W 5. kolejce Fortuna 1 Ligi piłkarze ŁKS-u przegrali 0:1 z Koroną Kielce. Gola na wagę trzech punktów dla gospodarzy zdobył Grzegorz Szymusik.
Początek spotkania napawał umiarkowanym optymizmem. ŁKS szybko przejął inicjatywę, ustawiony tym razem bliżej środka pola Pirulo umiejętnie przenosił ciężar gry raz na jedną, raz na drugą stronę boiska, a spore kłopoty kielczanom sprawiali Michał Trąbka i Javi Moreno. Co prawda w 8. minucie po szybkim kontrataku zainicjowanym przez Jacka Podgórskiego „oko w oko” z Markiem Koziołem stanął Łukasz Sierpina (piłkarz Korony nie trafił w światło bramki), lecz nawet ta bardzo groźna akcja gospodarzy nie zdeprymowała łodzian.
Jeszcze w pierwszym kwadransie gorąco pod bramką Konrada Ferenca zrobiło się po dwóch akcjach zakończonych zablokowanym przez obrońcę strzałem Macieja Wolskiego, a następnie obronionym przez bramkarza kąśliwym strzałem Pirulo z ostrego kąta. Podopieczni trenera Dominika Nowaka do głosu doszli nieco później, a najbliżej szczęścia byli w 22. minucie, kiedy po dośrodkowaniu Łukasza Sierpiny i rykoszecie futbolówka odbiła się od słupka naszej bramki.
ŁKS odgryzł się chwilę po tym, a na uwagę poza niecelnym strzałem głową Adama Marciniaka, zasługuje także dwójkowa akcja Javiego Moreno z Pirulo. Pierwszy z wymienionych „poczarował” na lewym skrzydle i dokładnie dośrodkował piłkę na środek szesnastki, z kolei drugi popisał się celnym strzałem z powietrza, po którym futbolówka wpadła wprost w rękawice dobrze ustawionego Konrada Ferenca.
Najlepszą okazję do zdobycia gola przed przerwą stworzyli łodzianie w 38. minucie. Dwa podania – Michała Trąbki do Pirulo i Pirulo do Javiego Moreno – pozwoliły skrzydłowemu znaleźć się w dogodnej sytuacji do oddania strzału i tylko szkoda, że po uderzeniu Hiszpana piłka trafiła w słupek, a dobitkę Maksymiliana Rozwandowicza, podobnie jak strzał Jana Sobocińskiego (ten ostatni już po rzucie rożnym), obronił bramkarz Korony.
Trzeba przyznać, że dobrze się oglądało środowe zawody w Kielcach i na pewno kilka dobrych słów można było też powiedzieć o postawie w tej części spotkania drużyny trenera Kibu Vicuñy – bynajmniej nie tylko ze względu na wyraźną przewagę w posiadaniu piłki, czy też liczbę egzekwowanych przez gości rzutów rożnych (aż osiem przed przerwą). Po zmianie stron wyglądało to podobnie, lecz to goście, w sobotę polegający na nieco bardziej bezpośrednich środkach, zdołali zadać decydujący cios.
Zanim do tego doszło gra toczyła się zazwyczaj pod dyktando łodzian. 50. minucie Maciej Wolski kropnął z prawej strony pola karnego i tym razem po interwencji golkipera piłka obiła poprzeczkę bramki Korony. Goście, a celowali w tym zwłaszcza Pirulo i Michał Trąbka, nadal szukali swojej szansy na powodzenie w prostopadłych piłkach posyłanych w stronę Stipe Juricia, skrzydłowych lub bocznych obrońców. Nie wszystkie były dokładne, nie wszystkie też trafiały do adresata, ale sprawiały kielczanom kłopot. W 60. minucie Koronę kolejny raz uratował Konrad Ferenc, bo gdyby nie jego interwencja, piłka po strzale Pirulo znalazłaby w końcu drogę do siatki.
Pierwszą ofensywą akcję piłkarze Dominika Nowaka przeprowadzili dopiero w 73. minucie i na nasze nieszczęście właśnie po niej kibice Korony cieszyli się ze zwycięskiego gola. Największym sprytem w szesnastce przyjezdnych wykazał się Grzegorz Szymusik, który co prawda najpierw trafił w słupek, ale po chwili dobił piłkę do siatki. W końcówce na bramkę Korony huknął jeszcze Pirulo, strzelali też Adrian Klimczak i groźnie wzdłuż bramki zagrał piłkę Mateusz Bąkowicz, lecz tego dnia futbolówka nie chciała wpaść do bramki lidera, więc to ten zespół cieszył się z kompletu punktów.
Ełkaesiacy przegrali pierwszy mecz w sezonie. W następnej kolejce łodzianie zmierzą się na wyjeździe ze Stomilem Olsztyn.
5. kolejka Fortuna 1 Ligi / Korona Kielce – ŁKS Łódź 1:0 (0:0)
Składy: