Drużyna

Poznajcie pierwszą ligową „jedenastkę” ŁKS

02.04.2021

02.04.2021

Poznajcie pierwszą ligową „jedenastkę” ŁKS

fot. z archiwum Jacka Bogusiaka

Mecz z GKS-em Bełchatów zbiegnie się z 94. rocznicą premierowego spotkania łodzian w ekstraklasie. Przypominamy „jedenastkę”, która reprezentowała barwy ŁKS-u w pierwszym w historii meczu łodzian o ligowe punkty.

Łódzki Klub Sportowy jest jednym ze współtwórców ligi polskiej i zarazem uczestnikiem premierowej edycji rozgrywek, które dziś znamy pod nazwą ekstraklasa. Trzeciego kwietnia 1927 roku ŁKS rozegrał na boisku przy ul. Wodnej pierwszy ligowy mecz, zdobył pierwsze ligowe punkty i pierwsze ligowe gole oraz odniósł pierwsze ligowe zwycięstwo. Przed Wami „jedenastka”, która 94 lata temu rozpoczęła wygrany 2:0 mecz z Turystami Łódź.

Józef Mila

W sobotę między słupkami bramki ełkaesiaków stanie zapewne Arkadiusz Malarz, a dziewięćdziesiąt cztery lata temu dostępu do bramki łodzian strzegł Józef Mila, pierwszy spośród świetnych bramkarzy ŁKS-u, cenionych nie tylko w mieście włókniarzy. „Mila w bramce okazał się bardzo przytomnym i odważnym graczem” – doceniło golkipera po meczu „Łódzkiego Echo Wieczorne”. Z wykształcenia prawnik, na boisku śmiało dyrygował obroną drużyny „czerwonych”, a jego donośny okrzyk „moja!” znała cała Łódź. W starciu z Turystami nie skapitulował, chociaż rywale egzekwowali rzut karny. Aleksander Kubik nie trafił w światło bramki.

Wawrzyniec Cyl

Pierwszy reprezentant Polski z ŁKS i zarazem pierwszy olimpijczyk z łódzkiego klubu karierę piłkarską rozpoczął w ataku, ale potem został przesunięty do defensywy. Pracował jako księgowy, w ŁKS-ie długo pełnił funkcję kapitana drużyny i należał do ulubieńców kibiców. Trudno się dziwić, bo popularny „Wosiek” był niezwykle lojalny i pozostał wierny klubowi nawet po zakończeniu kariery sportowej. Dziś w Łodzi znajduje się ulica jego imienia.

Antoni Gałecki

„Niezmordowany i pewny Gałecki” w drugiej połowie meczu z Turystami, kiedy gospodarze rzucili się do odrabiania strat, wraz z Wawrzyńcem Cylem postawił przed bramką Józefa Mili zaporę nie do przebycia. Bardzo wiele zawdzięczał trenerowi Lajosowi Czeislerowi. W barwach ŁKS-u zadebiutował pod wodzą węgierskiego szkoleniowca półtora roku wcześniej w wygranym 13:0 meczu z Widzewem. Z czasem Antoni Gałecki stał się symbolem ŁKS-u, jednym z najlepszych obrońców w historii klubu, a dzięki świetnej postawie na boisku, dostąpił też zaszczytu reprezentowania barw narodowych. Wystąpił  na Igrzyskach Olimpijskich i w słynnym meczu z Brazylią, czyli historycznym, bo pierwszym spotkaniu „biało-czerwonych” na mundialu.

Józef Mikołajczyk

„Mikołajczyk szachował sprytnie rywala” – napisze po meczu jeden ze sprawozdawców. W lidze ten sympatyczny kupiec rozegrał zaledwie siedem spotkań, zwykle bowiem występował w drużynie rezerw, jednak w pojedynku z Turystami pojawił się na boisku od pierwszej minuty w pomocy i spisał się bez zarzutu. Andrzej Gowarzewski wspominał w jednej ze swych książek, że sylwetką Józef Mikołajczyk przypominał bohatera komedii filmowej i dlatego nazywano go „Hrabia Rondoli”. – „Szybki, ruchliwy, bawił widownię walcząc o piłkę na krzywych, pałąkowatych nogach” – napisał historyk futbolu.

Antoni Trzmiel

„Był wszędzie, widać go było, gdy bronił własnej bramki i popisywał się często strzałami na bramkę” – chwalił ełkaesiaka po meczu jeden z łódzkich dziennikarzy. Wychowanek ŁKS-u na życie zarabiał jako mechanik w zajezdni tramwajowej, a na boisku, w tym także w tamtym meczu z Turystami, występował na środku pomocy, specjalizując się przede wszystkim w zatrzymywaniu akcji rywala, więc pełnił rolę, którą potem pełnić będzie najpierw stoper, a następnie defensywny pomocnik. Czołowa postać tamtego zespołu, więc nie wypada o nim nie pamiętać.

Kazimierz Jasiński

Kolejny z wychowanków ŁKS-u, który na boisku „kulom się nie kłaniał”. Zanim miano boiskowego wojownika nadaliśmy Grzegorzowi Krysiakowi, za takiego przed wojną uchodził właśnie popularny „Kasza”, zresztą to pierwszy zawodnik w historii ligowych rozgrywek usunięty przez sędziego z boiska. W meczu z Turystami opuścił przedwcześnie boisko i to także za jego sprawą prasa pisała następnego dnia, że „zawody footbalowe to nie walka byków”. Cóż zrobić, pan Kazimierz nie odstawiał nogi.

Jan Durka ⚽⚽

„W ataku rej wodził Durka”… Prawoskrzydłowy został bohaterem meczu z Turystami, bo to on zdobył dwa pierwsze historyczne gole dla łódzkiego klubu w ekstraklasie. „Durka w biegu oddaje silny strzał na bramkę – piłka odbija się o przeciwny róg bramki i wpada do siatki. Huczne brawa” – napisze po spotkaniu jeden z żurnalistów opisując premierowe trafienie ełkaesiaków w lidze i mniejsza o to, że pomiędzy pierwszym a drugim trafieniem, Jan Durka zmarnuje też rzut karny. W rewanżu z Turystami już nie zagrał, bo w tamtym 1927 roku należał do zawodników, którzy „nie tylko do różańca”, ale i „do tańca”…

Stefan Sowiak

W latach 30. Stefan Sowiak (z zawodu kasjer) zasłynie jako świetny organizator gry ofensywnej ełkaesiaków, z którym „na pamięć” będzie grał Władysław Król, a o błyskotliwych akcjach tego duetu usłyszy cała piłkarska Polska. W 1927 roku Króla w Łodzi jeszcze nie było, więc Stefan Sowiak dogrywał piłkę innym. Kibice pokochali go za efektowne zwody z piłką, którymi wyprowadzał w pole rywali, a i niewielu potrafiło z taką gracją przyjmować futbolówkę.

Karol Miller

Przygodę z piłką rozpoczynał w łódzkim ŁTS-G, ale w latach 20. grał już dla ŁKS-u. Występował na zapomnianej dziś pozycji łącznika, chociaż akurat w meczu z Turystami zajął miejsce na środku ataku. Andrzej Gowarzewski napisał w swojej książce, że w trakcie okupacji „ujawnił niemieckie sympatie”. Służył w Wehrmachcie i potem wyjechał z Polski. Zmarł w latach 50. w Niemczech.

Zygmunt Lange

W meczu z Turystami zagrał na lewym łączniku i sprawił obrońcom „filetowych” wiele kłopotów. Nic w tym dziwnego, bo w latach 20. należał do najskuteczniejszych piłkarzy ŁKS-u i szkoda, że ze względu na obowiązki zawodowe (był księgowym) przerwał karierę. Ten inteligentny absolwent szkoły handlowej o lewicowych poglądach został po wojnie (w jej trakcie był więźniem niemieckich obozów koncentracyjnych) jednym z czołowych działaczy ŁKS-u. Kochał nie tylko piłkę, ale także hokeja na lodzie oraz tenis stołowy. Niewielu wie, że pełnił swego czasu funkcję prezesa Polskiego Związku Tenisa Stołowego.

Antoni Śledź

Tamtego dnia próbował rozkruszyć defensywę rywala śmiałymi atakami lewym skrzydłem. Należał do najlepszych piłkarzy ŁKS-u w latach 20., chociaż zdobył tylko cztery ligowe gole. Ekonomista i księgowały został bohaterem skandalu, który wybuchł w 1924 roku. Dziś wydaje się to śmieszne, ale w tamtym czasie oskarżenie o pobieranie pieniędzy za grę w piłkę nożną należało do grzechów najcięższych. Śledzia początkowo chciano poćwiartować na kawałeczki, a przed pożarciem przyprawić z cebulką, okazało się jednak, że piłkarz nie wziął od klubu zapłaty za grę, a jedynie zaciągnął pożyczkę (sic!), zresztą sprawa szybko poszła w niepamięć, chodziło przecież o niewielką summa summarum kwotę w wysokości stu złotych.