Klub

Maksymilian Rozwandowicz: Cała drużyna zasługuje na miano bohatera

10.03.2019

10.03.2019

Maksymilian Rozwandowicz: Cała drużyna zasługuje na miano bohatera

Do samego końca zwlekałem z decyzją o sposobie wykonania rzutu karnego. Czekałem na ruch bramkarza, aby dać mu jak najmniej szans na skuteczną interwencję – mówi Maksymilian Rozwandowicz, obrońca Łódzkiego Klubu Sportowego, którego gol przesądził o wygranej w szlagierze 23. kolejki Fortuna 1 Ligi.

O meczu ze Stalą w Mielcu mówiło się już na długo przed pierwszym gwizdkiem. Miało to być spotkanie o dużym ciężarze gatunkowym i faktycznie dramaturgii nie brakowało do samego końca…

Balonik na pewno był mocno nadmuchany przed tym meczem. Spotkały się dwie drużyny, które notowały w ostatnim czasie dobre wyniki i wszyscy oczekiwali bardzo dobrego widowiska. Wiemy jednak, jak takie mecze czasami wyglądają. Tutaj jeden błąd wykorzystany przez rywala potrafi rozstrzygnąć o końcowym wyniku. My w piątkowy wieczór potrafiliśmy taki jeden błąd wykorzystać i dzięki temu wzbogaciliśmy się o bardzo cenne trzy punkty. Cieszymy się bardzo z końcowego rezultatu, bo to nie był łatwy mecz.

Ten gol strzelony z rzutu karnego to jedna z najważniejszych bramek w Twojej dotychczasowej karierze?

Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wiem za to z całą pewnością, że cała drużyna zapracowała na ten wynik. Ja jestem tutaj tylko wybranym przez trenera egzekutorem „jedenastek” i staram się robić to jak najlepiej. Co tu dużo mówić, cieszymy się wszyscy bardzo i nie ma sensu wyszukiwać jednego czy drugiego bohatera spotkania ze Stalą. Cała drużyna pokazała charakter, z czego bardzo się cieszę. Dlatego cała drużyna zasługuje na miano bohatera tej potyczki.

Podchodząc do piłki przed rzutem karnym od razu wiedziałeś, w jaki sposób uderzysz? Czy czekałeś z decyzją do samego końca?

Czekałem na ruch bramkarza, bo oglądałem jak zachowywał się wcześniej przy rzutach karnych. Szczerze mówiąc, golkiper Stali długo zbierał się do pójścia w róg, ale wiedziałem, że jeśli tak czeka, to będę musiał uderzyć piłkę mocniej niż zwykle, aby sprawić mu problemy. Wyczuł mnie, ale niestety dla niego, piłka i tak wylądowała w siatce.

Dużo inaczej podchodzi się do karnego przy stanie 2:0 u siebie niż na wyjeździe przy remisie z bezpośrednim rywalem w walce o awans?

Oczywiście, że tak. Zupełnie inaczej podchodzi się do karnego przy 0:0 w meczu na szczycie niż przy 2:0 z zespołem niżej notowanym. Czuję jednak, że z każdą rundą coraz lepiej potrafię sobie radzić z takimi dodatkowymi obciążeniami. To nie był mój pierwszy rzut karny w karierze, a poza tym regularnie ćwiczę ten element na treningach. Trener wyznacza strzelca i wie, na kogo stawia. Ja muszę tylko podejść do piłki i wygrać wojnę nerwów z bramkarzem rywala. Zawsze, niezależnie od wyniku, gdy podchodzę do „jedenastki” staram się odciąć od wszelkich myśli i wszystkiego, co dzieje się dookoła. Skupiam się tylko na precyzji strzału, żeby nie dać bramkarzowi szans na skuteczną interwencję.