i po prostu robiłem swoje.

A co powiesz o atmosferze na meczach w Janikowie?

Jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że to miasto ma tylko jeden klub i jest nim Unia. Nie mamy konkurencji w postaci silnych drużyn w innych dyscyplinach, więc siłą rzeczy uwaga kibiców skupia się na nas. Dlatego na pierwszych meczach, zanim stadion został dostosowany do wymogów trzecioligowych, bywały sytuacje, że nie wszyscy chętni byli w stanie nabyć wejściówkę. Przydomek Unii, czyli „Duma Kujaw”, nie wziął się z niczego i faktycznie jest to ważny lokalnie klub, którego losami ludzie się interesują. Wiele razy tej jesienie zdarzało mi się, że ktoś zaczepiał mnie w sklepie czy na ulicy i pytał o ostatni mecz albo o kolejny. Mam nadzieję, że na wiosnę to zainteresowanie będzie co najmniej tak samo duże i Unia będzie się mogła pochwalić dobrą frekwencją na meczach domowych.

Jak scharakteryzujesz swój obecny zespół?

Mamy kilku doświadczonych zawodników, ale większość stanowią młodzi piłkarze i nikt nie może o nas powiedzieć, że to drużyna sportowych emerytów. Co ważne, atmosfera w szatni jest bardzo fajna i to bardzo ułatwia wszystkim codzienne funkcjonowanie w klubie. Liderem tego zespołu jest Maciej Mysiak, który grał już w wielu klubach na poziomie ekstraklasy i pierwszej ligi, a teraz dzieli się zdobytymi doświadczeniami z młodszą częścią ekipy.

Nie nudzi Ci się w Janikowie?

Nie. To idealne miejsce, aby skupić się wyłącznie na uprawianiu sportu. Poza treningami z drużyną sporo czasu spędzałem również na siłowni oraz na bieganiu. Mogłem też w jeszcze większym stopniu niż dotychczas oddać się mojej niepiłkarskiej pasji, czyli czytaniu książek. Ostatnio co miesiąc ukazywały się między innymi kolejne tomy „Wojen Wikingów” Bernarda Cornwella i to one głównie zajmowały mi czas wolny przeznaczony na literaturę.

Unia Janikowo to klub na wskroś rodzinny, w którym prezesem jest syn, a trenerem – ojciec. Z punktu widzenia zawodników to chyba całkiem dobra konfiguracja…

No tak, to dość nietypowa sytuacja. Ale faktycznie z perspektywy piłkarza wszystko wygląda w porządku. Każdy wie, co ma robić, a to jest najważniejsze.

Jesień zakończyliście na szóstym miejscu. Jak ten wynik został odebrany w klubie?

Uważam, że jest to miejsce, które oddaje nasze aktualne możliwości. Na samym początku prezes przekonywał mnie, że powinniśmy być w górnej połówce tabeli i rzeczywiście tak jest. Pierwsza część rundy była sporym wyzwaniem, bo drużyna musiała się przestawić z czwartoligowego grania na trzecioligowe. Potem poszło już z górki i na wiosnę będziemy chcieli co najmniej utrzymać się w tej najlepszej szóstce. Bo wiem, że docelowo granie w trzeciej lidze nikogo tu nie zadowoli i ambicje władz klubu sięgają szczebla centralnego.

A jakbyś porównał poziom drugiej grupy trzeciej ligi z pierwszą, którą też zdążyłeś już dobrze poznać przed przyjściem do ŁKS-u?

Pierwsza szóstka drugiej grupy wydaje się być zdecydowanie silniejsza niż w grupie „łódzkiej”. Za to dół tabeli odstaje bardzo, bo jest kilka ekip, które wyraźnie nie nadają się do grania na tym poziomie. Tzw. środek jest natomiast chyba na porównywalnym pułapie.

Strzeliliście najwięcej goli w lidze, ale dużo bramek też straciliście jesienią. To efekt przyjętej z góry taktyki czy tak się po prostu ułożyły niektóre mecze?

Znaczną większość goli straciliśmy po stałych fragmentach gry i indywidualnych błędach, dlatego ten element jest zdecydowanie do poprawy w naszym wykonaniu. Jedno jest pewne, kibice na pewno nie nudzili się na naszych meczach, bo średnio podczas spotkań z udziałem Unii padały cztery gole, a w pewnym momencie ta przeciętna oscylowała nawet wokół pięciu trafień. Jesienią przerobiliśmy chyba wszystkie możliwe scenariusze piłkarskie – od dramatycznych meczów rozstrzyganych w końcówkach po jednostronne widowiska, w tym 0:6 czy 6:1.

Czy już wiesz, jak będzie wyglądał Twój zimowy okres przygotowawczy?

Na razie wiem tyle, że do końca tygodnia trenuję jeszcze w Janikowie, a potem mamy wolne. Ale ja wcale nie czuję się zmęczony tą rundą i dlatego chcę przyjechać do Łodzi, aby do przerwy świątecznej ćwiczyć z ŁKS-em. Nie chcę po prostu tracić bezczynnie czasu, gdy jest możliwość pożytecznie go wykorzystać. Granie w piłkę znów sprawia mi wielką frajdę i chcę w tym roku być aktywny piłkarsko możliwie najdłużej. Na jakiś krótki urlop przyjdzie czas dopiero w okresie świąteczno-noworocznym. Ale raczej nie nastawiam się na żadne podróże na drugi koniec świata.

A który klub z Waszej grupy, oprócz lidera z Kalisza, ma największe na awans?

W moim odczuciu walka o awans rozegra się między KKS-em oraz Radunią Stężyca i Kotwicą Kołobrzeg, do której wypożyczony jest Mikołaj Maschera.

Rozumiem, że w międzyczasie śledzisz na bieżąco losy ŁKS-u?

Oczywiście. Oglądam mecze i jestem w kontakcie z chłopakami. Widziałem, że po dobrym otwarciu sezonu był dołek, ale udało się z niego wygrzebać i jestem pewien, że teraz będzie już tylko lepiej. Bo piłkarsko ŁKS jak najbardziej zasługuje na grę w ekstraklasie. Szkoda zwłaszcza tych meczów, gdzie do wywalczenia punktów zabrakło odrobiny szczęścia, ale i do „Rycerzy Wiosny” musi się ono wreszcie szerzej uśmiechnąć. Liczę, że do końca roku kalendarzowego chłopaki mocno poprawią jeszcze dorobek punktowy.