Była piękna, bardzo utalentowana, zdobyła z ŁKS-em mistrzostwo Polski, co więcej została też pierwszą zawodniczką naszego klubu – medalistką olimpijską. 107 lat temu w Łodzi urodziła się Maria Kwaśniewska. Ełkaesianka, która postawiła się Hitlerowi.
Kilka lat temu, podczas rozmowy ze starszymi mieszkańcami Podkowy Leśnej zapytałem o to, czy pamiętają jeszcze swoich słynnych byłych sąsiadów. Pamiętali. Wśród nazwisk znanych aktorów, pisarzy i sportowców często przewijały się zwłaszcza dwa. Po pierwsze – legendarna aktorka Mieczysława Ćwiklińska. Po drugie – Maria Kwaśniewska.
– Obie były cudowne. Kochały przyrodę i przede wszystkim ludzi. Takich dzisiaj ze świecą szukać. Ktoś kiedyś wspominał, że nawet muchę goniła ze ścierką tak długo, aż ją przepędziła z domu, bo ukatrupić jej nie zamierzała – mówił mi z uśmiechem przygarbiony dżentelmen, a o tym, jak wielkim sentymentem darzył obie panie świadczyła galanteria z jaką odnosił się wspominając każdą z nich.
Prześliczna dziewczyna z al. Unii
„Piękna Maria z ŁKS-u” czyli Maria Kwaśniewska czego nie dotknęła – zamieniała w złoto (lub olimpijski brąz). Nie wierzycie? To ona należała do czołowych zawodniczek drużyny hazeny i koszykówki z 1930 roku, które pod wodzą Klaudiusza Lityńskiego, kierownika podsekcji gier zespołowych, sięgały po mistrzostwo Polski, a i występowała również w drużynie koszykarek i siatkarek ŁKS-u (jest więc pra-wiewiórą), ba, reprezentowała także barwy łódzkiego klubu jako… pływaczka.
– Dwie chluby w tym czasie miał ŁKS. Pierwszą była Maria Kwaśniewska, prześliczna dziewczyna, która była damskim Sidłą i potrafiła daleko ciskać dzidą, czyli oszczepem. Drugą chlubą był Władysław Król – wspominał przed laty znany poeta i dziennikarz Ludwik Jerzy Kern.
Oczywiście zasłynęła w lekkoatletyce, przede wszystkim we wspomnianym rzucie oszczepem. W sierpniu 1936 roku zawodniczka ŁKS-u zdobyła brązowy medal w Berlinie, właśnie na słynnych Igrzyskach Olimpijskich, które przeszły do historii jako te „w cieniu swastyki”, osiągając swój największy sukces.
Cieszył się cały ŁKS!
„Dla nas Igrzyska rozpoczęły się pod wspaniałymi aspiracjami. Już w pierwszej konkurencji, jaka została ukończona wczoraj zdobyła Kwaśniewska medal dla Polski, zajmując w rzucie oszczepem trzecie miejsce” – donosił 3 sierpnia 1936 roku „Express Wieczorny”, który następnego dnia umieścił zdjęcie łódzkiej sportsmenki na pierwszej stronie, co przed wojną zdarzało się niezwykle rzadko.
Na pierwszej stronie postać Marii Kwaśniewskiej pojawiła się również w „Przeglądzie Sportowym”. Zdjęcie przedstawia ceremonię medalową i widać na nim Niemki unoszące dłoń w hitlerowskim pozdrowieniu w kierunku swojego wodza oraz stojącą na najniższym stopniu podium, spoglądającą dumnie przed siebie Polkę. Ona ręki podnieść nie zamierzała.
„Gdy dziś speaker niemiecki w transmisji olimpijskiej między jednym a drugim biegiem 100-metrówki wspomniał, że w oszczepie jest na czele m.in. »Kwasznewska« łodzianie przykuci do słuchawek radiowych mocno ściskali kciuki, jakby z odległości hipnotyzowali rzut panny Marysi” – wspominał dziennikarz „Przeglądu Sportowego”, dodając również, że „na tarasie stadionu ŁKS-u w skupieniu przysłuchiwali się transmisji koledzy klubowi Kwaśniewskiej, a kiedy dowiedzieli się o wielkim sukcesie – brązowym medalu – na cześć Marysi wzniesiono trzykrotny okrzyk radości.”
W tym samym czasie w Berlinie Adolf Hitler gratulował zawodniczkom w swojej loży, a o tym, co wówczas powiedział do dziś krążą legendy. Według jednej z wersji führer rzucił w stronę Kwaśniewskiej: „Gratuluję małej Polce”, co zawodniczka ŁKS-u skwitować miała ponoć słowami: „Wcale nie czuję się mniejsza od Pana”. Niemiecka prasa ratując sytuację miała napisać potem, że Hitler gratulował „Małej Polsce”.
Fotografia ratuje życie
Uroda ciemnookiej Polki zrobiła na Hitlerze piorunujące wrażenie. Nie tylko zresztą na nim. Ełkaesiankę, która, jak napisała kiedyś jedna z gazet „postawiła się Hitlerowi”, wybrano „Miss Olimpiady”, a pamiątkowe zdjęcie z Hitlerem wykonane podczas ceremonii medalowej wiele razy pomagało sportsmence w czasie drugiej wojny światowej.
Wspomniana fotografia będzie przecież w latach 40. przepustką do życia dla więźniów niemieckiego obozu przejściowego w Pruszkowie, skąd po upadku Powstania Warszawskiego Maria Kwaśniewska wyprowadzała ludzi, „strasząc” strażników tymże właśnie zdjęciem z Hitlerem.
– Pokazywałam przy bramie tę moją fotografię z Hitlerem. Żandarmi traktowali ją jak ausweis. Bili w czapę i przepuszczali mi transport – wspominała 20 lat temu w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Nie należy zapominać i o tym, że we wrześniu 1939 roku łodzianka wzięła udział w obronie Warszawy, za co została odznaczona Krzyżem Walecznych ponoć osobiście przez zamordowanego potem przez Niemców prezydenta stolicy Stefana Starzyńskiego, a następnie już w czasie okupacji współpracowała z polskim podziemiem i w swoim domu w Podkowie Leśnej opiekowała się Polakami oraz Żydami.
– Wyprowadzałam ludzi na zewnątrz do Pruszkowa, potem brałam do Podkowy do domu. W moim domu miałam obóz przejściowy. Przewinęło się wiele osób, znanych i nieznanych. Mieszkała u mnie Ewa Szelburg-Zarembina, Stasio Dygat [znani literaci – przyp. red.]. Mieszkał taki chłopiec z przestrzelonym płucem, który dziś ma 70 lat i nadal pisze do mnie kartki – opowiadała w maju 2000 roku w rozmowie z Markiem Jóźwikiem z „Rzeczpospolitej”. Wojna nie oszczędziła jej bliskich. Część rodziny straciła na Wschodzie, część na Zachodzie. – Hitler czy Stalin. Obu bym powiesiła na szubienicy – mawiała.
Po wojnie została odznaczona m.in. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, dwukrotnie Orderem Olimpijskim Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego oraz przyznawanym sportowcom nie tylko za osiągnięcia sportowe medalem Kalos Kagathos. W Dziwnowie w Alei Gwiazd Sportu znajduje się replika jej medalu.
Maria Kwaśniewska zmarła 17 października 2007 w Warszawie. Została pochowana na Cmentarzu Stare Powązki.
Źródła: