W niedzielę w ramach ostatniej kolejki rundy zasadniczej piłkarze ŁKS-u zmierza się ze Śląskiem we Wrocławiu. Jesienią w Łodzi lepsza o jedną bramkę okazała się drużyna trenera Vítězslava Lavički.
Po wznowieniu rozgrywek piłkarskiej PKO Ekstraklasy ełkaesiacy dwa mecze przegrali i jeden zremisowali. W ubiegłą środę beniaminka wypunktowała Jagiellonia Białystok, a że swój mecz wygrała też Wisła Kraków, strata do „bezpiecznego” trzynastego miejsca w tabeli urosła do trzynastu punktów. Do końca sezonu pozostało osiem kolejek.
Bez Serba i Słoweńca
Trener Wojciech Stawowy ostatnią porażkę na własnym stadionie wziął na siebie i przeprosił kibiców za postawę zespołu. Szansę na rehabilitację łodzianie otrzymają w niedzielę we Wrocławiu, gdzie w ostatniej kolejce rundy zasadniczej zmierzą się z zajmującym obecnie miejsce na ligowym podium Śląskiem.
– Zamierzamy walczyć do końca. Chcemy, by po każdym naszym meczu nikt nie mógł nam zarzucić tego, że nie zagraliśmy honorowo. Nie chcemy się wstydzić – powiedział po ostatnim meczu szkoleniowiec ŁKS-u, który w roli trenera dwukrotnie rywalizował z ekipą z Dolnego Śląska i jego zespoły zdobyły w tych starciach w sumie trzy punkty.
W niedzielę sprawa też nie będzie prosta, tym bardziej że na ekstraklasowe zwycięstwo na boisku Śląska kibice ŁKS-u czekają już 28 lat, kiedy bramki wrocławian strzegł jeszcze Adam Matysek, a po bo boisku biegali Janusz Kaczówka, Tomasz Wieszczycki i Grzegorz Krysiak. Każda nawet najgorsza passa kiedyś się kończy i z pewnością na to, tak jak i na poprawę gry wszystkich formacji, liczyć będzie w najbliższy weekend nowy trener łodzian.
We Wrocławiu należy się spodziewać co najmniej jednej zmiany w wyjściowej jedenastce beniaminka. Z powodu nadmiaru żółtych kartek kolegom nie pomoże Dragoljub Srnić, a i rezerwowy w środowym pojedynku z Jagiellonią obrońca Tadej Vidmajer z tego samego powodu zostanie w Łodzi. Do składu zapewne wróci natomiast Maciej Dąbrowski (w środę pauzował z powodu kartek).
Śląsk zagra na „maksa”
W środę Śląsk Wrocław pokonał Wisłę Płock (2:1). Dzięki temu zwycięstwu podopieczni Vítězslava Lavički nie tylko zapewnili sobie grę w grupie mistrzowskiej, ale i awansowali na trzecie miejsce w tabeli.
– Przedsezonowy cel zdołaliśmy zrealizować, ale przed nami jeszcze osiem spotkań, w tym ten ostatni w rundzie zasadniczej, który jest dla nas wszystkich dużym wyzwaniem, bo chcemy zdobyć kolejne punkty. Cieszę się, że w Płocku dwa gole zdobyliśmy z gry. Z tym mieliśmy dotąd problem – powiedział czeski szkoleniowiec na przedmeczowej konferencji prasowej.
Wrocławianie w tym roku jeszcze nie przegrali na własnym boisku, a w trakcie całego sezonu komplet punktów wywiozła stamtąd tylko Legia Warszawa (grudniowe zwycięstwo wicemistrzów Polski 3:0). W pozostałych trzynastu domowych spotkaniach Śląsk odniósł siedem zwycięstw (sześć z nich różnicą jednej bramki), a sześciokrotnie podzielił się punktami (bramki u siebie: 25-20).
Szkoleniowiec Śląska będzie miał do dyspozycji niemal wszystkich zawodników. Zdrowy jest Filip Marković (miał niegroźne jak się okazało problemy zdrowotne w Płocku), więc pod znakiem zapytania stoi jedynie występ Guillermo Cotugno.
– ŁKS ma swoje problemy, ale potrafi grać piłką. Walczą o swoje szanse i na pewno nie oddadzą nam łatwo punktów. Musimy zagrać na maksa, tak jak w spotkaniu z Wisłą Płock – stwierdził czeski szkoleniowiec, który liczy zapewne w ofensywie przede wszystkim na Słowaka Róberta Picha i Hiszpana Erika Expósito, autorów trzynastu goli dla Śląska w tym sezonie.
Niedzielne spotkanie rozpocznie się o godz. 18. Sędziuje Paweł Gil z Lublina, który tym razem nie będzie mógł skorzystać z pomocy systemu VAR. Mecz ŁKS-u ze Śląskiem zobaczymy na antenie Canal+ Sport w ramach Multiligi+ oraz w całości za darmo w nowej usłudze Canal+ Online.
📰 Czytaj więcej: