Na pomeczowej konferencji szkoleniowcy obu drużyn byli dość zgodni w ocenie sobotniego spotkania. Oto, co powiedzieli w rozmowie z przedstawicielami mediów.
– Myślę, że zagraliśmy dobry mecz i jedyne, czego nam dzisiaj zabrakło, to bramki. Na pewno nie zabrakło nam za to determinacji, zdrowia i dobrego grania. Od razu powiem, że nie zabrakło nam też napastnika w pierwszej połowie. Wyszliśmy dzisiaj bez nominalnego napastnika, ale nie miało to żadnego wpływu na to, jak graliśmy. Mieliśmy swój pomysł na ten mecz i to działało. Zabrakło nam jedynie gola.
Cieszymy się, że po raz trzeci z rzędu nie straciliśmy gola. Jestem przekonany, że jedna zdobyta bramka zmieniłaby obraz tego meczu. Czujemy niedosyt, ale taka jest piłka i nie zawsze dopisuje szczęście albo nie zawsze są wystarczające umiejętności, aby zamienić daną okazję na gola. Teraz koncentrujemy się już tylko na meczu z Lechem.
Dwa tygodnie temu słyszałem o Jewhenie Radionowie, że słabo wygląda. Teraz słyszę pytanie: gdzie jest Radionow? Po prostu nie było go w meczowej osiemnastce i tyle. Wybieramy do kadry tych zawodników, którzy prezentują się najlepiej i w naszym odczucie „Żenia” był dzisiaj poza osiemnastką. To jest normalna sytuacja w każdym klubie sportowym, nie tylko piłkarskim, że wszyscy pracują na treningach po to, aby móc zagrać w meczu ligowym. Nie dla wszystkich jednak wystarcza miejsca w składzie. Co do Bartka Kalinkowskiego, to jest już zdrowy, ale według nas jego dyspozycja nie była na tyle dobra, żeby znalazł się w osiemnastce. I dlatego wraz z „Żenią” Bartek zagrał dziś w drugim zespole.
Lech Poznań jest w lepszej sytuacji przed meczem z nami, bo ma jeden dzień odpoczynku więcej, a ponadto nie musiał grać spotkania ligowego w środku tygodnia. Lech ma swoje problemy, a my skupiamy się na sobie. Do dzisiaj koncentrowaliśmy się na spotkaniu z GKS-em Tychy, a od teraz będziemy się zastanawiać, co zrobić, aby pokonać zespół „Kolejorza”. Przez kilka lat grałem w Poznaniu, ale nie traktuję tego spotkania w kategoriach sentymentalnych. Dla mnie będzie to normalny pucharowy mecz, w którym będziemy chcieli sprawić niespodziankę. Zdajemy sobie sprawę, jakim potencjałem dysponuje Lech i na pewno to on jest faworytem. Nie wiem jeszcze, w jakim ustawieniu zagramy – wszystko będzie zależeć od tego, jak fizycznie będą wyglądać poszczególni zawodnicy. Wiem za to, że są w kadrze piłkarze, którzy do tej pory grali mniej i czekają cierpliwie na swoją szansę. Niewykluczone, że któryś z nich pojawi się we wtorek na boisku i zagra na dobrym poziomie.
– Za nami jedenasta kolejka spotkań i pierwszy raz napotkaliśmy zespół, który stwarzał nam takie problemy w defensywie. Jakość ŁKS-u w grze ofensywnej, szczególnie z lewej strony, była naprawdę dobra. Gdy zostało dwadzieścia minut do końca spotkania, musieliśmy wprowadzić Maćka Mańkę, aby dodatkowo zabezpieczyć lewą stronę, aby te pojedynki przegrywane przez nas w tej strefie boiska w końcu nie kosztowały nas straty gola. Na szczęście, bardzo dobrze kryliśmy zawodników ŁKS-u bezpośrednio przed bramką. W kilku akcjach ofensywnych gdybyśmy wybrali lepsze rozwiązania, mogliśmy pokusić się o bramkę, ale mówiąc szczerze nie możemy dzisiaj narzekać na ten jeden punkt za bezbramkowy remis. Myślę, że nie oglądaliśmy typowego meczu walki, bo obie drużyny próbowały grać w piłkę. My, przy tak dobrze dysponowanym w ofensywie rywalu, musieliśmy być bardzo czujni i cieszę się, że udało nam się wybronić przed akcjami ŁKS-u.
Każdy trener gra o zwycięstwo, bo taki jest sens rywalizacji sportowej. Mniej więcej wiedzieliśmy, czego się spodziewać po ŁKS-ie i na boisku się to potwierdziło. Dlatego powtórzę raz jeszcze: dobrze, że zdobyliśmy tutaj ten jeden punkt. Już przed sezonem mówiłem, że w walce o awans będzie się liczyło 5-6 drużyn. Uważam, że ŁKS będzie wśród nich i nie jest to żadna kurtuazja z mojej strony, bo za nami już jedenaście kolejek, czyli prawie jedna trzecia sezonu. Oczywiście, każdy z zespołów będzie miał pewnie jeszcze mniejszy bądź większy kryzys i trzeba go po prostu przetrwać. Nie sądzę, aby jakakolwiek z drużyn w tej lidze była pewna awansu już na trzy czy cztery kolejki przed końcem rozgrywek.
Przez ostatnie siedem lat, gry pracowałem w Łódzkim Klubie Sportowym, bardzo wiele się tutaj zmieniło. Przed meczem wiele razy mnie o to pytano i powtórzę raz jeszcze, że przyjemnie jest przyjeżdżać do miasta z takimi tradycjami piłkarskimi. Doskonale pamiętam stare szatnie czy salę gimnastyczną, która równie dobrze mogłaby służyć za strzelnicę. Teraz ŁKS dysponuje świetną murawą, a wewnątrz trybuny jest bardzo duża przestrzeń. Mam nadzieję, że jak najszybciej ruszą prace związane z dobudową reszty trybun i oby jak najwięcej było takich obiektów w pierwszej lidze. Bo czasem bywa tak, iż zawodnicy, którzy nie wychodzą w pierwszej jedenastce, muszą opuścić szatnię, gdyż jest tak mało miejsca, aby się wszyscy zmieścili.