– Wykonaliśmy zadanie przed przerwą i szkoda jedynie, że pogoda nie pozwoliła rozegrać drugiej połowy – mówią zgodnym chórem Mikkel Rygaard, Jan Sobociński, Dawid Arndt i Jowin Radziński, którzy szepnęli nam słówko o dzisiejszym wygranym 1:0, choć niedokończonym sparingu z serbskim FK Indjija.
– Deszcz sprawiał ogromną trudność, co nie pomagało nam na pewno w kreowaniu akcji ofensywnych, zwłaszcza tych po ziemi, a tak przecież lubimy grać. Summa summarum wypadliśmy nieźle – podsumował sobotnie zawody Mikkel Rygaard, który dołożył cegiełkę do jedynej bramki zdobytej przez „Rycerzy Wiosny”. – Zdołaliśmy przeprowadzić kilka ciekawych ataków, choć oczywiście nadal są w naszej grze rzeczy, które należy poprawić. Na pewno był to wartościowy sparing. Dostaliśmy możliwość zaliczenia kolejnych minut na boisku – dodał duński pomocnik ŁKS-u.
Piłkarze ŁKS-u w drugim meczu sparingowym podczas pobytu w Turcji prowadzili do przerwy z FK Indjija 1:0 po golu Łukasza Sekulskiego. Niestety, ze względu na decyzję organizatorów zawodów, wynikającą z obfitych opadów deszczu, druga połowa spotkania nie została rozegrana, więc dzisiaj trener Wojciech Stawowy sprawdził w warunkach meczowych formę tylko jedenastu zawodników.
– Na początku wszystko było OK. Padał deszcz, ale nie była to jeszcze ulewa, więc aura nie przeszkadzała nam tak, jak w drugiej części pierwszej połowy. W takich warunkach z minuty na minutę biegało się coraz trudniej, tym bardziej że sprzęt też swoje zaczął ważyć, ale myślę, że wykonaliśmy zadania, które sobie założyliśmy przed tym sparingiem, więc pierwszą połowę należy zaliczyć na plus – ocenił postawę ełkaesiaków przed przerwą Jan Sobociński, który tym razem duet środkowych defensorów stworzył z Carlosem Morosem Gracia.
ŁKS objął prowadzenie w 8. minucie po akcji Pirulo z Mikkelem Rygaardem i celnym strzale Łukasza Sekulskiego. Dwa pierwsze kwadranse należały do łodzian, natomiast piłkarze FK Indjija doszli do głosu w ostatnich piętnastu minutach, ale nie wykorzystali żadnej z dwóch okazji do wyrównania, w czym pomógł łodzianom Dawid Arndt.
– Cieszę się, że udało się zagrać na „zero” z tyłu, chociaż dziś nie było za wiele roboty – stwierdził skromnie młody bramkarz ŁKS-u, a my pozwolimy sobie dodać do tego, że golkiper w 28. minucie popisał się znakomitą interwencją i uratował skórę swoim kolegom, bo gdyby nie refleks naszego bramkarza, Serbowie niechybnie doprowadziliby do wyrównania. – Dzisiaj jeden groźny strzał obroniony i do tego trochę gry nogami, ale i tak się cieszę, bo ten mecz, a w zasadzie czterdzieści pięć minut, bo tylko tyle dane nam było dziś spędzić na boisku, można zaliczyć do udanych – dodał Dawid Arndt.
W trakcie przerwy trener Wojciech Stawowy zamierzał dokonać dziewięciu zmian. Wśród tych, którzy mieli pojawić się w drugiej połowie na murawie znalazł się Jowin Radziński, lecz młody zawodnik musiał tym razem obejść się smakiem.
– Na pewno czujemy zawód, bo wszyscy chcieliśmy zagrać w tym meczu, ale nie udało się i teraz najważniejsze jest to, co przed nami – powiedział nam piłkarz już po powrocie do hotelu, zapewniając przy okazji, że łodzianie byli skłonni rozegrać drugą połowę. – Byliśmy cały czas gotowi do gry. Kiedy ta przerwa się przedłużała trenerzy przeprowadzili z nami dodatkową rozgrzewkę, więc czekaliśmy tylko na sygnał do wznowienia meczu, ale organizator podjął inną decyzję. Trudno – żałował Jowin Radziński, który w poprzednim sparingu zaliczył czterdzieści pięć minut.
W najbliższą środę (tj. 3 lutego) łodzianie zmierzą się na boisku w Belek z ukraińską FK Ołeksandrija.