W meczu o pozycję lidera PKO Ekstraklasy o jednego gola lepszy w Łodzi okazał się Lech Poznań. Mimo porażki, ełkaesiacy zebrali jednak zasłużoną porcję braw za swój występ z wyżej notowanym rywalem. Do wywalczenia przynajmniej punktu zabrakło im w sobotni wieczór naprawdę niewiele.
Na spotkanie z „Kolejorzem” drużyna ŁKS-u wybiegła w nieco zmienionym składzie w porównaniu do dwóch pierwszych meczów – z Lechią Gdańsk i Cracovią. Trener Kazimierz Moskal tym razem desygnował na boisko od pierwszej minuty Artura Bogusza, Rafała Kujawę oraz Jose Antonio Pirulo, którzy w pierwszych dwóch kolejkach tego sezonu pojawiali się na boisku dopiero po przerwie.
Początek potyczki z Lechem nie ułożył się jednak po myśli łodzian, bo już pierwsza akcja gości mogła przynieść im prowadzenie. W tej sytuacji skończyło się jeszcze tylko na strachu, bo Tymoteusz Puchacz trafił jedynie w boczną siatkę. W 4. minucie podopieczni Dariusza Żurawia byli już za to znacznie bardziej skuteczni. Znakomicie z głębi pola zagrał Pedro Tiba, a Joao Amaral pewnym uderzeniem w długi róg nie dał szans Michałowi Kołbie na skuteczną interwencję. Inna sprawa, że ełkaesiacy sygnalizowali przy tej akcji spalonego, lecz sędzia Daniel Stefański po konsultacji z arbitrami VAR zdecydował się gola uznać.
Stracona bramka na pewien czas podcięła nieco skrzydła łodzianom, ale w końcu i w polu karnym Lecha zaczęło robić gorąco. Dość powiedzieć, że między 14. a 19. minutą po dwa razy Mickey’a van der Harta próbowali zaskoczyć Dani Ramirez oraz Rafał Kujawa – ich uderzenia były jednak niecelne. Z kolei w 27. minucie bliscy drugiego gola byli poznaniacy, gdy po dobrze rozegranym rzucie rożnym zza pola karnego bardzo mocnym strzałem znów przypomniał o sobie Pedro Tiba. Na szczęście dla gospodarzy na posterunku był Michał Kołba i po jego paradzie skończyło się tylko na kolejnym kornerze dla piłkarzy w niebieskich koszulkach.
W 32. minucie łódzka publiczność miała wreszcie powody do zadowolenia. Po nieudanym wybiciu bramkarza Lecha piłkę przejął Pirulo i zainicjował akcję, po której zagranie Macieja Wolskiego z zimną krwią wykorzystał Dani Ramirez. Warto przy tym dodać, że zanim Hiszpan huknął w krótki róg bramki lechitów, kilku z nich bez powodzenia próbowało odebrać mu piłkę w obrębie „szesnastki” – przydomek „Profesor” nie wziął się jednak z przypadku u wychowanka Realu Madryt…
W Łodzi grają dwie ekipy, które zamiast lagowania i zbierania odbitej piłki chcą rozgrywać. I jedni, i drudzy przez takie nastawienie stracili gola, ale to nie powód, by zawracać z tej drogi.
Tylko przy takiej grze piłkarze mogą się rozwijać. #ŁKSLPO— Krzysztof Marciniak (@Marciniak_k) August 3, 2019
Radość na widowni nie trwała niestety długo, bo dosłownie następna akcja zaowocowała drugim tego dnia golem dla Lecha. Kolejny raz niefrasobliwie w tej części spotkania zachowała się łódzka defensywa, co bezlitośnie wykorzystał Darko Jevtić. Szwajcar serbskiego pochodzenia idealnie przymierzył z mniej więcej 25 metrów i mocno podkręcona piłka przeleciała między bezradnie interweniującym Michałem Kołbą a prawym słupkiem strzeżonej przez niego bramki.
Początek sezonu należy do Darko Jevticia!#ŁKSLPO 1:2 pic.twitter.com/gKWL8Yhygu
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) August 3, 2019
W ostatnich fragmentach pierwszej połowy komplet publiczności przy al. Unii zobaczył jeszcze dwie dobre okazje bramkowe. Najpierw po podaniu Daniego Ramireza gola mógł strzelić Pirulo, lecz naciskany przez Tymoteusza Puchacza kopnął w boczną siatkę. A już w doliczonym czasie gry na 3:1 miał szansę podwyższyć Joao Amaral – w sytuacji sam na sam musiał on jednak uznać wyższość Michała Kołby.
Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy kapitan łodzian znów był górą w sytuacji sam na sam – tym razem z Christianem Gytkjaerem. Natomiast w 54. minucie golkipera ŁKS-u wyręczył Jan Sobociński, który zablokował uderzenie Darko Jevticia. Gdyby piłka trafiła do siatki, asystę zanotowałby Joao Amaral, który przytomnie wycofał do nadbiegającego kapitana lechitów.
W 57. minucie do kontrowersyjnej sytuacji doszło w polu karnym „Kolejorza”. Rozpędzony Maciej Wolski padł na murawę podczas walki o piłkę z zawodnikiem Lecha i zapewne nikt nie zdziwiłby się, gdyby w tej sytuacji arbiter podyktował rzut karny dla łodzian. Gwizdek Daniela Stefańskiego konsekwentnie jednak milczał, a „Rycerzom Wiosny” pozostało skupić się na konstruowaniu kolejnych klarownych okazji.
Do takich bez wątpienia można zaliczyć sytuację z 61. minuty, kiedy Wojciech Łuczak był o centymetry, aby dojść do piłki zagranej wzdłuż linii bramkowej przez Ricardo Guimę. A biorąc pod uwagę odległość doświadczonego pomocnika od bramki, jakiekolwiek dotknięcie piłki byłoby niemal równoznaczne ze skierowaniem jej do siatki. Z równie dużą ulgą obrona Lecha odetchnęła też w 67. minucie, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego strzał Rafała Kujawy wybił tuż sprzed linii bramkowej Thomas Rogne.
Ełkaesiacy nie zwalniali tempa i w następnej akcji także zmusili poznańską defensywę do dużego wysiłku – uderzenie Daniego Ramireza pewnie złapał jednak holenderski bramkarz „Kolejorza”. Później między innymi ponownie dwukrotnie próbował zaskoczyć poznaniaków Wojciech Łuczak, a także Pirulo. Po strzale hiszpańskiego zawodnika Mickey van der Hart odprowadził jedynie piłkę wzrokiem, ale na szczęście dla niego piłka przeleciała nad spojeniem słupka z poprzeczką.
W ostatnim sobotnim meczu @_Ekstraklasa_ @LechPoznan pokonał @LKS_Lodz. ExpectedGoals pokazują, że mecz był bardzo wyrównany. Przez ostatnie 30 minut @LKS_Lodz intensywnie próbował odwrócić losy meczu. @LechPoznan. #ŁKSLPO @przeglad @Polsport @wilkowicz @sportpl @FModrzejewski pic.twitter.com/KqZKdTv27e
— Michocio (@Michocio) August 3, 2019
Tempo gry do samego końca było wysokie, ale wynik już się nie zmienił. Jak pokazały pomeczowe statystyki, piłkarze ŁKS-u po raz kolejny w obecnych rozgrywkach przebiegli na boisku więcej kilometrów od swoich rywali, wymienili więcej podań (i z większą od przeciwników dokładnością), a także oddali więcej strzałów. Na Lecha to wprawdzie nie wystarczyło, ale zwłaszcza w dyspozycji z drugiej części spotkania łodzianie nie powinni się nikogo w lidze obawiać. A najbliższa okazja do zdobycia trzech punktów już w niedzielę 11 sierpnia o godzinie 15:00 – wtedy przy al. Unii 2 rozpocznie się konfrontacja z Piastem Gliwice, czyli aktualnym mistrzem Polski.
[geot country=”Poland”][/geot]
3. kolejka PKO Ekstraklasy / ŁKS Łódź – Lech Poznań 1:2 (1:2)
Składy: