Klub

Thriller w końcówce. Wigry – ŁKS 1:1

24.04.2019

24.04.2019

Thriller w końcówce. Wigry – ŁKS 1:1

Stare piłkarskie porzekadło głosi, że jeśli nie da się meczu wygrać, to przynajmniej trzeba go zremisować. I tak właśnie uczynili ełkaesiacy w środowe popołudnie w Suwałkach, zdobywając punkt, który już niebawem może okazać się „oczkiem” na wagę awansu.

W porównaniu do wygranego w Wielki Piątek meczu z Sandecją, ełkaesiacy przystąpili do meczu z Wigier w mocno zmienionym składzie, bo trener Kazimierz Moskal nie skorzystał tym razem od początku aż z czterech zawodników, którzy byli wyjściowej jedenastce w poprzedniej kolejce. Obok wymuszonej absencji Lukasa Bielaka  za nadmiar żółtych kartek, zabrakło bowiem jeszcze Patryka Bryły, Łukasza Sekulskiego i Kamila Juraszka, a w ich miejsce szansę dostali: Maciej Wolski, Wojciech Łuczak, Rafał Kujawa i Maksymilian Rozwandowicz.

Mimo tylu roszad, sposób gry „Rycerzy Wiosny” pozostał bez zmian. Od samego początku starali się oni grać jak najwięcej piłką i cierpliwie konstruować ataki – choć na pewno nie pomagał im w tym stan murawy. Być może dlatego pierwszą groźniejszą akcję przeprowadzili gospodarze. W 5. minucie po strzale Roberta Bartczaka piłka przeleciała jednak wzdłuż bramki ŁKS-u, a żaden z zawodników Wigier nie zdołał zmienić toru jej lotu. Odpowiedź łodzian była niemal natychmiastowa, czego efektem były dwa rzuty rożne, a potem strzał z dystansu, niestety niecelny, Wojciecha Łuczaka.

W 15. minucie z niespełna 30 metrów dośrodkowywał z kolei z rzutu wolnego Dani Ramirez, lecz żaden z jego kolegów nie był w stanie wykorzystać niezbyt pewnej interwencji Dominika Kąkolewskiego, który debiutował w bramce Wigier w miejsce pauzującego za kartki Dominika Węglarza. Cztery minuty później ponownie zza pola karnego uderzał Wojciech Łuczak. Przez moment „zapachniało” nawet kolejnym efektownym golem pomocnika ŁKS-u, ale ostatecznie piłka poszybowała jednak ponad poprzeczką bramki gospodarzy.

Później widzowie w Suwałkach zobaczyli dwie groźniejsze akcje gospodarzy, lecz żadna z nich nie była zakończona strzałem na bramkę Michała Kołby. Kolejne minuty upłynęły pod znakiem przewagi optycznej łodzian, która nie przełożyła się jednak na realne zagrożenie pod bramką biało-niebieskich. Dopiero w końcówce pierwszej połowy po raz kolejny mocniej zabiły serca suwalskiej publiczności.  Najpierw faulowany przy linii bocznej pola karnego był bardzo pewnie grający w środę – tak w defensywie, jak i w ofensywie – Adrian Klimczak, ale Łuczakowi przy wykonaniu rzutu wolnego zabrakło trochę precyzji. Parę chwil później to Łuczak został sfaulowany tuż przed „szesnastką” miejscowych, ale i w tej sytuacji skończyło się na strachu dla fanów Wigier, bo Ramirez z rzutu wolnego trafił wprost w… głowę Franka Adu. Sekwencję ofensywnych zdarzeń w tej części meczu zakończył Łuczak, który przymierzył wprawdzie lepiej niż poprzednio, ale na posterunku był Kąkolewski.

Druga połowa rozpoczęła się lepiej dla jedenastki z Suwalszczyzny. W 49. minucie w pobliżu linii bocznej pola karnego przewrócony był Kamil Sabiłło, a piłka po rzucie wolnym Filipa Karbowego poszybowała na poprzeczką bramki łodzian. Nie minęły cztery minuty, gdy po szybkiej kontrze podopiecznych Mirosława Smyły centymetrów do szczęścia zabrakło Arkadiuszowi Najemskiego. Dość powiedzieć, że część kibiców zdążyła już zobaczyć piłkę w siatce i głośno wykrzyknąć: goool!

W 55. minucie sposobu na pokonanie Kołby znów szukał Karbowy, lecz tym razem jego próba pozostawiła wiele do życzenia, gdyż piłka zatrzepotała w siatce, ale tej od piłkochwytu, który stał za bramką. Ofensywne zapędy broniących się przed spadkiem rywali ostudził wtedy momentalnie Klimczak, który zdecydował się na indywidualną akcję lewą stroną. Ponad 150-osobowa grupa kibiców ŁKS-u na sektorze gości mogła jednak tylko westchnąć, gdy piłka po strzale obrońcy ŁKS-u przeleciała obok prawego słupka bramki Wigier.

Z każdą upływającą minutą przewaga wicelidera Fortuna 1 Ligi robiła się coraz większa, ale w ich poczynaniach brakowało przysłowiowej kropki nad „i”. Tak było między innymi, gdy po nie najlepszej interwencji Kąkolewskiej nie trafił czysto w piłkę wprowadzony po przerwie Patryk Bryła. Parę chwil później gospodarze zdołali natomiast zablokować uderzenie Łukasza Sekulskiego, który pojawił się na murawie przed rozpoczęciem drugiej połowy. Przymierzyć w swoim stylu próbował także Ramirez, lecz po jego uderzeniu Kąkolewskiemu wystarczyło tylko odprowadzić wzrokiem piłkę przelatującą nad poprzeczką.

Jeśli ktoś jednak wtedy pomyślał, że obie bramki na kameralnym obiekcie przy ulicy Zarzecze pozostają jak zaczarowane tego dnia, szybko został wyprowadzony z błędu. Bo dramaturgia w ostatnim fragmencie meczu okazała się godna meczów o dużo większą stawkę. W 87. minucie gracze Wigier wyprowadzili szybką kontrę, po której Rozwandowicz nieprzepisowo zatrzymał w polu karnym rozpędzonego rywala. Tak przynajmniej uznał arbiter i podyktował rzut karny dla gospodarzy. Kołba wyczuł wprawdzie intencje strzelca, ale uderzenie Joela Huertasa Cornudelii było na tyle mocne i dokładne, że piłka wpadła do bramki.

Miejscowi prowadzili więc 1:0, ale strata gola nie zdeprymowała zawodników najlepiej punktującego wiosną pierwszoligowca. ŁKS dążył do wyrównania i jego starania przyniosły upragniony efekt w ostatniej – dosłownie – akcji meczu. W polu karnym przewrócony został Łukasz Piątek i arbiter po raz drugi w odstępie kilku minut wskazał na tzw. wapno. Tym razem jednak po przeciwnej stronie boiska, co spowodowało jęk zawodu na trybunach zajmowanych przez sympatyków gospodarzy. A już kompletna cisza nastała, gdy do piłki podszedł Rozwandowicz i pewnym strzałem nie dał najmniejszych szans Kąkolewskiego. Po tym zagraniu sędzia już nawet nie wznawiał gry i odgwizdał koniec spotkania.

ŁKS zremisował zatem z Wigrami 1:1, choć trzeba przyznać, że niewiele zabrało, aby przegrał ten mecz 0:2. Bo zaledwie kilkadziesiąt sekund przed akcją, która przyniosła łodzianom wyrównanie, z kolejną bardzo groźną kontrą wyszli piłkarze z Suwałk. W sytuacji sam na sam z Kołbą znalazł się wtedy Bartczak – górą w tym starciu okazał się jednak kapitan ŁKS-u, który udowodnił, że nie przez przypadek uważany jest za jednego z najlepszych pierwszoligowych bramkarzy w tym sezonie.

Teraz przed ełkaesiakami kolejne wielkie wyzwanie – już w najbliższą sobotę do Łodzi przyjeżdża bowiem Raków Częstochowa, czyli świeżo upieczony beniaminek ekstraklasy.


30. kolejka Fortuna 1 Ligi / Wigry Suwałki – ŁKS Łódź 1:1 (0:0)

  • Bramki: 1:0 Joel Huertas (87 – k.), 1:1 Maksymilian Rozwandowicz (90 – k.)
  • Żółte kartki: Frank Adu Kwame – Rafał Kujawa, Jan Sobociński, Adrian Klimczak, Maksymilian Rozwandowicz.
  • Sędziował: Mariusz Korpalski (Toruń)

Składy:

  • Wigry: Dominik Kąkolewski – Adrian Jurkowski, Arkadiusz Najemski, Adrian Karankiewicz, Frank Adu Kwame, Adrian Piekarski (85, Damian Pawłowski), Adam Chrzanowski, Joel Huertas, Filip Karbowy (71, Daniel Smuga), Robert Bartczak, Kamil Sabiłło (76, Piotr Kwaśniewski). Trener: Mirosław Smyła.
  • ŁKS: Michał Kołba – Jan Grzesik, Maksymilian Rozwandowicz, Jan Sobociński, Adrian Klimczak – Daniel Ramirez, Bartłomiej Kalinkowski, Łukasz Piątek, Wojciech Łuczak (61, Patryk Bryła), Maciej Wolski (80, Piotr Pyrdoł)– Rafał Kujawa (46, Łukasz Sekulski). Trener: Kazimierz Moskal.