W 31. kolejce PKO Ekstraklasy ŁKS przegrał w Lubinie 0:1. W końcówce pierwszej połowy łodzianie najpierw stracili zawodnika, a chwilę później bramkę, więc w premierowym meczu rundy finałowej komplet punktów zgarnęło Zagłębie.
Trzecie już w tym sezonie starcie z Zagłębiem Lubin ełkaesiacy rozpoczęli bez pauzującego z powodu kartek Macieja Wolskiego i zmagającego się z problemami zdrowotnymi Ricardo Guimy, ale z Samuelem Corralem i wspierającym go w ofensywie Jakubem Wróblem (rola młodzieżowca tym razem przypadła Przemysławowi Sajdakowi).
Pierwszą naprawdę groźną sytuację podbramkową stworzyli już w 6. minucie ełkaesiacy. Co więcej, po dośrodkowaniu piłki na pole karne Jana Grzesika i precyzyjnym strzale głową Jakuba Wróbla futbolówka wpadła do siatki. Niestety, zdaniem arbitra, który w tym przypadku podparł swoją decyzję systemem VAR, zawodnik ŁKS-u tuż przed uderzeniem popchnął obrońcę Zagłębia – po chwili lubinianie wznowili więc grę, na nasze nieszczęście nie od środka boiska.
ŁKS podszedł do sprawy zgoła inaczej niż dotąd. Goście pozwolili operować piłką rywalowi, a sami cierpliwie czekali na swoją szansę. Zagłębie prowadziło grę, lecz o dziwo bramce Arkadiusza Malarza zagrażało rzadko. W 20. minucie strzał Dejana Dražicia w ostatniej chwili zablokował Carlos Moros, a niedługo po tym kąśliwe uderzenie z dystansu Bartosza Białka w ładnym stylu obronił świętujący w piątek 40. urodziny kapitan ełkaesiaków. Beniaminek odgryzł się składną akcją spuentowaną strzałem z ostrego kąta Jana Grzesika.
Ten nasz pomysł na mecz z Zagłębiem, choć może i pozbawiony fajerwerków, wyglądał sensownie. Niestety, pod koniec drugiej połowy Jakub Wróbel walcząc o piłkę nadepnął stopę Sašy Živeca (ełkaesiak miał już na koncie żółtą kartkę) i sędzia Jarosław Przybył wyrzucił naszego zawodnika z boiska, a że nieszczęścia chodzą zwykle parami, w ostatniej minucie pierwszej połowy po ładnej akcji Słoweńców (świetne prostopadłe podanie Sašy Živeca i sprytne uderzenie Damjana Bohara) „Miedziowi” objęli prowadzenie (1:0).
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Grający w „dziesiątkę” łodzianie siłą rzeczy początkowo znów cofnęli się w okolice własnej bramki i tylko od czasu do czasu wyściubiali nos za połowę rywala. W okolicach „świątyni” Arkadiusza Malarza doszło w tym czasie do kilku groźnych spięć – w 50. minucie bramkarz łodzian zatrzymał piłkę na linii bramkowej, sto dwadzieścia sekund później po strzale głową Bartosza Białka futbolówka poszybowała tuż obok słupka, a w 60. minucie Arkadiusz Malarz obronił uderzenie Dejana Dražicia.
ŁKS liczył po przerwie m.in. na stałe fragmenty gry i dziesięć minut przed ostatnim gwizdkiem stanął przed szansą na wyrównującą bramkę. Goście wywalczyli najpierw rzut wolny, a chwilę po tym rzut rożny i właśnie po tym drugim dośrodkowaniu na bramkę Dominika Hładuna uderzał wprowadzony w miejsce Pirulo Antonio Domninguez – i tym razem niecelnie. Jeszcze bliżsi szczęścia byliśmy w 90. minucie, lecz i tutaj los uśmiechnął się do Zagłębia, bo po strzale głową Macieja Dąbrowskiego piłka odbiła się od poprzeczki.
Ełkaesiacy ambitnie dążyli do zmiany wyniku, ale z kompletu punktów koniec końców cieszyli się lubinianie. W najbliższy wtorek piłkarze ŁKS-u zmierzą się w Łodzi z Górnikiem Zabrze. Spotkanie odbędzie się w obecności ograniczonej liczby kibiców.
31. kolejka PKO Ekstraklasy / Zagłębie Lubin – ŁKS Łódź 1:0 (1:0)
Składy: