W meczu 33. kolejki Fortuna 1 Ligi ŁKS-u z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza nie zabrakło goli, efektownych interwencji bramkarzy, dramaturgii do ostatnich sekund i co dla nas najważniejsze, zwycięstwa nad liderem, które na razie zagwarantowało nam baraże. Takie cuda tylko na stadionie Władysława Króla.
Trener Marcin Pogorzała, który w środku tygodnia zastąpił Ireneusza Mamrota, zapowiadał zmiany w wyjściowym składzie i przed starciem z liderem Fortuna 1 Ligi okazało się, że nie rzucał słów na wiatr. Szkoleniowiec wraz z Pawłem Drechslerem postawili w piątkowy wieczór m.in. na Arkadiusza Malarza między słupkami, Kamila Dankowskiego na prawej stronie defensywy i Adama Marciniaka w środku obrony oraz Piotra Gryszkiewicza w drugiej linii.
Dobrze zorganizowana w środkowej strefie boiska druga linia gości w pierwszych minutach nie pozwalała łodzianom rozwinąć skrzydeł, co więcej już chwilę po pierwszym gwizdku, Adam Radwański postraszył Arkadiusza Malarza strzałem z dystansu. Akcje „Rycerzy Wiosny” zaczęły się zazębiać pod koniec pierwszego kwadransa i już w 14. minucie, po dośrodkowaniu piłki Kamila Dankowskiego i kiksie Mateusza Grzybka, obok słupka uderzył Piotr Gryszkiewicz.
Pięć minut później ełkaesiacy (a konkretnie Michał Trąbka) mieli jeszcze lepszą szansę. Młody pomocnik (doskonale w tej sytuacji obsłużony znów przez Kamila Dankowskiego) stanął oko w oko z bramkarzem Bruk-Bet Termaliki, niestety posłał futbolówkę w zasięgu ramion golkipera, więc skończyło się na efektownej interwencji tego ostatniego i strachu przyjezdnych, tak zresztą jak w 24. minucie gdy Tomasz Loska obronił strzał z dystansu Piotra Gryszkiewicza.
Bramkarz lidera nie narzekał w Łodzi na brak zajęcia i w 34. minucie znów zademonstrował łódzkim kibicom swoje niemałe umiejętności. Potężne uderzenie Adriana Klimczaka z okolic narożnika pola karnego było niemal perfekcyjne, lecz i tym razem golkiper czubkami palców wybił lecącą w okienko bramki futbolówkę. ŁKS nie rezygnował, starał się co rusz przyspieszać grę i najczęściej dwoma lub trzema podaniami na połowie rywala znaleźć sposób na sforsowanie defensywy rywala.
Udało się w 39. minucie. Kamil Dankowski popisał się już trzecim tego dnia kapitalnym dośrodkowaniem piłki na pole karne z prawego skrzydła, a wbiegający z impetem z głębi pola Michał Trąbka kropnął z pierwszej piłki tak, że nawet świetnie dysponowany golkiper przyjezdnych tym razem musiał skapitulować. Do szatni łodzianie mogli schodzić nawet z dwubramkowym prowadzeniem, lecz po kolejnej szybkiej kontrze, Pirulo do szczęścia zabrakło kilkudziesięciu centymetrów, z kolei potężną bombę Maksymiliana Rozwandowicza zatrzymał Tomasz Loska.
Niestety, chwilę po wznowieniu gry w drugiej połowie przyjezdni doprowadzili do wyrównania. Samuel Štefánik dośrodkował piłkę z rzutu wolnego, a największym sprytem tuż przed bramką Arkadiusza Malarza wykazał się Mateusz Grzybek. Po strzale głową obrońcy Bruk-Bet Termaliki na tablicy wyników znów widniał remis.
Strata bramki zdaniem części obserwatorów piątkowych zawodów wybiła łodzian z uderzenia i na następną ciekawą akcję podopiecznych trenera Marcina Pogorzały czekaliśmy do 58. minucie. Właśnie wtedy gospodarze sprytnie rozegrali rzut rożny, co pozwoliło Pirulo kropnąć z szesnastego metra i gdyby nie interwencja Tomasza Loski, piłka zapewne wpadłaby do siatki tuż przy prawym słupku. Sytuacja powtórzyła się w 77. minucie z podobnym, co poprzednio skutkiem.
Nasza drużyna!
⬜️⬜️
fot. Radosław Jóźwiak (@Cyfrasport) pic.twitter.com/IsYqG4vCpr
— Łódzki Klub Sportowy (@LKS_Lodz) June 4, 2021
W międzyczasie na boisko działo się niewiele. Zadowoleni z wyniku goście (punkt zapewniał popularnym „Słoniom” awans do PKO Ekstraklasy) nie forsowali tempa i celebrowali moment wznowienia gry przy okazji stałych fragmentów gry. Na szczęście, w ostatnich dziesięciu minutach, gdy dało o sobie znać zmęczenie zawodników, ŁKS wykrzesał z siebie resztkę sił i przyspieszył, dzięki czemu bramkarz przyjezdnych znów znalazł się w opałach.
W 81. minucie kolejny w piątkowy wieczór zryw łodzian dał nam chwilę radości, bo po dośrodkowaniu Kamila Dankowskiego celny strzał głową Michała Trąbki pozwolił ŁKS-owi objąć prowadzenie, ale w 89. minucie sędzia dopatrzył się przewinienia obrońcy łodzian na Marcinie Wasilewskim w polu karnym. Pomimo protestów naszych piłkarzy Tomasz Marciniak nie zmienił decyzji, a po chwili Piotr Wlazło doprowadził do wyrównania, wykorzystując rzut karny.
Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się szczęśliwym dla przyjezdnych podziałem punktów wprowadzony w końcówce spotkania Dragoljub Srnić wrzucił futbolówkę na pole karne, a tam po starciu z obrońcą, zdaniem arbitra niezgodnie z przepisami piłkarz Termaliki zatrzymał Carlosa Morosa Gracia. Sędzia znów wskazał na wapno, z kolei wprowadzony w drugiej połowie na boisko Łukasz Sekulski w ostatnich sekundach spotkania pewnym strzałem pod poprzeczkę zapewnił nam zwycięstwo nad liderem i trzy cenne punkty.
Wygrana z Bruk-Bet Termaliką oznacza, że łodzianie zakwalifikowali się do gier barażowych. W ostatniej kolejce ełkaesiacy zmierzą się na wyjeździe z GKS-em Tychy.
33. kolejka Fortuna 1 Ligi / ŁKS Łódź – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 3:2 (1:0)
Składy: