Akademia

Oskar Koprowski: W każdym meczu daję z siebie sto procent

21.12.2020

21.12.2020

Oskar Koprowski: W każdym meczu daję z siebie sto procent

fot. Łukasz Grochala / Cyfrasport

Oskar Koprowski po dwóch wypożyczeniach wrócił do ŁKS-u i stał się liderem drużyny rezerw, która na półmetku czwartoligowego sezonu zajmuje pierwsze miejsce. Wychowanek ŁKS-u opowiedział nam o minionej rundzie, o tym, czego można spodziewać się po drużynie wiosną, a także co chciałby znaleźć w święta pod choinką.

Na początku rozmowy muszę pogratulować ci całej rundy jesiennej w wykonaniu drużyny rezerw. Spodziewałeś się takiego rezultatu, kiedy dołączałeś do drużyny w sierpniu?

Muszę przyznać, że można było się tego spodziewać. Wracając tutaj, miałem nakreślony plan do zrealizowania jakim był awans do III ligi. Przyszedłem tu z myślą, by wygrywać wszystkie mecze i tego od siebie wymagam wychodząc na boisko. Oczywiście nie wszystkie spotkania da się wygrać, ale wtedy trzeba zremisować i tak też robiliśmy.

Do zespołu dołączyłeś w sierpniu, czyli już w trakcie przygotowań. Od początku wiedziałeś, że wrócisz do ŁKS-u, czy miałeś inne alternatywy?

Po powrocie z wypożyczenia od razu wiedziałem, że tu wrócę. Wiedziałem, gdzie chce kontynuować granie w piłkę. Chciałem wrócić do ŁKS-u. Powrót do mojego klubu, będzie niejako odpoczynkiem po dwóch wypożyczeniach. ŁKS to mój dom, nie ukrywam tego. Dobrze się tu czuję i wiem, że będąc tutaj na każdym treningu, i na każdym meczu daję z siebie sto procent. Wiadomo, że jak się jest z dala od domu to w głowie pojawia się milion myśli. W Łodzi jestem u siebie, jestem o wszystko spokojny i wiem, że wszystko będzie dobrze.

Jaka była runda jesienna dla Oskara Koprowskiego?

Dla mnie była bardzo przyjemna. Czułem, że wszyscy w zespole jesteśmy rodziną, wszyscy się wpieraliśmy i na treningach wyglądaliśmy bardzo dobrze. Muszę przyznać, że czasem na treningach wyglądaliśmy lepiej niż w niektórych meczach. Byłem tym zdziwiony, gdy wychodziliśmy po dobrym tygodniu treningów na mecz i graliśmy bardzo sennie. Mamy dużą rywalizację w zespole i tu może być odpowiedź na to pytanie.

Gdyby nie to, że do zespołu dołączyłeś trochę później do zespołu to miałbyś rozegrane najwięcej minut.

Tak, cieszę się z tego, że uniknąłem choroby i przede wszystkim kontuzji. Za to muszę dziękować, bo wiem, że ktoś nad tym na pewno czuwa. Olek Ślęzak rozegrał kilka minut więcej ode mnie, ale myślę, że ponad 1600 minut w rundzie to i tak bardzo dobry rezultat.

W całej rundzie strzeliłeś kilka goli, które najczęściej rozstrzygały losy spotkania. Któremu z nich towarzyszyły największe emocje?

Najbardziej w pamięci utkwiła mi bramka z Orłem Nieborów w doliczonym czasie gry (ŁKS II do 90 minuty przegrywał 1:2, a ostatecznie wygrał – przyp. red), która dała nam trzy punkty. Pod względem emocjonalnym zdecydowanie była to najlepsza bramka.

W ciągu 18 spotkań, zagrałeś chyba na każdej możliwej pozycji, być może z wyłączeniem pozycji napastnika, gdzie się najlepiej odnajdujesz?

Zgadza się, chociaż na pozycji nr 9 też bym się odnalazł. Najlepiej czuję się na lewej obronie. Mam predyspozycję na tę pozycję. Lubię dużo biegać, potrafię dobrze dośrodkować z boku boiska, no i jestem lewonożnym zawodnikiem.

Runda jesienna za nami, a co przed nami?

Teraz na pewno czeka nas chwila odpoczynku. Przerwa świąteczna to zawsze jest dobry okres na wyciszenie się. Od stycznia wracamy jednak do ciężkiej pracy. Runda wiosenna będzie zależała przede wszystkim od okresu przygotowawczego, ale jestem o ten okres spokojny. Mamy dobrych trenerów, którzy wiedzą co robią i w jaki sposób najlepiej nas przygotować. Wierzę, że runda rewanżowa będzie dopełnieniem formalności zakończona awansem do III ligi.

Czy jesteście w stanie powtórzyć wiosną rezultaty z jesieni?

Do każdego meczu podchodzę z wiarą i pewnością siebie. W każdym meczu musimy zdobyć trzy punkty. Jeżeli chcemy awansować to po prostu musimy wygrywać mecze. Młodszym zawodnikom już w szatni mówiłem, że na wiosnę mecze z czołowymi drużynami ligi rozegramy przy ul. Minerskiej. To będzie nasz duży atut. Na wyjeździe z nimi nie przegraliśmy, teraz atuty pokażemy na własnym boisku. Mam nadzieję, że wszystko potoczy się po naszej myśli.

Przed nami nowy rok. Jakie plany i ambicję masz na 2021?

Stąpam twardo po ziemi, nie zakładam sobie, żadnych celów. Idę swoją obraną drogą, chcę każdego dnia udowadniać, że jestem dobrym zawodnikiem. Chcę udowodnić trenerom i dyrektorowi sportowemu, że zasługuję na grę w pierwszym zespole i mam nadzieję, że taka szansa zagrania w pierwszym zespole się pojawi. To jest mój cel. Zagrać w pierwszej lidze, w ŁKS-ie.

Cieszyłbyś się bardziej z debiutu w pierwszym zespole, czy awansu z zespołem rezerw do III ligi?

Dla mnie najważniejszy w tej chwili jest rozwój. Chcę, żeby nasze drużyny się rozwijały i ja również chcę się rozwijać. Najbardziej cieszyłbym się z dwóch awansów, będąc jednocześnie częścią obu tych zespołów.

Czy masz gdzieś z tyłu głowy myśl, że fajnie byłoby dostać szansę na zaprezentowanie umiejętności pod okiem Wojciecha Stawowego?

Mam taką nadzieję, że nadarzy się taka okazja. Wtedy dam z siebie wszystko i udowodnię, że zasługuję na bycie w pierwszym zespole ŁKS-u na stałe.

Zanim wrócisz do treningów, czeka cię trzytygodniowa przerwa. Jak zamierzasz spędzić czas wolny?

Teraz niestety nie ma dużej możliwości, gdzieś wyjechać z uwagi na wszystkie obostrzenia. Chcę więc nadrobić czas z rodziną, dużo z nimi rozmawiać. Praktycznie przez ostatni rok nie było mnie w domu, grałem na wypożyczeniach w innych miastach. Odkąd wróciłem, teoretycznie jestem w domu, ale codzienne treningi i dojazdy do Łodzi, w weekend mecze. Rzadko widuję się więc z rodzicami, dlatego wiem, że święta spędzę przede wszystkim z nimi. Gdyby jednak nadarzyła się okazja to chciałbym z dziewczyną pojechać na weekend do Zakopanego, pochodzić po górach. Bardzo to lubię.

I na koniec ostatnie pytanie. Co chciałbyś znaleźć pod choinką 24 grudnia, gdy na niebie zaświeci się pierwsza gwiazdka?

Tylko jeden prezent – bilet na lot z pierwszą drużyną na obóz do Turcji.


Rozmawiał: Mateusz Żegota