W tym sezonie rywalizowali już dwukrotnie w lidze i raz w Pucharze Polski, więc we wtorek czas na pojedynek numer cztery. Kibice ŁKS-u bardzo liczą na przebudzenie „Rycerzy Wiosny”, o co nie będzie łatwo. Górnik po wznowieniu w maju rozgrywek PKO Ekstraklasy jeszcze nie przegrał.
W Pucharze Polski górą byli łodzianie. W Zabrzu padł remis. Niespełna miesiąc temu w Łodzi z trzech punktów cieszyli się górnicy. We wtorek zajmujący 16. miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy piłkarze ŁKS-u zmierzą się z czternastokrotnym mistrzem Polski już czwarty raz w tym sezonie. Łodzianie do bezpiecznej czyli 13. w tabeli Wisły Kraków tracą 14 punktów.
Znów z dwoma nominalnymi napastnikami?
W Lubinie ŁKS przegrał dwudziesty mecz w sezonie, ale i pokazał nieco inne niż ostatnio oblicze. Zespół tym razem zrezygnował z długiej wymiany piłek na rzecz szybszego, gdy było to możliwe, rozegrania w ofensywie. Nieco lepiej w porównaniu z meczami z Rakowem, Jagiellonią i Śląskiem Wrocław spisała się również defensywa, choć koniec końców Arkadiusz Malarz i tak musiał wyciągać futbolówkę z siatki, komplet punktów został zaś na Dolnym Śląsku.
Trener Wojciech Stawowy postawił w ubiegłej kolejce na dwóch nominalnych napastników (Jakub Wróbel operował przede wszystkim na skrzydle, Samuela Corrala szkoleniowiec ustawił na szpicy) i chociaż początek spotkania w ich wykonaniu wyglądał obiecująco, ze współpracy napastników trener nie był zadowolony. O pechu może mówić zwłaszcza pierwszy z wymienionych, który najpierw szybko trafił do siatki (zdaniem arbitra niezgodnie z przepisami), a niedługo po tym wyleciał z boiska, skutkiem czego ełkaesiacy w drugiej połowie musieli gonić wynik w dziesiątkę.
– Zakładamy sobie coś w szatni, a później jest gwizdek sędziego i zespół zmienia swoje oblicze. Dopiero wtedy, gdy coś się wydarzy, zaczynamy grać tak, jak to sobie wcześniej założyliśmy – skomentował postawę swojego zespołu w ostatnim meczu trener Wojciech Stawowy, który we wtorek będzie mógł skorzystać z usług Macieja Wolskiego. Piłkarz odcierpiał w Lubinie karę za nadmiar żółtych kartoników.
Szybki atak
Górnik Zabrze jest jedyną drużyną, która po wznowieniu rozgrywek pod koniec maja jeszcze nie zaznała goryczy porażki. Zespół z Górnego Śląska urwał punkty Lechii Gdańsk i Piastowi Gliwice, w dodatku ma na rozkładzie ŁKS i Legię, a w ostatniej kolejce odprawił z kwitkiem (rzutem na taśmę) Koronę Kielce.
Zabrzanie, tak zresztą jak w poprzednich miesiącach, nie skupiają się na długim rozgrywaniu piłki, tą w ofensywie operują chyba najszybciej w całej naszej lidze, co przekłada się na coraz lepsze wyniki, nawet jeśli w defensywie nie zawsze wszystko wychodzi podopiecznym trenera Marcina Brosza.
We wtorek szkoleniowiec czternastokrotnego mistrza Polski będzie musiał dokonać roszad w drugiej linii swojego zespołu, bo ze względu na kartki drużynie ze Śląska nie pomogą tym razem Alasana Manneh i Roman Prohazka (ten pierwszy został ukarany w meczu z Koroną Kielce czerwoną kartką, Słowak obejrzał natomiast czwarte w tym sezonie „żółtko”).
Zdaniem tzw. ekspertów pod znakiem zapytania należy postawić występ w Łodzi także Igora Angulo oraz zmagającego się z urazem Pawła Bochniewicza. Król strzelców ekstraklasy z poprzedniego sezonu odzyskał ostatnio skuteczność, w meczach z Legią i Koroną zdobył dwa gole, lecz ponoć nosi się z zamiarem opuszczenia Zabrza (kończy mu się kontrakt), nie można więc wykluczyć, że Marcin Brosz, biorąc pod uwagę znikome zagrożenie spadku swojego zespołu z ligi, w pierwszej linii da szansę innym, chociażby Piotrowi Krawczykowi lub Giórgosowi Giakoumákisowi, który „skaleczył” łodzian w rozegranym trzy tygodnie temu meczu na naszym stadionie.
– Cieszę się z postawy zespołu na treningach i wierzę, że w Łodzi też powalczymy o trzy punkty – powiedział po ostatnim meczu trener zabrzan. Górnik po 31. kolejkach zajmuje dziewiąte miejsce z przewagą aż czternastu punktów nad strefą spadkową.
Kibice znów na naszej trybunie
Wtorkowe spotkanie rozpocznie się o godz. 20:30. Sędziuje Tomasz Musiał z Krakowa, który w tym sezonie prowadził tylko jeden mecz z udziałem łodzian (przegrany 0:1 pojedynek z Pogonią w Szczecinie).
Mecz ŁKS-u z Górnikiem Zabrze zobaczymy na antenie Canal+ Sport, a na trybunie pojawią się też wreszcie kibice, choć na razie w liczbie nie przekraczającej 25 proc. dostępnych miejsc. Przypominamy, że w nowej usłudze Canal+ wszystkie mecze ekstraklasy są dostępne przez miesiąc za darmo. Więcej o ofercie TUTAJ.