W szlagierze 13. kolejki Fortuna 1 Ligi piłkarze ŁKS-u po zaciętym spotkaniu pokonali 1:0 Arkę Gdynia. Zwycięskiego gola dla łodzian zdobył w pierwszej połowie Maciej Radaszkiewicz.
Kilkanaście tygodni temu ełkaesiacy pierwszy raz wygrali w Gdyni. W niedzielę, po dwunastu latach przerwy, pokonali też Arkę w Łodzi, co cieszy tym bardziej, że rywal ostatnio złapał wiatr w żagle i także dziś w al. Unii 2 zrobił wiele, żeby cieszyć się z punktów. To „wiele” nie wystarczyło na zespół trenera Kibu Vicuñy, który tego dnia był od rywala lepszy o jedną bramkę. Nie zawiedli kibice. Nie zawiedli w niedzielę i piłkarze.
Goście nie zamierzali czekać na to, co zrobią ełkaesiacy i od pierwszego gwizdka poczynali sobie na łódzkim boisku całkiem śmiało. Już kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu spotkania Artur Siemaszko stanął „oko w oko” z Markiem Koziołem i gdyby nie ofiarna interwencja Oskara Koprowskiego, kto wie, czy przyjezdni nie objęliby prowadzenia. Trzy minuty później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego niewiele pomylił się Martin Dobrotka.
Arka, tak chyba jak w poprzednich spotkaniach w Łodzi Sandecja czy Zagłębie Sosnowiec, postawiła na wysoki i dobrze przy tym zorganizowany pressing, co oczywiście utrudniało łodzianom przetransportowanie piłki na połowę rywala, więc pierwszej naprawdę składnej akcji gospodarzy doczekaliśmy się dopiero po upływie pierwszego kwadransa. Mikkel Rygaard wraz z Pirulo wprowadzili futbolówkę do strefy obronnej rywala, Antonio Dominguez popisał się doskonałym prostopadłym podaniem do Macieja Radaszkiewicza, a kąśliwy strzał tego ostatniego nie bez trudu obronił golkiper Arki.
Od tego momentu ŁKS zaczął dochodzić do głosu, grał dokładniej i potrafił znacznie dłużej utrzymać się przy piłce, więc coraz więcej pracy miał nie tylko Marek Kozioł, ale i strzegący bramki gości Daniel Kajzer. Pierwszy z wymienionych dwukrotnie wygrał pojedynek z Arturem Siemaszko (zawodnik Arki najpierw nie trafił w światło bramki uderzając z kilku zaledwie metrów głową, a następnie w sytuacji „sam na sam” z golkiperem trafił w jego nogi), z kolei po drugiej stronie boiska groźnie na bramkę przyjezdnych strzelali Pirulo i Antonio Dominguez.
W 35. minucie łodzianie dopięli swego. Oskar Koprowski długim podaniem obsłużył Macieja Radaszkiewicza, ten przyjął piłkę tyłem do bramki, obrócił się w jej stronę na linii szesnastki pomimo asysty obrońcy i spuentował całą tę akcję wykonanym z chirurgiczną precyzją uderzeniem. Daniel Kajzer wyciągnął piłkę z siatki, ŁKS objął prowadzenie, a mogło być jeszcze lepiej, bo chwilę po golu napastnika, ełkaesiacy wywalczyli rzut karny, lecz tym razem Antonio Dominguez trafił z jedenastego metra tylko w słupek.
Przed przerwą działo się niemało i na brak emocji nie narzekaliśmy bynajmniej także w drugiej połowie spotkania. Niedługo po rozpoczęciu tej części zawodów znów byliśmy bliscy szczęścia, a wszystko dzięki przejęciu futbolówki na połowie rywala i szybkiej reakcji Pirulo, który popędził na bramkę Arki. Gościom się upiekło, bo w kluczowym momencie zabrakło naszym precyzji. Po drugiej stronie boiska jeszcze lepszą szansę na zmianę wyniku zmarnowali Fabian Hiszpański i Maciej Rosołek.
Z biegiem czasu, co zrozumiałe, podopieczni trenera Dariusza Marca coraz częściej gościli w okolicach pola karnego miejscowych, ale przez wiele minut łodzianie nie tylko umiejętnie wybijali rywala z uderzenia, ale i sami nadal potrafili zagrozić bramce Daniela Kajzera, tak jak na przykład w 70. minucie wprowadzony na boisko po przerwie Ricardinho, który huknął z dwudziestu metrów nad poprzeczką.
Nieco ponad kwadrans przed końcem spotkania Maciej Rosołek popędził na bramkę ŁKS-u i tuż przed linią pola karnego zatrzymał go Maciej Dąbrowski, a że uczynił to zdaniem arbitra niezgodnie z przepisami, na domiar złego ełkaesiak miał już na koncie żółty kartonik, końcówkę niedzielnych zawodów łodzianie musieli dograć w dziesiątkę. Niedługo po tym rozpoczęła się zakrojona na szeroką skalę ofensywa gości, w trakcie której przeżyliśmy kilka mrożących krew w żyłach chwil (Mateusz Stępień trafił z kilku metrów w poprzeczkę, Marek Kozioł obronił strzał Huberta Adamczyka, chybił celu też Karol Czubak), lecz ełkaesiacy bronili się i mądrze, i ofiarnie, i przy tym szczęśliwie, więc po końcowym gwizdku stadion znów mógł eksplodować z radości.
Ełkaesiacy po trzynastu kolejkach (i dwunastu meczach) mają na koncie 20 punktów. W następnej serii spotkań na stadionie lokalnego rywala czekają nas 67. derby Łodzi.
13. kolejka Fortuna 1 Ligi / ŁKS Łódź – Arka Gdynia 1:0 (1:0)
Składy: