Piłkarze ŁKS-u zremisowali bezbramkowo w Zagłębiem Sosnowiec w meczu rozegranym w ramach 21. kolejki Fortuna 1 Ligi.
Trener Ireneusz Mamrot przekonywał przed meczem, że spotkania z takimi drużynami jak Zagłębie Sosnowiec (czyli z przeciwnikiem mającym nóż na gardle) są zawsze najtrudniejsze. Nie mylił się, bo w sobotni wieczór ełkaesiacy musieli koniec końców zadowolić się tylko jednym punktem.
– Zagraliśmy na miarę naszych oczekiwań. Bezstronny widz zapewne nie dostrzegłby różnicy w jakości gry pomiędzy Zagłębiem a ŁKS-em – stwierdził po meczu trener Kazimierz Moskal i trudno się z nim nie zgodzić, chociaż początek zawodów (a mamy tu na myśli trzy pierwsze minuty) wyglądał obiecująco – po oskrzydlającej akcji Kamila Dankowskiego i strzale naciskanego przez obrońcę Łukasza Sekulskiego, tak jak po uderzeniu z ostrego kąta Antonio Domingueza, świetnie interweniował czujny w bramce gości Krystian Stępniowski.
Goście odgryźli się kilka minut później, gdy Arkadiusza Malarza strzałem z dystansu próbował zaskoczyć Szymon Sobczak. Kapitan ŁKS-u stanął na wysokości zadania, a i wygrał z napastnikiem Zagłębia jeszcze jeden pojedynek (tzw. „sam na sam”), do którego doszło w trakcie kilkuminutowego fragmentu pierwszej połowy, kiedy to przyjezdni częściej utrzymywali się przy piłce (kilka ważnych i udanych interwencji w obronie zaliczył też Maciej Dąbrowski).
Ta optyczna przewaga raz jednych, raz drugich, wyjąwszy z tego wspomniane sytuacje, nie przełożyła się na bezpośrednie zagrożenie bramki, więc przed przerwą żadna ze stron nie zdołała wyprowadzić skutecznego ciosu. Trener Ireneusz Mamrot oczekiwał od swoich podopiecznych znacznie więcej, nie dziwi zatem, że w przerwie dokonał aż trzech zmian (na murawie zameldowali się Maciej Wolski, Piotr Gryszkiewicz i Mikkel Rygaard).
Ełkaesiacy podkręcili tempo i chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy dwukrotnie przyprawili Kazimierza Moskala o szybsze bicie serce, tak jednak strzał Piotra Gryszkiewicza z dystansu, jak i uderzenie głową Carlosa Morosa Gracia okazały się niecelne.
Po tym obiecującym początku w poczynania łódzkich piłkarzy znów wkradła się nerwowość, objawiająca się w niedokładnym rozegraniu piłki i niwecząca kilka nieźle zapowiadających się akcji. Jakby tego było mało, coraz śmielej poczynający sobie na boisku goście znów zdołali przejąć inicjatywę i pomiędzy 60. a 70. minutą kilkukrotnie zagotowało się, ale tym razem w łódzkiej szesnastce (Arkadiusz Malarz obronił m.in. groźny strzał Szymona Pawłowskiego).
Pierwszy celny strzał w drugiej połowie łodzianie oddali dopiero w 71. minucie (Krystian Stępniowski obronił uderzenie z ostrego kąta Mikkela Rygaarda). Prawda, po tym znów ełkaesiacy zdołali przejąć inicjatywę, lecz skończyło się na dobrych chęciach, bo w sobotę podopiecznym trenera Ireneusza Mamrota brakowało pomysłu na rozmontowanie szczelnej obrony gości z Sosnowca.
W następnej kolejce piłkarze ŁKS-u zmierzą się na wyjeździe z Sandecją Nowy Sącz.
21. kolejka Fortuna 1 Ligi / ŁKS Łódź – Zagłębie Sosnowiec 0:0
Składy: