Akademia

Trener #DlaPrzyszłości – Jarosław Byczkowski

20.06.2021

20.06.2021

Trener #DlaPrzyszłości – Jarosław Byczkowski

Bohaterem kolejnego odcinka cyklu Trener #DlaPrzyszłości jest Jarosław Byczkowski, czyli trener z najdłuższym stażem w Akademii ŁKS, który mówi sam o sobie, że podąża w dół piramidy szkoleniowej. W przeszłości prowadził zespół rezerw ŁKS-u, a także drużyny grające w Centralnej Lidze Juniorskiej. Teraz skupił się przede wszystkim na szkoleniu najmłodszych.

Jak trafiłeś do Akademii ŁKS? Masz w niej chyba największy staż.

Pracę jako trener rozpocząłem w 2000 roku w moim rodzinnym Kutnie. Trenowałem zawodników z rocznika 1988 w MKS Kutno. W 2004 roku przeprowadziłem się do Łodzi i tu zamierzałem kontynuować swoją trenerską przygodę. Złożyłem swoje CV do ŁKS. Potem zostałem zaproszony na rozmowę z ówczesnym prezesem, Panem Mirosławem Wróblewskim i koordynatorem Panem Wiesławem Pokrywą. Po okresie próbnym u boku trenera Wiesława Nabiałka, przy rezerwach i juniorach, zostałem zatrudniony jako trener rocznika 1996. Od tamtej pory minęło dużo czasu. 17 lat…

Jak wspominasz tamte czasy?

Z dużym sentymentem. Kiedy zaczynałem pracę w ŁKS, treningi odbywały się na boiskach trawiastych przy al. Unii 2, w miejscu, gdzie powstała Atlas Arena, więc wybudowano nam sztuczne boisko. Było ono naszym jedynym boiskiem treningowym, więc zajęcia najmłodszych grup rozpoczynały się już około godz. 15… Warunki mieliśmy skromne, ale pracowaliśmy i trenowaliśmy najlepiej jak tylko się dało… Wielu chłopców miało talent, charyzmę i ambicję. Nigdy nie narzekali na ciężkie warunki.

A dziś?

Warunki są nieporównywalne. Mamy niesamowity komfort pracy w bazie treningowej przy ulicy Krańcowej. Zarówno trenerzy jak i zawodnicy mają do dyspozycji nowoczesny kompleks treningowy oraz boisko pod balonem w okresie jesienno–zimowym. Pamiętam jak powstawało pierwsze sztuczne boisko przy ulicy Krańcowej, jak budował się cały kompleks. To były trudne czasy, ale kształtowały charaktery zarówno zawodników, jak i trenerów. W tej chwili mamy jeden z najnowocześniejszych obiektów treningowych w Polsce. Najmłodsze roczniki trenują w komfortowych warunkach. Korzystają z boisk, szatni, natrysków, sali odpraw, gdzie możemy analizować mecze i treningi. Kiedyś o czymś takim mogliśmy jedynie pomarzyć. Trenerzy mogą przygotować się do treningu w pokoju trenerskim, napić się kawy, zjeść czy choćby spokojnie porozmawiać.

Skąd pomysł, by pracę zawodową związać z piłką nożną jako trener?

Już od najmłodszych lat kopałem piłkę. Sport, a szczególnie piłka nożna od zawsze mnie fascynowały. Przez wiele lat grałem w piłkę jako zawodnik, najpierw w Kutnowiance, a potem w MKS Kutno. Niestety często przytrafiały mi się kontuzje. Gdy dojrzałem do decyzji, że zawodowo w piłkę grać nie będę, postanowiłem zostać nauczycielem Wychowania Fizycznego. Po ukończeniu studiów pedagogicznych na kierunku Wychowanie Fizyczne, postanowiłem kontynuować naukę w Szkole Trenerów PZPN przy AWF w Warszawie. Namówił mnie do tego w roku 2000 ówczesny kierownik MKS Kutno, Pan Andrzej Królak. Dostrzegł we mnie potencjał, zdolności pedagogiczne, predyspozycje do pracy z dziećmi i to między innymi on przyczynił się do tego, że wybrałem drogę trenerską.

Prowadziłeś w ŁKS-ie wiele roczników. Który z nich był najzdolniejszy? I czy któryś z zawodników z tamtych drużyn zaistniał w piłce seniorskiej?

W każdym roczniku byli zdolni chłopcy. Nie można powiedzieć, że któryś rocznik był lepszy, a któryś słabszy… Decydowało wiele aspektów. Bardzo dobrze wspominam zawodników z rocznika 1996, bo to był mój pierwszy zespół jaki prowadziłem w ŁKS i jak się okazuje najdłużej, bo ponad 7 lat. To z tym chłopcami byłem na wielu obozach, turniejach, rozegraliśmy wiele meczów ligowych… Z tego rocznika kilku dalej kontynuuje przygodę z piłką nożną, np.: Łukasz Dynel, Albin Maciejewski, Marcin Kacela. Paweł Sobczak postanowił natomiast zostać trenerem, specjalizuje się w trenowaniu bramkarzy. Następnie, ok. 3 lata prowadziłem rocznik 1999. W tym roczniku była spora grupa utalentowanych zawodników. Pamiętam wyjazd na obóz sportowy w okresie zimowym do Bułgarii, by dobrze przygotować się do rozgrywek ligowych i udziału w Turnieju Nike Cup. Mieliśmy fantastyczne warunki do treningów. Hotel, boiska i pogoda. W Polsce w lutym było 15 stopni poniżej zero, w Bułgarii było +12. Z tej grupy niewątpliwie sukcesy odnoszą: Janek Sobociński, Oskar Koprowski, Mikołaj Maschera, ale także Michał Zapart, który postanowił jednak zakończyć przygodę piłkarską – został trenerem bramkarzy w Akademii ŁKS. Następnie prowadziłem wiele roczników, w których zawodnicy wchodzili w wiek juniora. Przez kilka lat nasze zespoły grały w Centralnej Lidze Juniorów. Miałem wtedy możliwość współprowadzić te zespoły, aż do momentu, kiedy zostałem trenerem nowopowstałej drużyny ŁKS II, czyli zespołu rezerw. Udało nam się awansować dwa razy z rzędu: z B klasy do A klasy i z A klasy do Ligi Okręgowej. Pamiętam, jak w tym czasie do zespołu rezerw schodzili zawodnicy z pierwszego zespołu m.in. Patryk Bryła, Rafał Serwaciński, Dawid Sarafiński, Przemysław Nawrocki, Mateusz Krysiński, Aleksander Ślęzak, Władysław Terientiew, Artur Golański, Bartosz Placek, Darius Cibulskas i Rodrigo.

Obecnie pracujesz z najmłodszymi ełkaesiakami. Czy to jest miejsce, w którym najlepiej się odnajdujesz? Czy nie ciągnie cię do pracy z juniorami?

Mogę śmiało powiedzieć, że rzeczywiście już odnalazłem swoje miejsce jako trener. Po wielu latach pracy ze starszymi zawodnikami: juniorami, seniorami (rezerwy ŁKS), stwierdzam, że praca z najmłodszymi sprawia mi największą przyjemność i satysfakcję. Jest to jednocześnie bardzo specyficzna, trudna i odpowiedzialna praca. W związku z tym, że już od jakiegoś czasu trenuję najmłodszych zawodników, mam również wpływ na to, kogo przyjmujemy do Akademii. Spośród wielu, którzy przychodzą na nabory należy wybrać tych wyróżniających się, następnie umiejętnie z nimi pracować, często od podstaw. To tak jak w szkole. W klasach I – III dzieci poznają literki, uczą się pisać, czytać, dodawać, odejmować. Dopiero w starszych klasach piszą wypracowania, rozprawki, mnożą czy dzielą.

