W 26. kolejce Fortuna 1 Ligi piłkarze ŁKS-u pokonali Koronę Kielce 2:1. Bardzo ważne wyjazdowe zwycięstwo zapewniły łodzianom gole zdobyte w drugiej połowie przez Tomasza Nawotkę i Antonio Domingueza.
Wyjąwszy z tego dwie zmiany na bokach defensywy (Macieja Wolskiego i Adriana Klimczaka zastąpili Tomasz Nawotka i Adam Marciniak) ełkaesiacy rozpoczęli spotkanie z Koroną Kielce w tym samym zestawieniu, co przegrany pojedynek z Arką Gdynia. Na początku szło nam w Kielcach jak po grudzie…
Już chwilę po pierwszym gwizdku gospodarze stanęli przed szansą na objęcie prowadzenia. Tomasz Nawotka stracił piłkę w okolicach bramki ŁKS-u, Jakub Łukowski wypatrzył pozostawionego bez opieki Emile’a Thiakane i gdyby Senegalczyk lepiej uderzył futbolówkę, gospodarze cieszyliby się z pierwszego gola. Skończyło się na strachu przyjezdnych, bo anemiczne uderzenie napastnika Korony zatrzymał Arkadiusz Malarz.
Tuż przed upływem drugiego kwadransa łodzianie popełnili dwa kolejne (podobne do tego pierwszego) błędy. Sytuację znów ratował kapitan ŁKS-u, który najpierw obronił uderzenie Tomasza Podgórskiego z ostrego kąta, a jeszcze większym kunsztem popisał się chwilę po tym, gdy z środka pola karnego tuż przy słupku przymierzył Marcel Gąsior.
W 21. minucie odgryzł się ŁKS (po dośrodkowaniu Mikkela Rygaarda z rzutu rożnego główkował Maciej Dąbrowski), ale do tego momentu więcej z gry mieli gospodarze, szybsi i przede wszystkim bardziej ruchliwi na połowie rywala. W drugim kwadransie łodzianie zdołali oddalić grę od własnego pola karnego i dzięki temu kilkukrotnie zagotowało się także w okolicach bramki Marcela Zapytowskiego.
W dalszej części pierwszej połowy gra toczyła się w środku boiska, lecz w ostatnich minutach podopieczni trenera Dominika Nowaka podkręcili tempo i Arkadiusz Malarz znów znalazł się w opałach. Bramkarz ŁKS-u solidnie zapracował na miano najlepszego zawodnika gości przed przerwą, bo poradził sobie i z kąśliwym uderzeniem Jacka Podgórskiego i strzałem Marko Pervana z półwoleja z kilku zaledwie metrów.
Spotkanie nie układało się po myśli przyjezdnych, więc trener Ireneusz Mamrot w przerwie zdecydował się na dwie zmiany. Na boisku pojawili się Maksymilian Rozwandowicz i Antonio Dominguez, a już cztery minuty po wznowieniu gry Piotr Janczukowicz stanął oko w oko z bramkarzem Korony, w czym największa zasługa szybko wyprowadzonej przez gości kontry, świetnego podania Pirulo i przytomnego odegrania piętą Ricardinho. – Byliśmy zdyscyplinowani. Po przerwie widać było determinację – docenił podopiecznych szkoleniowiec ŁKS-u. Istotnie, teraz było już za co chwalić.
Młodzieżowiec nie trafił w światło bramki, lecz sto dwadzieścia sekund później łodzianie i tak objęli prowadzenie. Mikkel Rygaard wypatrzył w narożniku pola karnego Pirulo, Hiszpan sprytnie zagrał w kierunku obiegającego go z prawej strony Tomasza Nawotki, a ten technicznym uderzeniem tuż przy słupku otworzył wynik spotkania (1:0).
Prawy obrońca ŁKS-u został bohaterem także kolejnej akcji gości, bo to jego szarżę niezgodnie z przepisami zatrzymał już w polu karnym Dawid Lisowski (warto docenić też dokładny kilkudziesięciometrowy cross w wykonaniu Macieja Dąbrowskiego). Arbiter nie miał wątpliwości, wskazał na wapno, a Antonio Dominguez pewnym uderzeniem zdobył drugiego gola (2:0). – Nieważne jak zaczynasz. Ważne jak kończysz – rzucił Adam Marciniak już po ostatnim gwizdku w kierunku Tomasza Nawotki – bez cienia wątpliwości, jednego z najlepszych zawodników ŁKS-u w drugiej połowie. Onieśmieleni niespodziewanym zwrotem akcji kielczanie stracili rezon, więc w kolejnych minutach gra toczyła się na połowie gospodarzy.
Goście natomiast, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, prezentowali się o niebo lepiej niż przed przerwą i w niczym nie przypominali pasywnego zespołu z pierwszej połowy – ełkaesiacy za sprawą zręcznie zakładanego pressingu często przejmowali futbolówkę na połowie Korony, Dominguez i Rygaard mądrze regulowali tempo gry łodzian, skutkiem czego piłka zaczęła krążyć dokładniej od nogi do nogi naszych zawodników, a i pojawiła się w poczynaniach gości tak pożądana przez trenera Ireneusza Mamrota agresja, gdy trzeba było powalczyć o piłkę w środku pola.
😌 Bardzo nam tego brakowało. #KORŁKS pic.twitter.com/HkxJxbkNxu
— Łódzki Klub Sportowy (@LKS_Lodz) April 24, 2021
W 77. minucie po kolejnej składnej akcji nad poprzeczką huknął Pirulo, potem Marcel Zapytowski zatrzymał potężne uderzenie Adriana Klimczaka (pojawił się na boisku w miejsce Pirulo), a jeszcze wcześniej, chwilę po golu Tomasza Nawotki, miejscowych postraszył Mikkel Rygaard (Duńczyk nieczysto trafił w piłkę).
Łyżką dziegciu w tej kieleckiej beczce miodu okazała się końcówka spotkania, w trakcie której w poczynania naszej drużyny wkradła się odrobina nerwowości. Zanim Jakub Łukowski zdobył bramkę kontaktową, dobijając do siatki odbitą od słupka piłkę po ni to strzale, ni to dośrodkowaniu Jacka Podgórskiego, „Złocisto-krwiści” zdołali dwukrotnie zagrozić bramce Arkadiusza Malarza – najpierw jednak Jakub Łukowski nie trafił w światło bramki, a przy strzale głową Marcina Szpakowskiego na wysokości zadania stanął bezbłędny w sobotę Arkadiusz Malarz.
🗣️ Tomasz Nawotka:
– Straciliśmy trochę pewności siebie przez te dwa ostatnie mecze. Przyjechaliśmy do Kielc po zwycięstwo. Najważniejsze dziś były punkty i to, żeby drużyna poczuła pewność siebie. Potrafimy grać w piłkę. Mam nadzieję, że to będzie punkt zwrotny w tej rundzie. pic.twitter.com/MaOjJe4CGx
— Łódzki Klub Sportowy (@LKS_Lodz) April 24, 2021
Kapitan ŁKS-u zapewniał kilka dni temu, że chociaż teraz jest pod górkę i dla ŁKS-u wyjdzie w końcu słońce. W Kielcach słońce wyszło dla „Rycerzy Wiosny” po przerwie i dzięki pierwszemu po dziesięciu latach wyjazdowemu zwycięstwu na stadionie Korony podopieczni trenera Ireneusza Mamrota zachowali kontakt ze ścisłą czołówką Fortuna 1 Ligi. W następnej kolejce, czyli już w najbliższą środę, piłkarze ŁKS-u zmierzą się na własnym boisku z Radomiakiem Radom.
26. kolejka Fortuna 1 Ligi / Korona Kielce – ŁKS Łódź 1:2 (0:0)
Składy: