
Łukasz Grochała | Cyfrasport

Łukasz Grochała | Cyfrasport
W 19. kolejce Betclic 1. Ligi ŁKS zmierzy się z Wisłą Kraków. W starciu z liderem poszukamy iskry, która rozpali drużynę na dobre, a wraz z nią rozgrzeje także trybuny. W przypadku takich meczów nigdy nie wiesz, co się stanie. Pewne jest tak naprawdę tylko jedno: nie chcesz tego przegapić.
Są takie mecze, które podnoszą ciśnienie lepiej niż podwójne espresso. A to zbliżające się wielkimi krokami – ŁKS-u z Wisłą Kraków – bez wątpienia należy do tej kategorii. Jakby na nie nie spojrzeć: robi się gorąco. Ostatni domowy mecz w 2025 roku. Ostatni na stadionie Króla. I jeden z najważniejszych.

Wisła Kraków jest na fali, myli się w tym sezonie rzadko, pewnie przewodzi tabeli i nie bez powodu uchodzi za kandydata numer jeden do awansu. W Łodzi zdaniem ekspertów również będzie faworytem, chociaż wiślacy nie wspominają dobrze dwóch ostatnich wizyt przy al. Unii, w końcu obie skończyły się ich porażką. W 2023 roku Wisła przegrała 2:3, a kilkanaście miesięcy temu 1:3. Nie chodzi zresztą tylko o historię. W dużych meczach nigdy nie wiesz, co cię czeka.
Starcia ŁKS-u z Wisłą Kraków zasługują na wyjątkową oprawę, to w końcu jeden z ligowych klasyków, bez względu na aktualną formę obu zespołów. A takie hity, zwłaszcza na stadionie Króla, mają to do siebie, że robią z ludźmi różne rzeczy. Mobilizują, sprawiają, że serce bije szybciej (prawda, że czasem też frustrują), podnoszą tętno i przypominają, dlaczego to wszystko ma sens.
I dlaczego warto zabrać na mecz rodzinę, bliskich, znajomych, a nawet dawno niewidzianych przyjaciół, bo takie emocje sklejają ludzi mocniej niż albumy ze zdjęciami. A najgorsze, co może się wydarzyć? Że nie będziesz częścią tej historii. Że przegapisz moment, o którym inni będą mówić przez lata.

I może właśnie o to chodzi: żeby choć na chwilę odłożyć złość, dmuchnąć pod skrzydła ełkaesiakom na przekór wszystkiemu i pozwolić sobie na odrobinę tej naiwności, która od lat trzyma nas przy tym klubie. Przecież tak niewiele potrzeba. Czasem wystarczy jedno popołudnie, jeden gol, jeden okrzyk z Galery. Czasem cuda dzieją się wtedy, kiedy najmniej ich oczekujesz. A gdy wydarzą się, pięknie jest móc powiedzieć: „Byłem tam. Przeżyłem to na własnej skórze.”
Tagi: #ŁKSWIS