„Rycerze Wiosny” grają tej jesieni jak z nut. W 17. kolejce Fortuna 1 Ligi piłkarze ŁKS-u wygrali na wyjeździe 2:1 z Odrą Opole po golach Kamila Dankowskiego i Stipe Juricia. To już czwarte z rzędu zwycięstwo łodzian.
Przedostatni mecz w tym roku łodzianie rozpoczęli z wysokiego C. Wystarczył jeden stały fragment gry i jeden wyćwiczony na treningu schemat jego rozegrania – bramkarz Odry Artur Haluch skapitulował. W 14. minucie Kamil Dankowski wywalczył rzut rożny, a potem przyczaił się na skraju pola karnego, co nie umknęło Pirulo, który wykorzystując to, że uwaga obrońców skupiła się na Nacho Monsalve, dośrodkował piłkę z narożnika boiska dokładnie w to właśnie miejsce. Nasz obrońca nie kalkulował, złożył się do strzału, posyłając piłkę w kozioł i na tyle dla nas szczęśliwie, że ta po odbiciu się od murawy wpadła do bramki obok zaskoczonego golkipera miejscowych (0:1).
ŁKS nie tylko objął prowadzenie, ale kontrolował sytuację na boisku, utrzymując się długo przy piłce i tym samym nie pozwalając rywalowi rozwinąć skrzydeł. Podobać się mogła i postawa czujnej defensywy, i bardzo wydajnej w tej części zawodów drugiej linii łodzian, a i swoje trzy grosze wtrącił ustawiony dziś na szpicy Piotr Janczukowicz, który dwukrotnie strzelał na bramkę – najpierw głową, tuż nad poprzeczką, po dograniu Kamila Dankowskiego, a potem po jeszcze jednej centrze Pirulo z rzutu rożnego, z kilku zaledwie metrów, chociaż w tym przypadku napastnik nie trafił czysto w piłkę.
Gospodarze odgryźli się dopiero w końcówce pierwszej połowy i trzeba przyznać, że akcja Mateusza Marca, jego dośrodkowanie z prawej strony boiska oraz strzał z pierwszej piłki naciskanego przez Nacho Monsalve Dawida Czaplińskiego przyprawiły nas o szybsze bicie serca. Skończyło się na strachu, napastnik Odry nie trafił w światło bramki, z kolei pozostałe próby ataków w wykonaniu zawodników Odry podopieczni trenera Kazimierza Moskala stłumili w zarodku.
Początek drugiej połowy też wyglądał obiecująco. Już chwilę po wznowieniu gry Mateusz Kowalczyk wywalczył rzut wolny w okolicach narożnika pola karnego, co próbował wykorzystać Pirulo. Hiszpan z tego samego miejsca doprowadził do wyrównania w meczu z Wisłą Kraków i tym razem też było blisko, bo gdyby nie świetna interwencja Artura Halucha, piłka wpadłaby do bramki.
Przez kilka kolejnych minut obraz gry nie uległ zmianie. ŁKS może nie forsował tempa, ale grał mądrze, zazwyczaj dokładnie, czym mocno zniechęcił rywala do przejęcia inicjatywy, tak jak na przykład w 59. minucie, gdy ełkaesiacy na bardzo małej przestrzeni i pod presją zawodników w niebieskich koszulkach potrafili wymienić całą serię podań bez przyjęcia piłki.
Po upływie godziny gry obudzili się podopieczni trenera Adama Noconia. Bardzo groźnie było już w 62. minucie, gdy z bliskiej odległości na bramkę Aleksandra Bobka próbowało strzelać aż dwóch piłkarzy Odry. Tym razem jeszcze się nam upiekło – Dawid Czapliński nie trafił w piłkę, z kolei Mateusz Marzec posłał ją tuż obok lewego słupka, ale w 72. minucie ten drugi miał więcej fartu – uderzył z kilkunastu metrów, piłka odbiła się od wprowadzonego na boisko chwilę wcześniej Oskara Koprowskiego i wpadła do bramki (1:1).
Szczęście w nieszczęściu strata gola nie zdeprymowała łodzian, wprost przeciwnie. ŁKS znów przejął inicjatywę, coraz częściej pojawiał się w okolicach bramki miejscowych, a w 84. minucie swoją przewagę udokumentował zwycięskim golem. Trenerski nos znów nie zawiódł Kazimierza Moskala, który chwilę wcześniej posłał na murawę Stipe Juricia i stało się. Kamil Dankowski popisał się doskonałym dośrodkowaniem z prawego skrzydła na szósty metr – Stipe Juricia wyskoczył zza pleców obrońców i pięknym strzałem głową wpakował piłkę do bramki (1:2).
To zresztą nie musiało być ostatnie słowo bardzo skutecznego ostatnio snajpera z Bałkanów, bo w ostatnich sekundach, po rzucie rożnym dla Odry, gdy w szesnastce łodzian znalazła się cała drużyna gospodarzy, nie wyłączając z tego golkipera, ełkaesiacy po zażegnaniu zagrożenia zaatakowali, Stipe Jurić kropnął z kilkudziesięciu metrów i pomylił się nieznacznie – futbolówka odbiła się od słupka. Chwilę po tym sędzia zagwizdał po raz ostatni.
Piłkarze ŁKS-u pokonali 2:1 Odrę Opole, zgarnęli czwarty z rzędu komplet punktów i znów wskoczyli na fotel lidera (czekamy na odpowiedź Puszczy Niepołomice, która swój mecz rozegra w niedzielę). W następny piątek wyjazdowym meczem z GKS-em Katowice łodzianie zakończą tegoroczne zmagania na boiskach pierwszej ligi. Jest pięknie.
17. kolejka Fortuna 1 Ligi / Odra Opole – ŁKS Łódź 1:2 (0:1)
Składy: