Drużyna

Awans, rzecz przyjemna

22.05.2018

22.05.2018

Awans, rzecz przyjemna

Jeśli liczyć udane dla ełkaesiaków kwalifikacje do ekstraklasy z roku 1947, sukces sprzed kilku dni jest ósmym po drugiej wojnie światowej awansem Łódzkiego Klubu Sportowego do wyższej klasy rozgrywkowej. Każdy smakował wyjątkowo, każdy był dla klubu bardzo ważny.

Wygrane eliminacje, czyli awans

W dwudziestoleciu międzywojennym ełkaesiacy też cieszyli się z awansów, choć miały one inny charakter i nieco inne znaczenie. W 1921, 1922, 1923, 1924 i 1925 roku wygrywał ŁKS łódzkie eliminacje (klasa A) i dzięki temu mógł uczestniczyć w rozgrywkach o mistrzostwo Polski, których zwycięzcę wyłaniano jeszcze systemem nieligowym.

Z kolei tuż po drugiej wojnie światowej, w 1947 roku, łodzianie zajęli trzecie miejsce w rozgrywkach eliminacyjnych, a to pozwoliło im kilka miesięcy później zameldować się w elicie. Co ciekawe w tychże eliminacjach ełkaesiacy rywalizowali wówczas między innymi z Wartą Poznań i Garbarnią Kraków. Oba zasłużone dla polskiego futbolu kluby awansowały (czy raczej zakwalifikowały się) do pierwszej ligi, awansował do niej wtedy i ŁKS.

Feta na murawie

W 1952 roku ŁKS (wtedy jako Włókniarz) spadł z ekstraklasy drugi raz w historii (po raz pierwszy – rok przed wybuchem wojny), ale na jej zapleczu zabawił zaledwie sezon. Duża w tym zasługa sprowadzonych do Łodzi a niechcianych w Legii zawodników – Leszka Jezierskiego, Władysława Soporka, Jana Kłaczka, Józefa Kokota i Henryka Pilarskiego. Podopieczni trenera Władysława Króla zajęli na koniec rozgrywek drugie miejsce, a po ostatnim wygranym 4:0 meczu z Tarnovią, rozegranym co ciekawe 1 listopada, uradowani kibice wybiegli na murawę, gdzie wraz z piłkarzami świętowali sukces. Potem to właśnie ta drużyna stworzy legendę „Rycerzy Wiosny”, sięgnie po puchar Polski i zdobędzie w 1958 roku mistrzostwo Polski.

Biało-czerwono-biały Wrocław

Spadek do drugiej ligi w 1968 był dla kibiców ogromnym rozczarowaniem, tym bardziej że w zespole występowali reprezentanci Polski na czele z Jerzym Sadkiem. Na zapleczu ekstraklasy łodzianie zabawili trzy sezony. 20 czerwca 1971 roku walczący o powrót do elity ŁKS w przedostatniej kolejce pojechał do Wrocławia na mecz ze Śląskiem. Zwycięstwo dawało ełkasiakom awans, a że stawka spotkania była ogromna do stolicy Dolnego Śląska wybrało się kilka tysięcy łódzkich kibiców.

„W chwili rozpoczęcia meczu wydawało się, że jesteśmy na stadionie w Łodzi. […] Las biało-czerwonych chorągiewek przykrył trybuny” – napisał sprawozdawca „Dziennika Łódzkiego”. „Rycerze Wiosny” wygrali 2:1 i zapewnili sobie awans. Ten świętowano i we Wrocławiu, i kilka dni później podczas ostatniego meczu sezonu z Olimpią Poznań (2:0), na którym na trybunach stadionu przy al. Unii 2 pojawiło się 35 tys. widzów (według niektórych źródeł – 40 tys.). Przez następnych 29 lat „Rycerze Wiosny” nieprzerwanie występowali w  najwyższej klasie rozgrywkowej.

Jak kilka dni temu

Runda wiosenna sezonu 2005/2006, kiedy ełkaesiacy znów walczyli o powrót do ekstraklasy bardzo długo nie układała się po myśli kibiców. Mało tego – po serii ośmiu kolejnych meczów bez zwycięstwa (z czego w aż sześciu ŁKS nie zdobył gola) wydawało się, że marzenia o awansie znów trzeba będzie odłożyć, a przecież łodzianie rywalizowali wówczas na zapleczu ekstraklasy już szósty rok.

Pod koniec sezonu szczęście uśmiechnęło się jednak do „Rycerzy Wiosny”. Momentem przełomowym okazało się zwycięstwo w Sosnowcu z Zagłebiem po golu w 90. minucie Michała Rozkwitalskiego, a o końcowym sukcesie zadecydowały trzy zdobyte punkty w meczu z Radomiakiem, które zapewnił gol Igora Sypniewskiego. 3 czerwca 2006 roku wszystko ułożyło się tak, jak kilka dni temu. ŁKS wygrał, zawiedli jego bezpośredni rywale w walce o awans, dzięki czemu przy al. Unii 2 po końcowym gwizdku rozpoczęła się wielka feta.

Radość przy radioodbiornikach

Chociaż ełkaesiacy kilkukrotnie rywalizowali na zapleczu ekstraklasy, wygrać te rozgrywki zdołali tylko raz. W sezonie 2010/2011 podopieczni trenera Andrzeja Pyrdoła okazali się bezkonkurencyjni, w czym bardzo pomogły gole Marcina Mięciela i Jakuba Koseckiego oraz m.in. świetna gra obecnego reprezentanta Polski Krzysztofa Mączyńskiego.

W tamtym sezonie przełomem okazała się wygrana w dramatycznych okolicznościach w Łęcznej. Miejscowa Bogdanka długo prowadziła z ŁKS-em, ale w doliczonym czasie gry Rafał Kujawa, podobnie jak ostatnio w Stargardzie, rozstrzygnął losy spotkania i po tym meczu łodzianie wskoczyli na fotel lidera.

O końcowym sukcesie swoich ulubieńców łódzcy kibice dowiedzieli się tym razem z… radia i internetu, dzień po zwycięskim (3:0) starciu z GKS-em Katowice. Niespodziewany remis goniącej ełkaesiaków Floty Świnoujście z broniącą się przed spadkiem Termaliką Bruk-Bet Nieciecza (goście wyrównującego gola zdobyli w ostatniej minucie meczu) przesądził o sukcesie „Rycerzy Wiosny”. Szkoda tylko, że fetę z okazji awansu popsuli w ostatnim meczu sami piłkarze przegrywając przy al. Unii 2 wysoko z Flotą.

Bezdyskusyjnie

Wskutek ogromnych problemów finansowych i zapaści struktur w 2013 roku ŁKS rozpoczął grę w czwartej lidze. Drużyna prowadzona przez trenera Wojciecha Robaszka i stworzona z młodych związanych z regionem lub Akademią Piłkarską ŁKS piłkarzy (pierwszoplanowe role odgrywali Szymon Salski, Aleksander Ślęzak i bramkostrzelny Adam Patora) na tym szczeblu rozgrywkowym nie miała sobie równych i bez problemów awansowała do trzeciej ligi.

Awans ten wywalczyli łodzianie pokonując wysoko (6:1) zamykający tabelę LKS Mierzyn. Gole dla gospodarzy (mecz rozegrano przy al. Unii 2) zdobyli Adam Patora, Michał Zaleśny, Paweł Hajduczek i Adrian Kasztelan. Warto dodać, że w zespole tym występował Łukasz Adamski, który co prawda na boisku „Rycerzom Wiosny” już nie pomaga, dodaje jednak otuchy ełkaesiackiej braci swoim „piórem”.

Awans z drugiego miejsca

Do drugiej ligi udało się ełkaesiakom awansować w trzecim sezonie rywalizacji na tym szczeblu rozgrywkowym. I nie da się ukryć, że mieli w tym przypadku łodzianie nieco szczęście, bo choć z bezpośrednim rywalem w walce o awans czyli Finishparkietem Drwęcą Nowe Miasto Lubawie wygrali oba mecze (3:0 i 2:0), a zdystansowali i Widzew, na koniec sezonu zajęli drugie miejsce w tabeli pierwszej grupy trzeciej ligi, wyżej zaś awansował jedynie przecież zwycięzca. Wskutek problemów licencyjnych ekipy znad Drwęcy to jednak łodzianie, jako wicemistrz rozgrywek, ostatecznie cieszyli się z promocji.

Początek

Państwo byli, Państwo widzieli sami. Najpierw jesień – udana, zwycięska (choć skromne były to z reguły wygrane), a potem nerwowa wiosna, w której obok znakomitych w wykonaniu „Rycerzy Wiosny” spotkań z Olimpią Elbląg (5:0), Wartą Poznań (2:0) i Radomiakiem (3:0), przytrafiły się łodzianom przykre porażki z drużynami z dołu tabeli.

Finał, choć sezon jeszcze trwa, okazał się dla nas bardzo szczęśliwy. Zwycięstwo Warty z Radomiakiem i GKS-u Jastrzębie z Legionovią, przy wygranej 4:2 z Siarką Tarnobrzeg dały ełkaesiakom upragniony awans do pierwszej ligi. Sukces tym cenniejszy, że odniesiony przez beniaminka drugiej ligi.

Pozostaje powalczyć w dwóch ostatnich meczach i przygotować się na rywalizację na zapleczu ekstraklasy. Pozostaje życzyć też tak naprawdę jeszcze tylko jednego awansu. Tego ostatecznego, historycznego, osiągniętego raz na zawsze. Kiedyś, miejmy nadzieję w nieodległej przyszłości…


Autor: Remek Piotrowski