Muszę nauczyć ich do perfekcji podstaw gry w piłkę nożną, żeby kolejni trenerzy mogli przejść do opanowywania trudniejszych aspektów piłkarskich. Oprócz tego moją rolą jest również wykształcanie w tych młodych osobach punktualności, wytrwałości, dyscypliny, koleżeństwa, radzenia sobie z porażkami, ale również nawyków dbania o higienę osobistą (obowiązkowa kąpiel po treningu). Czasem zdarza się, że trzeba nawet nauczyć ich wiązać sznurówki.

Staram się wszystko to robić poprzez zabawę, bo z tak małymi dziećmi to jest bardzo istotne. Chłopcy chcą słuchać i zaufają trenerowi, który ma poczucie humoru, poklepie po ramieniu, gdy coś pójdzie nie tak, który cierpliwie wytłumaczy ćwiczenie jeśli to sprawia kłopot. Jednak w pracy z najmłodszymi trzeba kierować się również konsekwencją, sprawiedliwością i ustalonymi zasadami, więc kiedy są łamane, należy być również surowym trenerem.

Jaki prywatnie jest Jarek Byczkowski? W domu starasz się odpocząć od piłki, czy śledzisz rozgrywki piłkarskie w TV?

O to, jaki jestem prywatnie trzeba by było spytać moich najbliższych. Oni doskonale mnie znają i wiedzą jaki jestem… Ale jeśli przez całe swoje życie człowiek związany jest ze sportem, a z piłką nożną w szczególności, to i prywatnie od tego nie sposób uciec. Oczywiście, śledzę rozgrywki ligowe w TV. Praca trenera, to nie tylko mój zawód, ale też pasja… Poza tym słucham muzyki, szczególnie z lat 80. Lubię również obejrzeć ciekawy film, a także przeczytać biografie.

Ulubiona liga?

Uwielbiam oglądać mecze ligi angielskiej, natomiast jeśli chodzi o klub, to kibicuję od najmłodszych lat FC Barcelonie. Liga angielska zachwyca mnie intensywnością, grą na pełnych obrotach przez cały czas trwania meczu, natomiast w FC Barcelonie urzekła mnie ich filozofia. Zawodnicy, którzy wywodzą się z Akademii La Masia, mają swoiste DNA klubu we krwi.

Wracając do pracy trenera, który europejski szkoleniowiec jest ci najbliższy?

Mam dwóch trenerów, których uważam za wzór. Obaj diametralnie różnią się od siebie, ale od jednego i drugiego czerpię bardzo dużo. Pierwszym jest Pep Guardiola, a drugim Diego Simeone. Do tych trenerów chciałbym udać się na staż.

Skoro jesteśmy już przy stażach, czy miałeś okazję sprawdzić jak szkolą piłkarzy w innych klubach?

W czasie kursów trenerskich miałem okazję być w Legii Warszawa. W marcu 2020 roku miałem udać się na staż do klubu Slavia Praga. Niestety ze względu na sytuację epidemiczną w Polsce i na świecie, wyjazd został przełożony na inny termin. Mam nadzieję, że niebawem sytuacja się zmieni i będę mógł pojechać do Pragi.

Jakie jest motto, którym się kierujesz w życiu lub które przekazujesz swoim zawodnikom?

Chciałbym, aby moi zawodnicy grali w piłkę mądrze, inteligentnie i szybko. Kieruję się filozofią Pepa Guardioli, który kiedyś powiedział, że to „piłka porusza się z dużo większą prędkością niż człowiek, więc to ona narzuca tempo gry!”. Uważam również, kierując się mądrością Diego Simeone, że gra się tak, jak się trenuje. Trening jest najlepszą okazją, aby szkoleniowiec przekonał się o tym, kto chce grać, a kto nie.

Rozmawiał: Mateusz Żegota