Piłkarze ŁKS II Łódź wygrali piąty mecz z rzędu i z kompletem zwycięstw nadal prowadzą w tabeli czwartej ligi. W sobotę radość była podwójna, bo łodzianie nie tylko odnieśli kolejne zwycięstwo, ale i pokonali na wyjeździe po widowiskowym spotkaniu Wartę Sieradz, czyli zespół ze ścisłej czołówki.
Czwartoligowe rezerwy do czterech zwycięstw z rzędu dorzuciły i piąte. Ełkaesiacy znów nie zawiedli, choć należy wspomnieć o tym, że w tym sukcesie odniesionym w strugach deszczu i w obecności m.in. prezesa ŁZPN-u Adama Kaźmierczaka i trenera Wojciecha Stawowego, pomogli tym razem drugiej drużynie naszego klubu piłkarze z pierwszego zespołu, w tym m.in. Tadej Vidmajer, Maksymilian Rozwandowicz, Ricardo Guima i Jakub Tosik.
Podopieczni trenerów Marcina Matysiaka i Pawła Drechslera objęli prowadzenie już dwie minuty po pierwszym gwizdku arbitra. Największa w tym zasługa doskonałego podania Jakuba Tosika, za sprawą którego piłka minęła linię obronną sieradzan, błędu obrońcy Warty i przytomnego zachowania Kelechukwu Ebenezera Ibe-Torti. Nigeryjczyk z polskim paszportem opanował futbolówkę i pewnym strzałem otworzył wynik sobotnich zawodów (0:1).
Początek spotkania należał do gości. W środku pola dzielił i rządził Jakub Tosik, aktywni byli też pozostali piłkarze drugiej linii, a defensywa nie miała problemów (do czasu) z rozbijaniem ataków rywala. Jakby tego było mało potrafili przy tym wszystkim „poczarować” nasi piłkarze, a akcję jak tę, w której Kelechukwu Ebenezer Ibe-Torti zagrał z pierwszej piłki do Przemysława Sajdaka, ten zaś próbował zaskoczyć bramkarza strzałem też bez przyjęcia futbolówki, oglądało się z wielką przyjemnością.
Co prawda w 20. minucie nieporozumienie przy wyprowadzeniu piłki z piątego metra skończyło się dla gości tragicznie, bo futbolówkę przejął Mateusz Woźniak, zagrał do Marcina Kobierskiego, a ten nie miał problemów z pokonaniem Michała Kota (1:1), lecz już sto dwadzieścia sekund później łodzianie znów objęli prowadzenie. Po rzucie rożnym i zamieszaniu w szesnastce miejscowych Jakub Tosik skutecznie huknął z woleja (1:2).
Sytuacja powtórzyła się w końcówce pierwszej, rozgrywanej w szybkim tempie połowy. Wiktor Płaneta, czyli zwycięzca programu „Piłkarski Diament”, znalazł w polu karnym Adama Patorę. Najlepszy napastnik ŁKS-u sprzed kilku sezonów nie miał litości dla swojego byłego klubu i efektownym strzałem z powietrza doprowadził do wyrównania (2:2).
Tym razem sieradzanie z remisu cieszyli się ciut dłużej, lecz już w 40. minucie bramkarz Warty trzeci raz tego dnia wyciągał futbolówkę z siatki. Po miękkim dośrodkowaniu Ricardo Guimy na pole karne z rzutu wolnego najwyżej w szesnastce miejscowych wyskoczył Maksymilian Rozwandowicz i strzałem głową znów wyprowadził ŁKS na prowadzenie (2:3).
Niewiele brakowało, aby już na początku drugiej odsłony „warciarze” po raz trzeci tego dnia doprowadzili do wyrównania. Nie stało się tak tylko dlatego, ponieważ nie pierwszą (i nie ostatnią) kapitalną interwencją (tutaj po strzale głową Przemysława Sosnowskiego) popisał się Michał Kot. Gospodarze nie wykorzystali doskonałej okazji i szybko zostali za to skarceni przez coraz swobodniej czujących się na boisku w Sieradzu piłkarzy ŁKS-u.
Bardzo aktywny od początku spotkania Kelechukwu Ebenezer Ibe-Torti sprytnie wyciągnął obrońców z prawej strony pola karnego, zostawiając tym samym sporo miejsca wbiegającemu w ten sektor boiska Mateuszowi Bąkiewiczowi. Obrońca ŁKS-u pomimo ostrego kąta popisał się kapitalnym uderzeniem, więc po sekundzie cieszyliśmy z czwartego trafienia ełkaesiaków.
W kolejnych minutach, gdy na boisku łodzianie kontrolowali przebieg wydarzeń, szanse na podwyższenie wyniku mieli jeszcze m.in. Kelechukwu Ebenezer Ibe-Torti i Przemysław Sajdak. W tych sytuacjach zabrakło naszym piłkarzom nieco precyzji, ale już kwadrans przed końcem bezbłędnie spisał się drugi raz tego dnia Maksymilian Rozwandowicz. „Wypożyczony” z pierwszej drużyny zawodnik wykorzystał rzut karny, podyktowany za zagranie piłki ręką obrońcy Warty.
W 79. minucie miejscowi za sprawą pięknego uderzenia z szesnastu metrów Mariusza Woźniaka zmniejszyli rozmiary porażki, ba, w końcówce uzyskali nawet nieznaczną przewagę, na szczęście dla naszego zespołu więcej goli zdobyć już nie zdołali, a ostatnie słowo i tak należało do podopiecznych trenerów Marcina Matysiaka i Pawła Drechslera. W 87. minucie po akcji dwóch rezerwowych, podaniu Jakuba Romanowicza i ładnym uderzeniu zza linii pola karnego Tomasza Góreckiego (bo w Sieradzu padały tylko piękne gole) goście zdobyli szóstą bramkę.
– Mimo wysokiego wyniku nie zdominowaliśmy przeciwnika w takim stylu jak byśmy sobie tego życzyli. Wiele elementów naszej gry szwankowało. Szczególnie gra po stracie piłki. Nie najlepiej wyglądaliśmy też w fazie atakowania, a dokładnie w momencie budowania gry od własnej bramki. W tym elemencie jest wiele do poprawy – powiedział po spotkaniu trener Paweł Drechsler. – Oczywiście cieszy końcowy wynik i kolejne trzy punkty. Musimy natomiast zrobić wszystko, aby w kolejnych meczach nie tracić tak wielu goli, gdyż nie zawsze nadarzy się okazja do strzelenia sześciu bramek – dodał szkoleniowiec, który prowadzi drużynę rezerw z trenerem Marcinem Matysiakiem.
Po pięciu kolejkach czwartej ligi ŁKS II nadal prowadzi w tabeli z kompletem zwycięstw na koncie. W następnej zaplanowanej na najbliższą środę serii spotkań rezerwy ŁKS-u zmierzą się w Opocznie z Ceramiką.
5. kolejka IV ligi / Warta Sieradz – ŁKS II Łódź 3:6 (2:3)