Klub

Spiker ŁKS-u w rozmowie z Remkiem Piotrowskim

31.07.2018

31.07.2018

Spiker ŁKS-u w rozmowie z Remkiem Piotrowskim

Dzięki uprzejmości Kamila Janiszewskiego, autora facebookowego profilu „Spiker „1908” ŁKS”, publikujemy przeprowadzony przez niego wywiad z Remigiuszem Piotrowskim, pisarzem, autorem książek i w wolnych chwilach współpracownikiem lkslodz.pl.

Kamil Janiszewski od wielu lat jest spikerem na meczach naszego klubu, a jakiś czas temu utworzył na facebooku cieszący się coraz większą popularnością profil „Spiker „1908” ŁKS”. Znajdziecie tam przedmeczowe sondy, wywiady oraz rozmaite newsy związane z łódzkim klubem.

Przed meczem z GKS-em Kamil odwiedził Remigiusza Piotrowskiego, który od kilku lat współpracuje z lksfans.pl i lkslodz.pl, a my dzięki uprzejmości naszego spikera postanowiliśmy opublikować tę rozmowę na naszej stronie. To zresztą nie ostatni taki materiał od Kamila Janiszewskiego na lkslodz.pl.

Kamil Janiszewski: – Skąd się wzięła twoja miłość do literatury, a skąd ta do ŁKS?

Remek Piotrowski: – Widzę, że nie przewidziałeś taryfy ulgowej po starej znajomości i od razu wytaczasz ciężką artylerię. Odpowiem mało konkretnie, ale na pewno szczerze. Pasja zwykle bierze się z chęci doświadczania tego, czego najczęściej nie sposób trafnie oddać słowami, co nie znaczy, że chcąc to opisać musimy się poruszać wyłącznie w sferze czystej abstrakcji. Mniejsza o to, czy nazwiemy to pasją, zajęciem, czy miłością. Te moje tak zwane pasje dzieli wiele, ale łączy pewien bardzo osobisty sposób ich „przeżywania”. To też, przynajmniej w moim przypadku, czyni je tak ważnymi i z tego w dalszej kolejności bierze się przywiązanie, czy jak kto woli – przyzwyczajenie.

– Wszystkie twoje dotychczasowe książki ukazują się nakładem PWN. O czym będzie ta najnowsza?

– W dużym skrócie – o terroryzmie w II RP, zamachach na przedstawicieli władzy w II Rzeczypospolitej, a także o tym, co było słabe w tym państwie i społeczeństwie, co w końcu pozwalało szeroko rozumianym wrogom podjąć próbę destabilizacji Polski, bo do tego de facto sprowadzał się każdy taki akt terroru. Jestem przede wszystkim popularyzatorem historii przedwojennej Polski, ta książka ma więc w założeniu sprawić przyjemność tym, którzy pragną dowiedzieć się czegoś o II RP w przystępnej formie. O ile oczywiście pozwoli na to chropowatość stylu autora.

– Ale pokazałeś też ostatnio, że umiesz nie tylko pisać prozą, ale także wierszem. Chodzi mi o historię Rycerza Bodzia.

– Historia to chyba za dużo powiedziane, tym niemniej cieszę się, że klub pragnie łączyć pokolenia, zwraca uwagę tak na starszych, jak i młodszych kibiców i zechciał wydać podobną rzecz.  Wywołać uśmiech na twarzy młodego czytelnika jest wbrew pozorom znacznie trudniej, bo to audytorium jest szczere do bólu. Mam nadzieję, że ta skromna książeczka choć w kilku przypadkach stała się pretekstem do tego, aby rodzice opowiedzieli swoim pociechom o historii klubu i legendzie „Rycerzy Wiosny”. Warto je pielęgnować nie tylko dla zasady.

– Porozmawiajmy też trochę o ŁKS-ie. Od lat można poczytać twoje artykuły na stronach internetowych lkslodz.pl i lksfans.pl. Skąd na to wszystko znajdujesz czas?

– Bez przesady, w ostatnich tygodniach nie ma tego wcale aż tak dużo, choć nie ukrywam, że cierpię, jak i wielu z nas, na syndrom zbyt krótkiej doby. Poza tym robię to w gruncie rzeczy z pobudek egoistycznych. Chcę po prostu silnego, jeszcze lepszego ŁKS-u. Każdy kibic, pracownik, wolontariusz czy współpracownik klubu dokłada swoją cegiełkę marząc przy okazji o tym, że ta ich praca lub zaangażowanie, choćby na pierwszy rzut oka skromne, przyczynią się w jakimś stopniu do budowy silnego klubu. A jeśli ŁKS stanie się silnym klubem będę bardzo szczęśliwym człowiekiem.

– Postrzegam Ciebie jako człowieka spokojnego, ale wiem też, bo na meczach często siedzimy blisko siebie, albo obok siebie, że potrafisz mocno przeżywać, to co robią nasi piłkarze na murawie.

– I wielokrotnie cię za to swoje zachowanie przepraszałem. Chciałoby się spokojniej, bez emocji, ale wciąż się tego uczę. Powszechnego zgorszenia też na szczęście jeszcze nigdy na trybunie prasowej nie wywołałem i jestem pewny, że do tego nie dojdzie. Cóż, nie ma się chyba nad czym rozwodzić. Jak to ktoś ujął – to jest we mnie cały czas, szuka ujścia. Pewnie przejdzie z wiekiem.

– Zdradzimy coś więcej, że jeszcze w tym roku, w ramach jubileuszu 110-lecia ŁKS, przeczytamy coś większego o klubie niż tylko artykuły…

– To prawda, chociaż nie chciałbym wychodzić przed szereg i zapewne będzie jeszcze okazja, aby wydawca wypowiedział się na ten temat. W 2008 roku pojawiła się naprawdę dobra książka o historii klubu i oczywiście nie było sensu, aby dziesięć lat później „przepisywać” ją od początku do końca. Dlatego zainteresowani tematem otrzymają nieco inne spojrzenie na dzieje ŁKS-u. Oczywiście w wielu punktach zbieżne z tym, co już przedstawiono w przeszłości, ale mam nadzieję, że w nieco innej formie i z nieco innego punktu widzenia. To zaś czy zaproponowana przeze mnie perspektywa okaże się zajmującą, ocenią czytelnicy.

– Na koniec powiedz, jak postrzegasz ŁKS teraz, a gdzie chciałbyś, żeby był za 5-10 lat…

– Co do ŁKS-u teraz – chciałbym za dziesięć lat móc powiedzieć o tym, co dzieje się obecnie z ŁKS-em to samo mniej więcej, co mówię dzisiaj. To by oznaczało, że się nie mylę i wszystko naprawdę zmierza we właściwym kierunku. Myliłem się w przeszłości wiele razy, wspaniale gdyby tym razem było inaczej. I bardzo bym chciał, aby zmartwieniem mojego syna, o ile on również zainteresuje się futbolem, w tym aspekcie były nie licencje, bankructwa, czy problemy ze stadionem, a były nim wyłącznie forma naszego skrzydłowego, ostatni mecz, następny mecz. Czyli sport w czystej postaci. Nic więcej.