Klub

Łukasz Piątek: Marka ŁKS-u działa na wyobraźnię rywali

17.10.2018

17.10.2018

Łukasz Piątek: Marka ŁKS-u działa na wyobraźnię rywali

Z każdym dniem wracam do normalnej dyspozycji i wydaje mi się, że psychicznie oraz fizycznie jestem już gotowy do pierwszoligowej gry przez pełne 90 minut. A czy tak faktycznie jest, to już zweryfikuje boisko – przyznaje Łukasz Piątek, pomocnik Łódzkiego Klubu Sportowego.

Właśnie mijają trzy tygodnie od czasu, kiedy dołączyłeś do ŁKS-u? Jak oceniasz swój powrót do formy meczowej przez ten okres? Jesteś zadowolony z pracy, którą wykonałeś tym okresie?

Jak najbardziej. Myślę, że z dnia na dzień i z treningu na trening wygląda to coraz lepiej. Brakuje mi trochę jeszcze rozegranych meczów, ale treningi też wiele mi dają i już wkrótce powinno to wszystko fajnie wyglądać.

Ile jeszcze czasu potrzebujesz zatem na powrót do optymalnej dyspozycji? Czujesz się już gotowy do gry przez pełne 90 minut w pierwszej lidze?

Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na te pytanie. Uważam, że mentalnie już jestem gotowy na to, aby grać tak, żebym mógł powiedzieć: to jest ten Łukasz Piątek, którego chciałbym, aby kibice oglądali i oklaskiwali. Fizycznie też wydaje mi się, że jestem już gotowy na takie granie. Ale wszystko zweryfikuje tak naprawdę mój pierwszy występ w pełnym wymiarze czasowym…

Co Cię najbardziej zaskoczyło po pojawieniu się w zespole ŁKS-u?

Słyszałem, że w szatni panuje dobra atmosfera, ale nie przypuszczałem, że jest tak super. Myślę, że fajnie wpasowałem się do ekipy, bo czuję duże wsparcie ze strony nowych kolegów. To też powinno wkrótce zaprocentować. Organizacyjnie jest tak, jak miało być – czyli wszystko jest dopięte na ostatni guzik. W samych superlatywach mogę też mówić o bazie treningowej, którą ŁKS już ma na poziomie klubów z ekstraklasy, a wiem, że planowane są kolejne inwestycje w tym temacie.

Co zapamiętasz z oficjalnego debiutu w biało-czerwono-białych barwach?

Na pewno niewykorzystaną okazję do zdobycia bramki w samej końcówce. Mogłem uczcić debiut golem, a to byłaby duża sprawa. Jak to się jednak mówi: pierwsze koty za płoty. Może brakło mi trochę spokoju, może pewności. Jestem jednak przekonany, że z czasem się to zmieni i w przyszłości podobne sytuacje będę już wykorzystywał.

Zapowiadałeś, że będzie lekka trema w momencie inauguracyjnego wybiegnięcia na murawę. Faktycznie była?

Była. Chyba każdy zawodnik, jak ma debiut w nowym zespole, to chce się zaprezentować z jak najlepszej strony. Czasami człowiek chce być wtedy na boisku dosłownie wszędzie i w każdej akcji pokazać na co go stać. Generalnie jednak myślę, że mój debiut nie wypadł najgorzej. Oczywiście, zawsze mogłoby być lepiej, ale najważniejsze, że wygraliśmy i schodziłem do szatni z mnóstwem pozytywnym wrażeniem.

W miniony weekend Fortuna 1 Liga nie grała, ale wraz z kilkoma kolegami z pierwszej drużyny wystąpiłeś w meczu rezerw w okręgówce – jak Ci się grało?

Grało mi się dobrze, choć trzeba uczciwie przyznać, że przeciwnik nie był zbyt wymagający. Dla mnie to był taki mecz na przetarcie, abym rozegrał pełne 90 minut. Sam dla siebie chciałem jak najwięcej pobiegać w tym spotkaniu, aby zrobić kolejny krok do wpadnięcia w rytm meczowy i – jak już zostało wspomniane – zgrać się z kilkoma nowymi kolegami.

W sobotę ŁKS zagra w Łodzi z GKS-em Jastrzębie. Większość kolegów dobrze zna ten zespół, bo kojarzy go jeszcze z czasów gry w drugiej lidze. A czego Ty spodziewasz się po tej drużynie i po całym meczu?

Wiem jedno: czeka nas ciężkie spotkanie. Bo mecz meczowi nie jest równy, a już na pewno nie w pierwszej lidze. A do Łodzi każdy przyjeżdża podwójnie zmotywowany, żeby pokazać się z jak najlepszej strony na boisku dwukrotnego mistrza Polski. Marka z 110-letnią tradycją działa na wyobraźnię rywali, co bynajmniej nie ułatwia nam zadania. Ale mimo wszystko jestem optymistą i wierzę, że po raz trzeci w tym sezonie ŁKS wygra przed własną publicznością.

Czy miałeś już okazję zobaczyć coś w Łodzi? Jak się zadomowiłeś w nowym mieście?

Na razie jestem jeszcze na etapie oglądania mieszkań. Gdy już domknę do końca etap przeprowadzki, wówczas wezmę się za poznawanie nowych okolic. Na wycieczki krajoznawcze po Łodzi jeszcze przyjdzie czas.

Wraz z Jankiem „Sobotą” Sobocińskim rzuciliście kibicom #WeekendoweWyzwanie, w którym fani muszą wykonać zadane przez was triki. Akcja cieszy się dużym zainteresowaniem, więc pytanie, czy masz już pomysł na kolejne triki, nasuwa się sam…

No jasne. Jest jeszcze trochę sztuczek, które możemy podsunąć naszym fanom do wykonania. To pierwsze wyzwanie nie było chyba wcale takie proste, ale w kolejnym z pewnością przynajmniej odrobinę podniesiemy jeszcze poprzeczkę. Najważniejsze, że #WeekendoweWyzwanie się przyjęło i kibice są zadowoleni.

W tym tygodniu gościłeś na 11. Europejskim Forum Gospodarczym? Czy za czasów gry w Polonii Warszawa albo Zagłębiu Lubin miałeś okazję bywać na podobnych imprezach, gdzie między innymi wielki biznes styka się z wielkim sportem?

W każdym klubie sportowym marketing jest bardzo ważny. W jednych klubach jest z nim lepiej, w innych gorzej, ale w ŁKS-ie widzę, że jest bardzo fajne podejście w tej kwestii. Podoba mi się, że jako klub jesteśmy otwarci i możemy wyjść do ludzi i normalnie z nimi porozmawiać. Kibice, w tym ci związani na co dzień z biznesem, bardzo lubią posłuchać jak od środka funkcjonuje drużyna piłkarska i dzięki podobnym spotkaniom mają taką możliwości. Widać też było, że Europejskie Forum Gospodarcze nie odbywa się po raz pierwszy, bo wszystko było perfekcyjnie zorganizowane. Wiem, że niektórzy trochę się nudzą na takich eventach, ale mnie czas tam spędzony zleciał bardzo szybko.

No właśnie. Goście EFG mogli przekonać się, że z powodzeniem radzisz sobie nie tylko na zielonej murawie, ale i przy stole z piłkarzykami. Dobra gra w futbol stołowy to efekt spędzania czasu wolnego na przedsezonowych zgrupowaniach?

Lubię rywalizację i faktycznie zawsze lubiłem pograć sobie od czasu do czasu piłkarzyki – zarówno podczas wolnych chwil na zgrupowaniach, jak i w gronie znajomych. Jestem sportowcem i zawsze gram o zwycięstwo, dlatego rzeczywiście moi rywale przy stole nie mieli ze mną łatwo. Ale jak już mówiłem, w cokolwiek gram, zawsze gram na sto procent i nikomu nie odpuszczam…