
Na zakończenie 2018 roku piłkarze ŁKS-u podzielili się punktami z broniącym się przed spadkiem Stomilem Olsztyn. W sobotę ełkaesiacy dwukrotnie obejmowali prowadzenie, za każdym jednak razem rywal doprowadzał do wyrównania. Pozostał więc niedosyt.
Z Dani Ramirezem i Wojciechem Łuczakiem w wyjściowym składzie rozpoczęli łodzianie swój ostatni w tym roku mecz i to ten drugi właśnie w 18. minucie otworzył ku naszej uciesze wynik sobotniego spotkania. Proszę wierzyć na słowo, było na co popatrzeć: pomocnik ŁKS-u popisał się efektownym uderzeniem z woleja, po którym piłka wpadła pod poprzeczkę bramki Stomilu obok bezradnego Piotra Skiby (0:1). Nie pierwsza to trzeba przyznać (i oby nie ostatnia) tak ładna bramka doświadczonego zawodnika.
Do tego momentu a i przez pewien czas po zdobyciu bramki, łodzianie byli w Olsztynie panami sytuacji. I nawet jeśli nie przekładało się to wprost na liczbę sytuacji podbramkowych (bo w tym względzie warto jedynie odnotować minimalne niecelne uderzenie Rafała Kujawy z 8. minuty i obroniony przez Skibę strzał Łuczaka z 20. minuty), to i tak nic nie zapowiadało kłopotów.
A na te niestety podopieczni trenera Kazimierza Moskala narazili się na tak zwane własne życzenie. Tuż przed upływem drugiego kwadransa nieodpowiedzialne zachowanie łódzkich piłkarzy w okolicach pola karnego (choć ci przekonywać potem będą, że rywal przekroczył przepisy) spowodowało stratę piłki, w efekcie zaś Lukas Kubań doprowadził do wyrównania (1:1). Gospodarze złapali przysłowiowy wiatr w żagle, ba, mogli nawet zejść na przerwę prowadząc jedną bramką, na nasze szczęście Michał Kołba co najmniej dwukrotnie ratował beniaminka przed utratą gola.
W szatni gości padło zapewne kilka męskich słów, bo drugą część spotkania „Rycerze Wiosny” rozpoczęli z animuszem. Co prawda w 47. minucie Rafał Kujawa przegrał pojedynek „sam na sam” ze Skibą, ale już sto dwadzieścia sekund później składną zespołową akcję przyjezdnych sfinalizował Maciej Wolski i ŁKS ponownie objął w Olsztynie prowadzenie (1:2).
Cieszył się z niego długo, niestety nie do końcowego gwizdka, bo i tym razem nauka poszła w las, a olsztynianie w 87. minucie po raz drugi tego dnia zdołali znaleźć sposób na rozmontowanie łódzkiej defensywy. Zanim Tomasz Zając pokonał Michała Kołbę precyzyjnym uderzeniem z kilkunastu metrów, na boisku radzili sobie ełkaesiacy względnie dobrze, a ataki Stomilu rozbijali bez większych problemów. Szkoda więc straconych punktów, bo na zgarnięcie pełnej puli z pewnością naszych piłkarzy było dziś stać.
21. kolejka 1 Ligi / Stomil Olsztyn – ŁKS Łódź 2:2 (1:1)
Składy: