Piłkarze ŁKS-u kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa. W 12. kolejce Fortuna 1 Ligi podopieczni trenera Wojciecha Stawowego pokonali na wyjeździe GKS Jastrzębie 3:0 po golach Antonio Domingueza, Tomasza Nawotki i Łukasza Sekulskiego.
Trener Wojciech Stawowy zapowiadał kilka dni temu, że ze względu na długi sezon i troskę o zdrowie piłkarzy, nie wyklucza zmian w składzie. I faktycznie – na boisku przedostatniego w tabeli GKS-u między słupkami bramki stanął Dawid Arndt, Kamil Dankowski ustąpił miejsca na lewej stronie defensywy Adrianowi Klimczakowi, sam zaś powędrował na drugą flankę, z kolei na skrzydle (też drugi raz w tym sezonie) pojawił się Tomasz Nawotka. Czy szkoleniowiec przeszarżował, decydując się na tych kilka wspomnianych zmian? Nic z tych rzeczy.
ŁKS szybko przejął w Jastrzębiu inicjatywę, więc chwilę po pierwszym gwizdku rozpoczęło się mozolne kruszenie szczelnego na początku i wzniesionego przez niemal wszystkich zawodników gospodarzy muru. W 4. minucie po dośrodkowaniu piłki z rzutu rożnego groźnie główkował Carlos Moros Gracia, lecz futbolówka ugrzęzła między blokującymi dostępu do bramki obrońcami GKS-u. W 14. minucie z dystansu huknął Jan Sobociński, z kolei dwie minuty później w polu karnym gospodarzy szarżował Michał Trąbka i gdyby nie kolejna przytomna interwencja defensora, ełkaesiacy już wówczas objęliby prowadzenie.
Udało się chwilę po tym. Goście wznowili grę wyrzutem piłki z autu, Samuel Corral dzióbnął futbolówkę w kierunku Antonio Domingueza, a ten rąbnął lewą nogą tak, że ręce same składały się do oklasków. Kibice ŁKS-u chwalili w środę Hiszpana za kapitalne prostopadłe podania z głębi pola. Okazało się, że emploi hiszpańskiego pomocnika jest znacznie bogatsze, o czym Mariusz Pawełek przekonał się boleśnie właśnie w 19. minucie. Doświadczony golkiper wyciągnął się jak struna, ale nie zdołał zatrzymać piłki kropniętej przez ełkaesiaka z dwudziestu pięciu metrów.
Co na to podopieczni trenera Pawła Ściebury? Obudzili się po upływie drugiego kwadransa, gdy zadowolony z prowadzenia ŁKS nieco zwolnił grę i przesunął się bliżej własnego pola karnego. W 31. minucie bardzo groźnie (i szczęśliwie dla nas pół metra obok prawego słupka bramki Dawida Arndta) strzelił Daniel Rumin, natomiast w końcówce pierwszej połowy młodego bramkarza ŁKS-u uderzeniem z połowy boiska próbował zaskoczyć znany doskonale w Łodzi Lukáš Bielák.
Po zmianie stron pierwszy zaatakował ŁKS. Jan Sobociński postanowił zademonstrować słowackiemu koledze, jak należy strzelać z okolic linii środkowej boiska i niewiele brakowało, żeby dopiął swego, bo uderzona przez wychowanka łódzkiego klubu piłka poszybowała nad rękoma bramkarza GKS-u i spadła na słupek, więc do szczęścia zabrakło nam tu nie więcej niż kilkunastu centymetrów.
W tych pierwszych minutach drugiej połowy obraz gry nie uległ zmianie i przypominał mniej więcej to, co oglądaliśmy w ostatnim kwadransie pierwszej odsłony. Gra toczyła się w środku boiska, gospodarze nie rezygnowali i po przejęciu piłki zapędzali się w okolice bramki Dawida Arndta, natomiast łodzianie długo rozgrywali futbolówkę, wyczekując okazji na wyprowadzenie kolejnego ciosu.
W 59. minucie groźnie z lewej strony pola karnego strzelił Kamil Jadach, co więcej kilkadziesiąt sekund później szarżę napastnika GKS-u w ostatniej chwili świetnym wślizgiem kilka metrów od bramki zatrzymał Carlos Moros Gracia, więc wydawało się, że podopieczni trenera Pawła Ściebury coś niecoś mogą jeszcze w sobotę ugrać. Nie ugrali, bo „Rycerze Wiosny” wrzucili piąty bieg i szybko pozbawili rywala złudzeń.
Ełkaesiacy odgryźli się w 66. minucie, gdy lewym skrzydłem pomknął w stronę bramki gospodarzy Adrian Klimczak, dośrodkował na „nos” do Pirulo, Hiszpan zaś posłał piłkę głową tuż nad poprzeczką. Jeszcze bliżej szczęścia kilkadziesiąt sekund później był Tomasz Nawotka i gdyby nie instynktowna interwencja Mariusza Pawełka, już wówczas sprowadzony do Łodzi latem zawodnik cieszyłby się z premierowego trafienia w barwach ŁKS-u.
Cieszył się z niego chwilę później, nieco ponad kwadrans przed ostatnim gwizdkiem – Antonio Dominguez znów oszukał cały blok defensywny GKS-u prostopadłym podaniem, dzięki czemu Tomasz Nawotka przejął piłkę w okolicach narożnika pola karnego i precyzyjnym uderzeniem w róg bramki podwyższył prowadzenie (2:0).
Po drugiej bramce na boisku pojawił się Łukasz Sekulski (zastąpił Samuela Corrala), który już chwilę po wejściu na murawę był bliski szczęścia, lecz piłka po jego strzale trafiła w słupek. Bohater meczu rozegranego tutaj kilkanaście miesięcy temu mówił przed spotkaniem, że jest „głodny bramek” i ten jego apetyt został zaspokojony w końcówce sobotniego pojedynku. W 88. minucie snajper ŁKS-u wykorzystał rzut karny, podyktowany przez pana Tomasza Wajdę za faul zawodnika GKS-u na Kamilu Dankowskim. W tym momencie gospodarze grali w dziesiątkę, bo chwilę wcześniej sędzia wyrzucił z boiska Kryspina Szcześniaka, w czym Łukasz Sekulski też zresztą miał udział.
Dwa poprzednie mecze ełkaesiaków z GKS-Jastrzębie zakończyły się dwubramkowymi zwycięstwami łodzian. W sobotę podopieczni trenera Wojciecha Stawowego dołożyli jeszcze jednego gola, wygrali 3:0 i zgarnęli już dziesiąty w tym sezonie komplet punktów. W środę lider Fortuna 1 Ligi zmierzy się na wyjeździe z Radomakiem, odrabiając tym samym resztę ligowych zaległości.
12. kolejka Fortuna 1 Ligi / GKS 1962 Jastrzębie – ŁKS Łódź 0:3 (0:1)
Składy: