Czasami są takie dni, że czegoś byś nie próbował, piłka nie chce wpaść do bramki i tak było tym razem. W 11. kolejce Betclic 1. Ligi piłkarze ŁKS-u przegrali 0:1 z Wisłą Płock, choć zrobili wiele, żeby przedłużyć swoją serię spotkań bez porażki.
Co prawda na początku poniedziałkowego spotkania wieńczącego 11. kolejkę Betclic 1. Ligi piłkarze z Płocka przez dłużą chwilę rozgrywali piłkę na połowie ŁKS-u, ale zaraz po tym swój szturm na bramkę Macieja Gostomskiego rozpoczęli łodzianie i aż trzykrotnie w odstępie kilku zaledwie minut byli bliscy objęcia prowadzenia.
Najpierw po dwójkowej akcji Piotra Głowackiego ze sprawiającym rywalom ogromne kłopoty Antonim Młynarczykiem w lewym narożniku boiska, bramkarz Wisły z najwyższym trudem obronił płaski strzał Mateusza Wysokińskiego, następnie po dośrodkowaniu główkował nad poprzeczką Stefan Feiertag, a na koniec tego fragmentu popularny „Młynek” po krótkim rajdzie popisał się technicznym uderzeniem z kilkunastu metrów i trafił w słupek.
ŁKS przez większą część pierwszej połowy miał więcej z tzw. gry, wypracował sobie przewagę w środkowej strefie boiska i wykazywał większą inicjatywę pod bramką rywala (w czym bardzo pomagała m.in. aktywna gra zawodników grających przy liniach bocznych), do tego dorzucił wysoką intensywność działań po stracie piłki, element – jak pamiętamy – mocno akcentowany we wszystkich wypowiedziach trenera Jakuba Dziółki.
Goście przebudzili się przed przerwą i trzeba przyznać, że napędzili się nam w tej końcówce strachu, bo najpierw Jorge Jimenez, najskuteczniejszy gracz Wisły w tym sezonie, pomknął prawą stroną boiska i na nasze szczęście ten swój rajd zakończył niecelnym zagraniem, z kolei chwilę po tym Hiszpan kropnął z narożnika szesnastki i futbolówka po rękach Aleksandra Bobka uderzyła w poprzeczkę, spadając jeszcze na głowę Łukasza Sekulskiego, lecz i ten nie trafił w światło bramki.
Na początku drugiej połowy ŁKS znów ruszył, a w dwóch pierwszych akcjach w roli głównej wystąpił Pirulo. Hiszpan najpierw zabrał się z piłką na środku boiska i popędził na bramkę, oddając groźny strzał z dwudziestu metrów, który sprawił Maciejowi Gostomskiemu sporo problemów, z kolei po chwili zainicjował akcję swoich kolegów, zakończoną próbą dogrania Kamila Dankowskiego do Antoniego Młynarczyka.
Przed jeszcze większą szansą mógł stanąć w 50. minucie Stefan Feiertag, lecz uprzedzony w ostatniej chwili na trzecim metrze od bramki przez obrońcę, nie zdołał spuentować podania Antoniego Młynarczyka, więc i tym razem piłka nie wpadła do siatki. Wpadła niestety do naszej, bo w 60. minucie wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Krystian Pomorski wykorzystał miękkie dośrodkowanie Daniego Pacheco i efektownym uderzeniem z powietrza otworzył wynik spotkania.
W grze łodzian zgadzało się w poniedziałek naprawdę dużo rzeczy, lecz jak na ironię losu teraz to właśnie gospodarze musieli gonić wynik. Mogło być zresztą jeszcze gorzej, bo niedługo po stracie gola ełkaesiacy popełnili błąd przed własnym polem karnym, co pozwoliło innemu rezerwowemu Wisły – Ivanowi Salvadorowi – stanąć „oko w oko” z Aleksandrem Bobkiem (napastnik nie trafił w światło bramki).
Natomiast ŁKS najlepszą okazję do zdobycia gola miał w 81. minucie, gdy obrońca Wisły sfaulował w szesnastce Huseina Balicia, sędzia wskazał na jedenasty metr, a Pirulo uderzył z rzutu karnego – niestety tym razem tylko obok słupka. Czego by w poniedziałkowy wieczór nie robili łodzianie, piłka po prostu nie chciała wpaść do bramki. W doliczonym czasie gry obok słupka główkował jeszcze Levent Gulen i strzelał z identycznym efektem Husein Balić.
Piłkarze ŁKS-u przegrali 0:1 z Wisłą Płock. W następnej serii spotkań łodzianie zmierzą się na wyjeździe z GKS-em Tychy, a na stadionie Króla zobaczymy się ponownie 20 października przy okazji starcia ze Stalą Stalowa Wola.
11. kolejka Betclic 1. Ligi | ŁKS Łódź – Wisła Płock 0:1 (0:0)
Składy: