Drużyna

Top 10 meczów ŁKS

08.04.2023

08.04.2023

Top 10 meczów ŁKS

fot. Artur Kraszewski

Święta sprzyjają wspominkom, więc przygotowaliśmy dla Was subiektywne zestawienie dziesięciu najważniejszych meczów w historii ŁKS-u – takich, dzięki którym cieszyliśmy się najbardziej; takich, które przeszły do legendy; takich, które z upływem lat stały się symbolami i do których wraca się pamięcią.

Zestawienie subiektywne i tak należy je czytać, bo ilu kibiców, tyle zapewne opinii. Zresztą, nic straconego. W komentarzach na Facebooku i Twitterze czekamy na Wasze TOP5 ulubionych, najlepszych i najważniejszych meczów ŁKS-u.


10. Pierwsza feta z Moskalem

Na początek historia najnowsza, której kolejny rozdział staramy się dopisać w tym sezonie. Wygrany w 2019 roku 2:0 mecz z GKS-em Jastrzębie zwieńczył długą drogę wiodącą od czwartej ligi do ekstraklasy. To także ukłon w stronę tych wszystkich – kibiców, działaczy i sportowców – którzy pozwolili nam od nowa zbudować fundament. W międzyczasie ełkaesiacy przenieśli się na nowy stadion (nadal pod tym samym adresem), a chociaż ta przygoda z piłkarską elitą nie trwała długo, nic straconego – już wkrótce drużyna pod wodzą trenera Kazimierza Moskala może powtórzyć tamten sukces. Dla takiej radości, jaka stała się naszym udziałem w trakcie fety na placu Wolności po meczu z Chojniczanką, warto bez dwóch zdań.

Jastrzębie, 4 maja 2019 r. / GKS Jastrzębie – ŁKS 0:2 (0:2)

  • Bramki: 0:1 Sekulski (29), 0:2 Sekulski (45)
  • GKS: Drazik – Kulawiak, Wolniewicz, Szymura, Gojny, R. Adamek (66, Wróbel), Jaroszek (74, Tront), Spychała (46, Mróz), Jadach, K. Adamek.
  • ŁKS: Kołba – Grzesik, Juraszek, Sobociński, Klimczak, Ramirez (86, Wolski), Kalinkowski, Bielak, Bryła (71, Łuczak), Sekulski (89, Kujawa).

fot. Artur Kraszewski

9. Nawet Wilimowski nie pomógł

W drugiej połowie lat 30. na Ruch nie było silnych. Trzy zdobyte z rzędu mistrzostwa Polski oraz skład z Teodorem Peterkiem, Gerardem Wodarzem i przede wszystkim Ernestem Wilimowskim – wszystko to rozbudzało wyobraźnię każdego kibica piłki nożnej w kraju. I właśnie tej drużynie, będącej – jak mawiano – poza konkurencją, łodzianie pod wodzą Lajosa Czeislera przeciwstawili się w 1935 roku, wygrywając przed własną publicznością 4:2 (nie dla wszystkich starczyło biletów) i rozgrywając jeden z najlepszych meczów w historii.

„Przegląd Sportowy” o sukcesie łodzian doniósł na pierwszej stronie: „Doczekaliśmy się w Lidze sensacji i to doprawdy sensacji pierwszej klasy! Nie było zdaje się w Polsce człowieka, interesującego się piłką nożną, któryby poważnie liczył się z sukcesem Ł.K.S. w spotkaniu z Ruchem i to w stosunku, wykluczającym wszelką przypadkowość. Tymczasem łodzianie nie zawiedli zaufania swych licznych zwolenników, wierzących w skrytości ducha w tej rodzaju możliwość. Piłka nożna sprawiła znów jeden ze swych rozlicznych «cudów» i stuprocentowy faworyt odjechał do domu z opuszczonym na kwintę nosem”

Łódź, 28 kwietnia 1935 r. / ŁKS – Ruch Hajduki Wielkie 4:2 (2:0)

  • Bramki: 1:0 Herbstreit (5), 2:0 Herbstreit (34), 2:1 Wilimowski (55), 2:2 Wilimowski (65), 3:3 Herbstreit (73), 4:2 Król (85)
  • ŁKS: Piasecki – Karasiak, Fliegel, Władysław Pegza, Welnitz, Tadeusiewicz, E. Miller, Sowiak, Herbstreit, Koczewski, Król.
  • Ruch: Tatuś – Wadas, Rurański, Nowakowski (lub Zorzycki), Badura, Dziwisz, Urban, Gemza, Peterek, Wilimowski, Wodarz.

fot. NAC

8. Grad goli

To jeden z tych meczów, który o niczym nie przesądził, nic nie zapewnił, ani nic nie wygrał, lecz był kwintesencją tego, co w piłce nożnej kochamy najbardziej. ŁKS pokonał walczącego o mistrzostwo Polski Lecha Poznań 7:5 i czegoś takiego nikt w al. Unii 2 chyba nigdy ani wcześniej, ani później nie widział. „Gra była przede wszystkim popisem strzeleckim gospodarzy, a każda bramka piękniejsza od poprzedniej” – podsumował zawody sprawozdawca „Dziennika Łódzkiego”. Ten jeden z najlepszych meczów w wykonaniu ełkaesiaków w latach 80. do dziś wspomina wielu kibiców.

Łódź, 19 czerwca 1985 r. / ŁKS – Lech Poznań 7:5 (3:2)

  • Bramki: 1:0 Baran (2), 2:0 Różycki (29), 2:1 Pawlak (36), 3:1 R. Robakiewicz (37), 3:2 Stroiński (38), 3:3 Kapica (47), 4:3 Ziober (54), 5:3 Robakiewicz (60), 6:3 Baran (80), 6:4 Araszkiewicz (87), 7:4 Ziober (89), 7:5 Pawlak (90)
  • ŁKS: Bako – Różycki, Wesołowski, Wenclewski, Sybilski, Chojnacki, Kasztelan (80 Gostyński), Kruszankin, Baran, R. Robakiewicz, Ziober.
  • Lech: Pleśnierowicz (57 Jankowski) – Partyński, Szewczyk, Pawlak, Barczak, J. Bąk, Jakołcewicz, Stroiński, Araszkiewicz, Kapica, Okoński.


7. Nos Jezierskiego

Jeden z najlepszych meczów jednej z najlepszych w historii klubu drużyn, która co prawda z różnych względów niczego ważnego nie wygrała w lidze, lecz wiele z jej spotkań do dziś jest wspominana z rozrzewnieniem przez starszych kibiców. To z Legią, rozegrane w 1976 roku, miało niezwykłą oprawę, zgromadziło 20 tysięcy kibiców na naszym stadionie, a piłkarze na czele ze Stanisławem Terleckim też nie zawiedli, dziękując sympatykom za ich głośny doping kapitalnym widowiskiem. ŁKS prowadził z Legią 2:0, potem goście wyrównali, lecz koniec końców trenerski nos Leszka Jezierskiego i wprowadzenie na boisko Jana Marchewki (który chwilę po tym zdobył zwycięską bramkę), przechyliło szalę zwycięstwa na naszą stronę.

Łódź, 20 listopada 1976 r. / ŁKS – Legia Warszawa 3:2 (1:0)

  • Bramki: 1:0 Miłoszewicz (40), 2:0 Milczarski (57), 2:1 Kwapisz (67), 2:2 Ćmikiewicz (71), 3:2 Marchewka (73)
  • ŁKS: Tomaszewski (15, Błaszczyk) – Lubański, Bulzacki, Dziuba, Galant, Miłoszewicz, Polak, Sadek, Nowak (72,Marchewka), Milczarski, Terlecki.
  • Legia: Sobieski – Topolski, Cypka, Smuda, Jagiełło (46 Nowak), Tumiński, Białas, Ćmikiewicz, Kwapisz, Deyna, Dąbrowski.


6. Awans na 29 lat

20 czerwca 1971 roku we Wrocławiu Jerzy Sadek i spółka stanęli na wysokości zadania i wywalczyli awans do ekstraklasy, chociaż jeszcze kwadrans przed końcem meczu byliśmy bardzo daleko. Udało się, zwycięstwo zapewniły dwa gole Andrzeja Pyrdoła w końcówce. To jeden z najważniejszych dni w historii klubu, bo po nim ełkaesiacy przez kolejnych 29 lat występowali w najwyższej klasie rozgrywkowej, ugruntowując na wielu płaszczyznach swoją pozycję i swoje znaczenie w hierarchii polskiego futbolu, a przy tym w świadomości i sercach co najmniej dwóch pokoleń łodzian. Innymi słowy, zebrali kapitał.

Jak zwykle nie zawiedli kibice. Do Wrocławia ruszyły autokary, furgonetki, samochody ciężarowe i osobowe. „Jeden z dyrektorów znalazł na parkingu pod stadionem Śląska autokar swojego przedsiębiorstwa, którego remont miał trwać… dwa tygodnie. Jednak sympatycy ŁKS z tej instytucji dzień i noc poprzedzające mecz remontowali autokar i bez wiedzy zwierzchników udali się na mecz” – donosił potem „Dziennik Łódzki”.

Wrocław, 20 czerwca 1971 r. / Śląsk Wrocław – ŁKS 1:2 (1:0)

  • Bramki: 1:0 Sybis (45), 1:1 Pyrdoł (76), 1:2 Pyrdoł (86)
  • Śląsk: Kalinowski – Balcerzak, Peterek, Poręba, Rachwalski, Czarnecki, Szewczyk, Apostel, Jawny, Malinowski, Sybis (Białas).
  • ŁKS: Guzicki – Lubański, Szadkowski, Chodakowski, Korzeniowski, Pyrdoł, Suski, Kostrzewiński, Mszyca, Sadek, Grębosz (Ostalczyk).


5. Inauguracja

Ważny, bo nasz pierwszy ligowy, bo w jego trakcie zdobyliśmy dwa pierwsze gole w ekstraklasie i odnieśliśmy premierowe zwycięstwa w piłkarskiej elicie, więc cóż z tego, że Jana Durkę, co ustalili historycy i badacze futbolu, wyprzedził inny piłkarz – niewiele to zmienia i derbowe spotkanie z Klubem Turystów jest nadal jednym z najważniejszych meczów w dziejach Łódzkiego Klubu Sportowego.

Warto przy tym pamiętać, że zanim emocjonowaliśmy się pojedynkami z lokalnym rywalem z Widzewa, za łódzki szlagier uznawano właśnie starcia ełkaesiaków z Klubem Turystów. „Turyści – Ł.K.S. Dwa te wyrazy wystarczają, by zelektryzować masy, interesujące się mniej więcej sportem footbalowym w Łodzi. […] Atmosfera przesiąknięta była elektrycznością, zarówno wśród grających zespołów jak i licznie nagromadzonej publiki” – nie bez powodu pisała prasa.

Łódź, 3 kwietnia 1927 r. / Turyści Łódź – ŁKS 0:2 (0:2)

  • Bramki: 0:1 Durka (36), 0:2 Durka (41)
  • ŁKS: Mila – Cyl, Gałecki, Mikołajczyk, Trzmiel, Jasiński, Durka, Sowiak, Miller, Lange, Śledź.
  • Turyści: Lass – Kubik II, Marczewski, Kulawiak, Bersz, Hinc, Michalski, Walter, Wieliszek, Kubik I, Hermans.


4. Pierwsze trofeum

Los tak dziwnie jakoś sprawił, że co najmniej trzy z czterech najważniejszych meczów w historii ełkaesiacy rozegrali z Górnikiem Zabrze. Za pierwszych z tych wielkich (i zarazem drugi w kolejności) zaliczamy zwycięstwo drużyny trenera Władysława Króla w finale Pucharu Polski w 1957 roku. Nigdy potem ełkaesiakom nie udało się sięgnąć po to trofeum, więc tym bardziej doceniamy tamtą wygraną 2:1 z Górnikiem na naszym stadionie.

Co ciekawe, tuż przed pierwszym gwizdkiem arbitra, na boisku przy al. Unii doszło do zabawnego incydentu. Otóż gdy jedenastka trenera Władysława Króla wychodziła na murawę, Stanisław Wlazły, jeden z naszych piłkarzy, trącił mimochodem stół, na którym stało cenne trofeum, a to spadło na ziemię. Ełkaesiak podniósł puchar i ustawił na stole, a kilkadziesiąt minut później… trzymał je w dłoniach ponownie, bo okazało się, że ten wypadek przyniósł szczęście „Rycerzom Wiosny”.

Łódź, 20 lipca 1957 r. / ŁKS – Górnik Zabrze 2:1 (1:0)

  • Bramki: 1:0 Baran (21), 2:0 Kowalec (68), 2:1 Pohl (70)
  • ŁKS: Szczurzyński – Walczak, Wlazły, Szczepański, W. Jańczyk, Grzywocz, Jezierski, Baran, Szymborski, Soporek, Kowalec.
  • Górnik: Machnik – Franosz, Florencki, Czech, Gawlik, Olejnik, Szalecki, Pohl, Jankowski, Kowal, Lentner.


3. Złoto na Śląskim

Na najniższym stopniu podium nasze subiektywnego zestawienia umieszczamy mecz z Górnikiem Zabrze. Tu nie padła ani jedna bramka, ale ten punkt zdobyty na Stadionie Śląskim okazał jednym z najważniejszych w historii całego klubu, bo to on zapewnił łodzianom pierwsze w historii mistrzostwo Polski w piłce nożnej. Drużynę wzruszonego do łez trenera Władysława Króla oklaskiwało ok. 20 tysięcy widzów, w tym przynajmniej kilka tysięcy  miasta włókniarzy, którzy po ostatnim gwizdku niemal zadusili swoich bohaterów z radości.

Fetę zorganizowaną przez łodzian porównywano potem do uroczystości, które zorganizowali Brazylijczycy w Rio de Janeiro na cześć mistrzów świata, a „Przegląd Sportowy” dodał: „Nie było w niedzielę szczęśliwszego miasta niż Łódź. Jej ukochana drużyna, jej Rycerze Wiosny, jej 50 letni Jubilat, z którym przez pół wieku przeżywali tyle radości i smutków, zdobyła tytuł mistrza Polski w piłce nożnej.” Dodajmy w formie ciekawostki, że mecz nie musiał zakończyć się bezbramkowym remisem, bo w drugiej połowie piłka po dośrodkowaniu Kazimierza Kowalca z rzutu rożnego ponoć przekroczyła linię bramkową, lecz nie zauważył tego arbiter.

Chorzów, 26 października 1958 r. / Górnik Zabrze – ŁKS 0:0

  • Górnik: Kaczmarczyk – Franosz, Floreński, Czech, Gawlik, Olejnik, Pohl, Jankowski, Fojcik, Kowal, Lentner.
  • ŁKS: Bem – Szczepański, Wlazły, Stusio, W. Jańczyk, Grzywocz, Jezierski, Wieteski, Szymborski, Soporek, Kowalec.


2. Mistrz, mistrz ŁKS!

Czterdzieści lat po zwycięskim remisie w Zabrzu (oklepany w polskim futbolu frazes, ale tutaj pasuje jak ulał), ŁKS powtórzył sukces Władysława Króla i jego drużyny. Kropkę nad „i” w 1998 roku podopieczni trenerów Marka Dziuby i Ryszarda Polaka postawili w Ostrowcu Świętokrzyskim, pokonując 1:0 KSZO, a tego gola na wagę złota – co też znamienne – zdobył jeden z najsłynniejszych wychowanków klubu – Tomasz Wieszczycki.

„Urodziłem się i mieszkałem obok stadionu ŁKS-u więc strzelony gol w Ostrowcu był spełnieniem marzenia małego chłopca, który w swoim pokoju w bloku na Karolewie od małego słyszał doping kibiców i widział światła jupiterów. A przede wszystkim marzył o tym, aby kiedyś grać i strzelać bramki dla tego klubu. Przyznam… zawsze w myślach pojawiała się taka wizja, że po moim golu zdobywamy mistrzostwo” – mówił kilka lat temu o tamtym meczu bohater spotkania w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Ostrowiec Świętokrzyski, 6 czerwca 1998 r. / KSZO Ostrowiec Św. – ŁKS 0:1 (0:0)

  • Bramka: 0:1 Wieszczycki (52)
  • KSZO: Jojko – Stokowiec, Nocoń, Jop, Graba, Bilski, Budka, Ebot, Solnica (70 Maj), Żelazowski (76 Misiewicz).
  • ŁKS: Wyparło – Pawlak, Bendkowski, Kos, Kłos, Jakubowski, Wyciszkiewicz, Niżnik (85 Krysiak), Darlington (89 Hamlet), Rodrigo Carbone (39 Wieszczycki), Trzeciak.


1. Rycerze Wiosny

Są takie mecze, które definiują klub. Stanowią swoistą cezurę i punkt odniesienia dla kolejnych pokoleń. ŁKS wygrywając 7 kwietnia 1957 roku w Zabrzu z Górnikiem aż 5:1 nie zdobył mistrzostwa Polski, nie zapewnił sobie utrzymania, ani nie zakwalifikował do europejskich pucharów, ale właśnie to spotkanie na zawsze zdefiniowało Łódzki Klub Sportowy i od tego dnia „Rycerze Wiosny” staną się synonimem tego, co w łódzkim klubie najważniejsze – pokory i odwagi, gry na całego, sportowej radości i wiary w sukces do ostatniego gwizdka pomimo przeciwności losu.

Z kronikarskiego obowiązku przypomnijmy – ŁKS przegrywał 0:1 z przyszłym mistrzem Polski, w dodatku przez ponad godzinę musiał sobie radzić w dziesiątkę wskutek kontuzji jednego z piłkarzy. Wygrał 5:1 po czterech golach Stanisława Barana i trafieniu Władysława Soporka. Łódź owładnęło szaleństwo. Po meczu przed kawiarnią „Ziemiańska” rozgorączkowany tłum komentował niezwykły wyczyn swojej drużyny, swoją drogą komentowano go w całym mieście – „W tramwajach, na ulicach, zakładach pracy, a nawet w rodzinnych kółkach”. I tak narodziła się legenda.

Zabrze, 7 kwietnia 1957 r. / Górnik Zabrze – ŁKS 1:5 (1:2)

  • Bramki: 1:0 Lentner (30), 1:1 Baran (43), 1:2 Baran (44), 1:3 Baran (52), 1:4 Baran (75), 1:5 Soporek (76)
  • Górnik: Machnik – Pieczka, Franosz, Hajduk, Nowara, Olejnik, Pohl, Kowal, Jankowski, Lentner, Czech.
  • ŁKS: Szczurzyński – Stusio, Wlazły, Walczak, Szczepański, W. Jańczyk, Jezierski, Grzywocz, Baran, Soporek, Kowalec.