Piłkarze ŁKS-u odnieśli siódme zwycięstwo w sezonie! W 14. kolejce Fortuna 1 Ligi „Rycerze Wiosny” wygrali 1:0 z Sandecją Nowy Sącz po golu Piotra Janczukowicza.
Piłkarze ŁKS-u i Sandecji przyzwyczaili nas ostatnio do zaciętych meczów obfitujących w gole. W tym tylu bramek, co zawsze nie obejrzeliśmy, ale i tak kibice „Rycerzy Wiosny” wychodzili ze stadionu Króla w dobrych humorach. ŁKS wygrał i zgarnął siódmy w sezonie komplet punktów.
Nie było łatwo, chociaż już w 8. minucie Mieszko Lorenc oszukał defensywę Sandecji posyłając długie, bardzo dokładne podanie nad głowami obrońców do wbiegającego w szesnastkę Dawida Korta, który uderzył z pierwszej piłki i gdyby nie znakomita interwencja Szymona Tokarza cieszylibyśmy się z pierwszego gola. Na kolejną, równie groźną akcję ełkaesiaków, czekaliśmy dziesięć minut – znów było blisko, lecz po akcji Dawida Korta (maczał w niej palce także Nelson Balongo) nie trafił w światło bramki Piotr Janczukowicz.
ŁKS długo układał sobie mecz i długo też dobierał się do rywala, który zgodnie z przewidywaniami skupił się w Łodzi przede wszystkim na uszczelnieniu drogi prowadzącej do bramki strzeżonej przez Szymona Tokarza. Nie łatwo ją było pokonać, więc „Rycerze Wiosny” próbowali wszystkiego – akcji skrzydłami, długich podań, dryblingów i uderzeń z dystansu. Tuż przed upływem drugiego kwadransa ta ostatnia metoda mogła przynieść efekt – piłka po strzale Michała Trąbki zza pola karnego trafiła w poprzeczkę.
Goście doszli do głosu w końcówce pierwszej połowy, gdy gra kleiła się nam chyba najmniej i gdy dwukrotnie na bramkę Aleksandra Bobka strzelał Maissa Fall Elhadji. Pierwsza próba Senegalczyka zakończyła się nieznacznie niecelnym uderzeniem z dystansu, natomiast druga napędziła nam strachu, bo piłkarz Sandecji strzelał głową z bliska, na szczęście dobrze ustawiony bramkarz ŁKS-u złapał futbolówkę w rękawice. Jeszcze przed przerwą gospodarze, a konkretnie Artemijus Tutyskinas, odpowiedzieli strzałem z dystansu, po którym na trybunach znów rozniósł się jęk zawodu. Tym razem gości „uratował” słupek.
Druga część piątkowych zawodów rozpoczęła się mniej więcej tak, jak rozpoczęła się pierwsza, czyli od raczej mało płynnej gry, przerywanej w dodatku co chwila przez gwizdek arbitra, bo chociaż może nie był to mecz brutalny, zawodnicy przekraczali przepisy dość często. Na boisku trwała więc walka o każdą piłkę, niewiele natomiast oglądaliśmy sytuacji podbramkowych. Na szczęście byliśmy cierpliwi i w końcu zostało to nagrodzone.
W 63. minucie łodzianie egzekwowali rzut rożny, goście zdołali wybić piłkę po pierwszym dośrodkowaniu, ale po chwili futbolówka wróciła na pole karne i ugrzęzła w gąszczu nóg. Dopadł do niej Piotr Janczukowicz i huknął z całej siły, a że piłka odbiła się jeszcze od jednego z zawodników, Szymon Tokarz nie zdołał zareagować na czas. ŁKS prowadził 1:0.
Teraz „na musiku” była Sandecja. Przyjezdni przesunęli ciężar gry na połowę łodzian, atakując znacznie większą liczbą zawodników, natomiast gospodarze szukali swoich szans przede wszystkim po kontratakach. W tym fragmencie spotkania dobrze spisała się obrona ŁKS-u, łodzianie kontrolowali sytuację, nie pozwolili zagrozić bramce Aleksandra Bobka i utrzymali prowadzenie do końcowego gwizdka.
Piłkarze ŁKS-u pokonali Sandecję 1:0. To już siódme zwycięstwo podopiecznych trenera Kazimierza Moskala w tym sezonie. W następnej kolejce zmierzymy się na wyjeździe z Resovią.
14. kolejka Fortuna 1 Ligi / ŁKS Łódź – Sandecja Nowy Sącz 1:0 (0:0)
Składy: