Aktualności

Trener #DlaPrzyszłości – Michał Zientarski

6
07 / 01 / 2021

W drugim odcinku cyklu Trener #DlaPrzyszłości poznamy Michała Zientarskiego, który w Akademii ŁKS pracuje i z występującymi w klasie A seniorami, i z drużyną młodzieżową.

– Jak trafiłeś do Akademii ŁKS?

– Do ŁKS-u trafiłem poprzez podjęcie kursu instruktora, który tak naprawdę rozpoczął moją przygodę trenerską w 2013 roku. Był na bardzo wysokim poziomie, prowadzili go trenerzy, głównie z Lecha Poznań i z młodzieżowych kadr polski. Tam poznałem Pawła Drechslera i między innymi Daniela Figę, z którymi kontynuowałem też kurs UEFA A w 2018 i 2019 roku. Po kilku rozmowach z Pawłem dowiedziałem się, że poszukują trenerów w Akademii ŁKS. Również szukałem takiego miejsca, gdzie będę mógł się rozwijać i podnosić swoje umiejętności. ŁKS wydawał się idealny. Po rozmowie z Pawłem Drechslerem miałem spotkanie z dyrektorem sportowym Krzysztofem Przytułą, po której doszliśmy do porozumienia. Wcześniej pracował w Omedze Kleszczów. Głównie zajmowałem się grupami młodzieżowymi i treningami z bramkarzami. Czasem pomagałem przy treningach pierwszej drużyny.

– A skąd pomysł, żeby pracę zawodową związać z piłką?

– Historia rozpoczęła się tak, że w wieku 21 lat uznałem, że przygoda piłkarska w 3. czy 4. lidze nie jest dla mnie satysfakcjonująca. Piłka nożna jednak mnie zawsze interesowała, więc jakoś chciałem to połączyć. Jeszcze w trakcie grania w Omedze Kleszczów podjąłem się pierwszego kursu, potem postanowiłem, że to jest właśnie to w czym chciałbym się rozwijać. Dwa lata później zapisałem się na kurs UEFA B, ukończyłem ten kurs i zaraz po nim zapisałem się na kurs UEFA A. Trochę trwało oczekiwanie, aż się rozpocznie, ale byłem cierpliwy, rozwijałem się cały czas, jeździłem na staże, żeby pogłębiać wiedze i myślę, że na ten moment dobrze się czuję w tym co robię.

– Na jakiej pozycji grałeś?

– W swojej przygodzie z piłką na trzecioligowym poziomie występowałem na pozycji bramkarza. Od początku ciągnęło mnie na tę pozycję. Trenerzy szkolili mnie pod tę pozycję, myślę jednak, że nie udało mi się zrealizować celów – gry na wyższym poziomie. W Kleszczowie jak jeszcze czynnie grałem, pracowałem z bramkarzami, zajmowałem się grupami młodzieżowymi od dziesieciolatów do osiemnastolatków. Praca z bramkarzami to jedno, ale zawsze chciałem spróbować jako główny trener. Miałem swoją wizję i model gry. W Kleszczowie próbowałem już wprowadzić ten model w drużynie dwunasto- i trzynastolatków. Przez cztery sezony prowadziłem ich do wieku juniora i myślę, że to zaprocentowało.

– Czy Twoje ambicje sięgają też prowadzenia drużyny seniorskiej, czy też swoją przyszłość wiążesz z pracą z dziećmi?

– Myślę, że rozpoczynając swoją przygodę z trenerką, moim docelowym punktem były drużyny seniorskie, może ze względu na to, że potencjał zawodników, nie do końca był zawsze taki, by wypracować pewne elementy. Natomiast będąc teraz w ŁKS-ie, myślę, że ta praca z młodszymi grupami mnie bardzo cieszy, widzę ich postęp, który napędzają mnie do pracy, do rozwijania się, do szukania inspiracji w innych krajach w innych modelach gry i nie jest tak, że idąc na trening do rocznika młodszego, czuję, żebym szedł poziom niżej. Moja motywacja do pracy nie spada. Jest tak, że po każdym treningu jestem zadowolony, wychodzę z pewnymi refleksjami. W zespole seniorskim ta praca musi wskoczyć trochę na inny poziom, komunikacja między zawodnikami jest już inna, relacje w szatni są inne. ŁKS III to już zespół seniorski, więc przekaz pewnych rzeczy jest inny. Zawodnicy, ten wiek nastoletni powoli kończą, albo już przekroczyli, więc naturalne, że ta współpraca jest na innym poziomie. Taka współpraca też mnie cieszy, też rozwija i daje sporo satysfakcji.

– Jesteś chyba jedynym trenerem Akademii, który prowadzi drużyny, z tak dużą różnicą wiekową, czyli – ŁKS III praktycznie kontakt z seniorami, piłka 11-osobowa, a 2009 mimo wszystko to jest drużyna zdecydowanie młodsza juniorska i piłka nie 11-osobowa, tylko 9-osobowa.

– Największa różnica jest taka, że zawodnicy w wieku 17-19 lat już wiedzą mniej więcej na jakim są etapie, potrafią swój realny potencjał określić. Widzą swoje deficyty, ta świadomość jest zdecydowanie wyższa niż w zespole z rocznika 2009 co naturalne. Natomiast współpraca z rocznikiem 2009 jest pracą, na której efekty musimy poczekać. Ten zespół ma przed sobą 6-7 lat treningów i życzymy mu, żeby najlepsze jednostki za 4 lata trafiły pod skrzydła trenerów w ŁKS II. Dlatego do każdych zajęć w roczniku 2009 podchodzimy od strony mentalnej. Tak by dzieciaki cały czas pobudzać i szukać dla nich nowych wyzwań. Praca inaczej też wygląda pod względem selekcji, wiadomo w roczniku 2009 jest większa rotacja – zawodnicy przyjeżdżają na testy. W ŁKS III nie ma takiej częstotliwości zmian. Przede wszystkim jest to rotacja między rocznikiem 2004, a ŁKS III i w drugą stronę z ŁKS II do ŁKS III. Natomiast w roczniku 2009 najlepsi zawodnicy dostają co jakiś czas szansę, żeby pójść na trening do rocznika starszego, czyli do 2008. Najlepsze jednostki chcemy nagrodzić za swoją ciężką i wytrwałą pracę.

– W której roli się lepiej odnajdujesz?

– Ciężko jest mi zero-jedynkowo podejść do tego, w której roli się lepiej odnajduję. Myślę, że osoby z zewnątrz ocenią to najlepiej, na razie po roczniku starszym można powiedzieć, że tabela w jakiś sposób nas broni. W roczniku starszym w ŁKS III razem ze sztabem zdobyliśmy mistrza jesieni i spokojne utrzymanie w Juniorze U19, gdzie praktycznie na trzy kolejki przed końcem walczyliśmy o makro region dla tego zespołu. Natomiast w 2009 roczniku, można powiedzieć, że będziemy oceniani na podstawie tego jak za kilka lat ile osób trafi do rezerw, a z rezerw do zespołu pierwszego. Myślę, że wtedy ta ocena będzie realna.

– Jaki jest Michał Zientarski prywatnie?

– Pierwszą myśl, jaką mam gdy przeprowadzam się do nowego mieszkania to jakość pakietu telewizyjnego, ile jest kanałów sportowych. Jeśli czegoś mi brakuje to pierwsza myśl do właściciela, czy można zwiększyć pakiet. Nie wyobrażam sobie nie oglądać meczów. W wolnym czasie najchętniej oglądam ligę niemiecką i angielską, choć nie ukrywam, że największy sentyment mam do polskich rozgrywek. Oprócz meczów, lubię wyjechać za miasto nad wodę, lubię pobyć ze znajomymi.

– Który europejski szkoleniowiec jest ci najbliższy, do kogo chciałbyś udać się na staż?

– Obecnie pracuje w Manchester City, czyli Pep Guardiola. Jego sposób pracy, sposób w jaki komunikuje się z zawodnikami i jaki model gry wprowadził w Barcelonie bardzo mi imponuje. To był najlepszy czas dla Barcelony. Bywa czasem kontrowersyjny, ale myślę, że tylko w taki sposób jest w stanie dojść na taki poziom.

– Miałeś okazję zaliczyć już jakiś ciekawy staż?

– Za mną są już 4 staże. Pierwszym stażem jaki odbyłem był ten w Escoli Varsovia Barcelona. Trenerzy byli w Kleszczowie i udało mi się dołączyć do ich campu. Przez ponad tydzień współpracowałem z Escolą, byłem na ponad 20 jednostkach treningowych, a wieczorami mieliśmy zawsze podsumowanie z koordynatorem obozu. Warto dodać, że wszystko odbywało się w języku angielskim, było ponad 20 paru trenerów, więc wiedza była bardzo duża i myślę, że potrafię wykorzystać ją w praktyce. Byłem jeszcze na stażu w Zagłębiu Lublin i w GKS-ie Bełchatów u trenera Artura Derbina. No i najbardziej egzotyczny to był pobyt w Realu Madryt, w ośrodku Valdebebas. Tam mogłem przyglądać się w jaki sposób pracują najmłodsze drużyny „Królewskich”.

Czy masz jakieś motto trenerskie i życiowe, którym się kierujesz?

– Bardzo lubię cytat „pracuj tak, aby te efekty było widać na meczu, mecz jest świętem dla zawodników, a tydzień jest dla ciebie, żebyś swój warsztat mógł zaprezentować”. Często też powtarzam moim zawodnikom podczas treningów: „To Wy się wystawiacie na mecz, Wy walczycie o to, żeby w danym meczu się pojawić na boisku, żeby zagrać jak najwięcej minut, trenerzy was nie wystawiają, Wy wystawiają siebie, poprzez swoją pracę”.


Rozmawiał: Mateusz Żegota


Sponsorzy główni

Sponsorzy

Partner strategiczny

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partner techniczny

Partner medyczny