68. derby Łodzi zakończyły się zwycięstwem gości. Gola na wagę trzech punktów zdobył dla Widzewa w 80. minucie Bartłomiej Pawłowski.
Trener Marcin Pogorzała zagrał va banque, bo tak należałoby nazwać aż sześć zmian w wyjściowym składzie względem wyjazdowego spotkania w Gdyni. Szkoleniowiec ŁKS-u nie przemeblował ustawienia na boisku (przynajmniej tego na papierze), ale „jedenastkę” (tj. personalia) i wynikający z tego styl gry postanowił skorygować.
W pierwszych minutach nieco częściej przy piłce utrzymywali się widzewiacy, ale bramce ŁKS-u zagrozili tylko za sprawą groźnego strzału Bartłomieja Pawłowskiego z rzutu wolnego. Ełkaesiacy odgryźli się dwukrotnie – najpierw strzegący bramki gości Heinrich Ravas zatrzymał piłkę po strzale Macieja Wolskiego, a po chwili instynktownie odbił ją po kąśliwym uderzeniu Pirulo.
Na boisku w tym fragmencie zawodów nadal działo się dużo. Nie brakowało zażartej walki na pograniczu faulu, podobać się mogło tempo, bardzo głośny żywiołowy doping i to, jak dużo serca wkładali w każdy pojedynek piłkarze obu zespołów. Nie sposób przy tym nie dodać, że tak jak przy okazji meczu otwarcia, na trybunach stadionu Króla pojawiło się kilkanaście tysięcy kibiców. Nie nudzili się.
Tuż po upływie drugiego kwadransa kilkukrotnie gorąco zrobiło się w naszym polu karnym, a po jednej z takich akcji Marek Kozioł obronił sprytny strzał Fábio Nunesa (futbolówka zmierzała pod poprzeczkę). Jakiś czas po tym główkował, lecz też bez powodzenia Bartosz Szeliga, natomiast Piotr Janczukowicz huknął niecelnie zza pola karnego.
Ostatni kwadrans pierwszej połowy nie przyniósł tylu emocji, ile dwa poprzednie, bo tu być może dało o sobie znać zmęczenie. Chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy piłka znów wędrowała od jednego do drugiego pola karnego. Pierwszy zaatakował zespół trenera Janusza Niedźwiedzia i bardzo gorąco zrobiło się pod naszą bramką. Ernest Terpiłowski trafił w słupek po tym jak straciliśmy piłkę na linii pola karnego; bliski szczęścia po strzale głową był też kilkadziesiąt sekund później Dominik Kun.
Ok. 55. minuty przypomniał o sobie ŁKS, który nie tylko oddalił zagrożenie od własnej szesnastki, ale i sam zaatakował. Dwukrotnie po rzutach rożnych bardzo groźnie główkował Oskar Koprowski, a w międzyczasie ogromne kłopoty bramkarzowi Widzewa sprawił strzał z dystansu Pirulo. W 59. minucie zdecydowany pressing Maciejów Radaszkiewicza i Wolskiego pozwolił ełkaesiakom przejąć futbolówkę w polu karnym rywala – i tym jednak razem Pirulo zabrakło precyzji.
To co najważniejsze dzisiaj wydarzyło się pomiędzy 78. a 80. minutą. Najpierw Samuel Corral stanął „oko w oko” z golkiperem Widzewa, lecz pojedynek ten na nasze nieszczęście przegrał. Co gorsza, sto dwadzieścia sekund później goście wykorzystali bardzo podobną sytuację – Bartłomiej Pawłowski minął Marka Kozioła i zdobył bramkę na wagę trzech punktów. Widzew wygrał 68. derby Łodzi 1:0.
W następnej serii spotkań ełkaesiacy zmierzą się na wyjeździe z Górnikiem Polkowice. Do końca pierwszoligowych zmagań pozostały tylko trzy serie spotkań.
31. kolejka Fortuna 1 Ligi / ŁKS Łódź – Widzew Łódź 0:1 (0:0)
Składy: