To, co najważniejsze w pojedynku Stali Stalowa Wola z ŁKS-em wydarzyło się w ostatnich minutach spotkania. Najpierw gola dla gospodarzy zdobył rezerwowy Sebastian Łętocha, a zaledwie trzy minuty przed końcem meczu do wyrównania doprowadził Łukasz Zagdański, który także na boisku pojawił się po przerwie.
Trenerzy łódzkiej drużyny tym razem postanowili nie zmieniać zwycięskiego składu i w Stalowej Woli, która meczem z ŁKS-em żegnała się ze swoim starym obiektem przy ulicy Hutniczej 15, do żadnych zmian względem ostatniego wygranego z Błękitnymi Stargard meczu nie doszło.
W pierwszym kwadransie sobotniego spotkania ŁKS dwukrotnie zagroził bramce gospodarzy. Bliscy szczęścia byli: w 7. minucie Ievgen Radionov, a sześć minut później Krystian Pieczara. Próbę strzału tego pierwszego z kilku metrów zablokował obrońca i Dorian Frątczak nie miał problemu ze złapaniem piłki, z kolei Pieczara wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego. Niestety, byłemu zawodnikowi Polonii Warszawa zabrakło w tej sytuacji szczęścia, bo futbolówka po jego uderzeniu musnęła poprzeczkę i opuściła boisko.
Miejscowi również szukali swojej szansy, bardzo aktywny był zwłaszcza Adrian Gębalski, który absorbował łódzką defensywę, na nasze szczęście jego strzały były albo niecelne, albo radził sobie z nimi Michał Kołba. W pierwszej połowie żadnej ze stron nie udało się uzyskać wyraźnej przewagi. Prawda, zdarzało się, że raz jedni, a potem drudzy utrzymywali się nieco dłużej przy piłce, brakowało jednak szybszego rozegrania piłki w okolicach pola karnego, brakowało przede wszystkim precyzji.
Cenny 1pkt wraca z nami do Łodzi, dziękujemy za liczne wsparcie kibiców @LKS_Lodz Nadal jesteśmy niepokonani 💪⚽
— Filip Burkhardt (@BurkhardtFilip) 26 sierpnia 2017
Groźnych sytuacji pod bramką tak Frątczaka, jak i Kołby było zatem jak na lekarstwo. W ostatnich minutach tej części gry ełkaesiacy co prawda zdołali jeszcze dwukrotnie groźnie zaatakować, wiele do życzenia pozostawiało jednak wykończenie tych nieźle zapowiadających się akcji. Paweł Pyciak uderzył niecelnie z dystansu, nieskuteczna okazała się także próba Radionova
Po zmianie stron Stal cofnęła się na własną połowę i znów przewagę w posiadaniu piłki uzyskali łodzianie. Dośrodkowania, prostopadłe podania, a i nieliczne strzały w wykonaniu ełkaesiaków (jak Kamila Juraszka z 50. i Radionova z 55. minuty) nie przyniosły efektu, znów przede wszystkim dlatego, że brakowało im dokładności. Oba zespoły grały zresztą w ataku w sposób czytelny dla rywala i w tym również należałoby upatrywać źródeł problemu.
W 73. minucie, dość nieoczekiwanie, Stal przeprowadziła szybką, bardzo składną i na nasze nieszczęście skuteczną akcję. Adrian Dziubiński zagrał piłkę do wprowadzonego kilkanaście minut wcześniej Sebastiana Łętochy, ten wymanewrował łódzką defensywę i popisał się mocnym strzałem, po którym futbolówka wpadła do siatki obok bezradnego Michała Kołby (1:0).
ŁKS po stracie gola ruszył odważniej do przodu, a na boisku w miejsce Radionova pojawił się Łukasz Zagdański. Gospodarze skupili się teraz wyłącznie na defensywie broniąc całym zespołem dostępu do bramki Frątczaka. I chociaż z akcji gola łodzianie nie zdobyli (kąśliwy strzał wprowadzonego w drugiej połowie Patryka Bryły obronił bramkarz), znów „Rycerzy Wiosny” uratowali: stały fragment gry i… kolejny rezerwowy.
Trzy minuty przed upływem regulaminowego czasu gry po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najwyższej w szesnastce Stali wyskoczył Łukasz Zagdański i to po jego uderzeniu głową piłka wpadła do bramki gospodarzy (1:1). Łódzcy szkoleniowcy znów więc mieli nosa do zmian, bo dzięki premierowemu trafieniu dla ŁKS-u Zagdańskiego łodzianie wywieźli ze Stalowej Woli jeden punkt.
6. kolejka II ligi Stal Stalowa Wola 1:1 ŁKS Łódź (0:0)
Skład: