Klub

Kazimierz Moskal: Czekamy na sygnał

14.04.2020

14.04.2020

Kazimierz Moskal: Czekamy na sygnał

fot. Artur Kraszewski

– Dziś reagujemy na bieżąco, z tygodnia na tydzień, choć oczywiście nadal jesteśmy przez całą tę sytuację zawieszeni w próżni – mówi Kazimierz Moskal, trener piłkarzy ŁKS.

Jak wygląda życie trenera ŁKS w czasach epidemii?

Jest dziwne, bo taki teraz właśnie dziwny nastał czas.

I w jaki sposób w ten dziwny czas pracuje pierwsza drużyna Łódzkiego Klubu Sportowego?

Jestem w stałym kontakcie ze sztabem trenerskim i piłkarzami. Zawodnicy otrzymali od nas harmonogram indywidualnych zajęć. Przesłaliśmy im także filmiki z instruktażem pokazującym, w jaki sposób mogą ćwiczyć w domu. Do tego, o ile jest to możliwe, dwa razy w tygodniu mają za zadanie odbyć trening biegowy. Reakcje są różne. Część naszych piłkarzy dysponuje rowerkami stacjonarnymi, co ułatwia sprawę, choć oczywiście nie sposób tego wszystkiego porównać z normalnymi zajęciami na boisku.

Czyli czekacie.

Tak, czekamy na sygnał. Na informację na temat tego, kiedy będziemy mogli wrócić do normalnych treningów. Każdy dzień wiąże się z niepewnością. Wszystko to bardzo nam się dłuży i staje się monotonne.

Na coś tak irracjonalnego, co nasuwa skojarzenia z filmami sci-fi, można się w ogóle przygotować?

Nie można. Zastanawiam się na przykład nad tym, jak to może wyglądać, gdybyśmy musieli dograć ten sezon rozgrywając mecze co trzy dni. Po długim okresie bez treningów stricte piłkarskich mogą być z tym duże kłopoty. Na coś takiego jak ta epidemia nie sposób się przecież przygotować. Dziś reagujemy na bieżąco, niejako z tygodnia na tydzień i nadal jesteśmy przez całą tę sytuację zawieszeni w próżni.

Jak mogą wyglądać te ewentualnie dokończone rozgrywki?

Ciężko mi powiedzieć, ale kiedy pomyślę sobie, że zawodnicy niejako z marszu musieliby rozegrać tak dużą liczbę spotkań w krótkim czasie to mam poważne obawy. Pod względem widowiska, pod względem jakości piłkarskiej może to wyglądać słabo i dotyczy to wszystkich drużyn. Pojawiają się przy tym pytania, na przykład o to, ile będziemy mieli czasu, aby przywrócić zawodników do normalnej dyspozycji.

Wiemy już, że epidemia wywróciła do góry nogami piłkarski kalendarz. Co jeszcze pana zdaniem w podobny sposób zdoła wywrócić?

Wszyscy już wiemy, że epidemia wpłynie na nasze życie, nawet gdy to życie w końcu wróci do tzw. normalności. Sport odczuje jej skutki zapewne w podobnym stopniu jak chociażby gospodarka. Dla klubów występujących w ekstraklasie na pewno problemem jest dziś brak środków z telewizji. Mówi się dużo o rezygnacji piłkarzy z części wynagrodzenia, ale to przecież nie załatwi wszystkiego. W Pogoni Szczecin dwóch zawodników już odeszło z klubu, w tym Zvonimir Kožulj, który moim zdaniem znacząco wpływał na grę tego zespołu. Niewykluczone, że pójdzie to w tę właśnie stronę. Kluby, które były dotąd rozsądnie zarządzane powinny sobie poradzić. Pozostałe mogą mieć kłopoty.

Ciężko rozmawia się dziś o piłce nożnej, ale nie można wykluczyć, że wkrótce przyjdzie nam podsumować piłkarską wiosnę…

Przegrany w Kielcach mecz z Koroną to z pewnością coś poniżej naszych oczekiwań, coś co psuje ogólne nienajgorsze wrażenie [mowa o 2020 roku – przyp. red.]. Chcieliśmy tam zgarnąć komplet punktów, co pozwoliłoby wyprzedzić właśnie Koronę i tym samym powiększyć dorobek punktowy. To był ważny mecz, dlatego tak bardzo bolała mnie ta porażka.

W pierwszej rundzie z rywalami, z którymi rywalizowaliśmy w tym roku ŁKS zdobył tylko trzy punkty. Wiosną dwa razy tyle.

Patrząc na to w taki matematyczny sposób na pewno jest lepiej. W meczach z Legią w Warszawie, Pogonią Szczecin czy Zagłębiem Lubin nie wyglądaliśmy źle. Oczywiście także i w części spośród tych meczów czegoś nam zabrakło i szkoda mi na przykład dwóch straconych punktów w zremisowanym koniec końców spotkaniu z Wisłą Płock w Łodzi. Ogólnie rzecz biorąc w tych meczach, wyjąwszy pojedynek z Koroną Kielce, nie graliśmy źle.

Kiedy rozmawialiśmy pod koniec roku powiedział pan, że ten zespół musi sobie lepiej radzić z niepowodzeniami. Radził sobie z nimi lepiej wiosną?

Zimą dołączyło do nas kilku nowych zawodników. Myślę, że to pomogło, bo wprowadzili do zespołu trochę inny mental. I to pozytywnie wpłynęło na szatnie.

A pan radzi sobie z kwarantanną? Ludzie różnie teraz reagują…

Cóż, siedzę w domu. Mam kawałek ogrodu, więc krzątam się to tu, to tam. Oglądam też czasami telewizję. I czekam na sygnał, kiedy będzie można wrócić do normalnej pracy.


Rozmawiał: Remek Piotrowski