W 28. kolejce PKO Ekstraklasy ŁKS podzielił się punktami z Rakowem Częstochowa. Goście objęli prowadzenie po bramce Carlosa Morosa Gracia, ale już na początku drugiej połowy do remisu doprowadził Jarosław Jach.
Z Maciejem Wolskim na prawej stronie defensywy i Adrianem Klimczakiem na lewej obronie rozpoczął ŁKS mecz z Rakowem. Trener Wojciech Stawowy wyjaśniał przed spotkaniem, że zdecydował się na te dwie zmiany nie ze względu na zastrzeżenia do postawy Tadeja Vidmajera i Jana Grzesika w poprzednim spotkaniu z Górnikiem, a nieco innego pomysłu na organizację gry swojego zespołu.
Raków blisko połowę swej zdobyczy bramkowej zawdzięcza w tym sezonie stałym fragmentom gry i właśnie za sprawą rzutów wolnych oraz rożnych sprawiał ełkaesiakom w niedzielę najwięcej problemów, w czym swoją drogą łodzianie odrobinę mu pomogli, często przekraczając przepisy w tych najbardziej newralgicznych sektorach boiska.
Już w 2. minucie po dośrodkowaniu Petra Schwarza niecelnie główkował Sebastian Musiolik, w 12. minucie po dalekim podaniu Jarosława Jacha zaspała łódzka defensywa, lecz Brown Forbes przeniósł futbolówkę nad poprzeczką, a po szybkim rozegraniu piłki z autu i centrze Damiana Bartla naciskany przez Macieja Wolskiego Kostarykanin nie trafił do siatki z pięciu metrów.
Ełkaesiacy odgryźli się w 22. minucie. Ricardo Guima wypatrzył w szesnastce gospodarzy Macieja Wolskiego, ten odegrał piłkę na szesnasty metr, skąd z kolei niecelnie uderzył Łukasz Sekulski. Co nie wyszło napastnikowi, powiodło się dziesięć minut później obrońcy. I jak na ironię losu, choć to częstochowianie co rusz zagrażali bramce Arkadiusza Malarza po stałych fragmentach gry, ełkaesiacy swoją bramkę zdobyli właśnie po rzucie rożnym. Z narożnika dośrodkował Pirulo, a największym sprytem w polu karnym Rakowa wykazał się Carlos Moros Gracia (1:0).
Raków nie czekał na przerwę i jeszcze w pierwszej połowie dwukrotnie zagroził łódzkiej bramce, a to, że podopieczni trenera Marka Papszuna nie cieszyli się w pierwszej połowie z gola wyrównującego zawdzięczaliśmy przede wszystkim Arkadiuszowi Malarzowi. Doświadczony golkiper obronił dwa bardzo groźne strzały głową piłkarzy Rakowa, a drugą z tych interwencji (uderzał Petr Schwarz) bez krzty przesady należałoby opatrzyć grawerunkiem „klasa światowa”.
Niestety, częstochowianie dopięli swego tuż po przerwie i oczywiście uczynili to za sprawą dobrego dośrodkowania z rzutu wolnego Petra Schwarza i celnego strzału głową Jarosława Jacha. ŁKS częściej utrzymywał się przy piłce, wymienił też więcej od rywali dokładnych podań, szwankowało natomiast tzw. ostatnie podanie, jak w 54. minucie, gdy Pirulo zbyt długo zwlekał z podaniem do Adama Ratajczyka i obiecująca kontra łodzian zakończyła się na strachu trenera Marka Papuszuna i spółki.
W kolejnych minutach bliscy szczęścia byli jeszcze Ricardo Guima (skiksował w 56. minucie) i Michał Trąbka (strzał młodego pomocnika w ostatniej chwili zablokował obrońca Rakowa), natomiast w końcówce spotkania Jakub Szumski dwukrotnie znalazł się w poważnych opałach, niestety dla ełkaesiaków i tym razem – najpierw Antonio Domínguez huknął z kilkunastu metrów tuż obok słupka, a chwilę później bramkarz Rakowa obronił kąśliwe uderzenie Michała Trąbki z narożnika szesnastki. Dodajmy, że nieco wcześniej po drugiej stronie boiska po kolejnym dośrodkowaniu z rzutu wolnego na nasze szczęście pomylił się pozostawiony bez opieki Brown Forbes.
Koniec końców starcie beniaminków zakończyło się podziałem punktów. W środę piłkarze ŁKS zmierzą się na własnym stadionie z Jagiellonią Białystok.
28. kolejka PKO Ekstraklasy / Raków Częstochowa – ŁKS Łódź 1:1 (0:1)
Składy: