Na tureckim „rondzie”, Maksiu w opałach i sprintem pod wiatr… Za nami szósty dzień pobytu piłkarzy ŁKS-u w Side, a już jutro łodzianie rozegrają pierwszy w tym roku mecz sparingowy.
Dziś rano złośliwe budziki w telefonach postawiły na nogi piłkarzy nieco wcześniej niż zazwyczaj i wcześniej też cała ferajna udała się na śniadanie. Po posiłku nasi kawosze złapali jeszcze w hotelowym lobby szybkie (acz podwójne) espresso, a niedługo po tym ekipa ruszyła na poranne zajęcia.
Namiastkę tego, co czekało ełkaesiaków tego dnia, doświadczyli na własnej skórze najpierw zawsze punktualni młodzieżowcy, oddelegowani dyżurnie po dodatkowy sprzęt treningowy. A tego sprzętu była tym razem cała masa, na czele z ciężkimi worami z piaskiem, więc nasi młodzi zawodnicy pierwszą rozgrzewkę zaliczyli jeszcze przed wejściem do autokaru.
Na tureckim „rondzie”
Zanim w ruch poszły wspomniane worki, a oprócz nich także tyczki, gumy i drabinki, czyli rozmaite „narzędzia tortur” pochodzące z bogatej kolekcji trenera przygotowania motorycznego, zanim pot począł spływać wartko po plecach sumiennie wykonujących każde ćwiczenie „Rycerzy Wiosny”, kompania rozpoczęła środowe zajęcia od gry w „dziadka”.
– To się nazywa „rondo” – upomniał nas przedstawiciel sztabu trenerskiego, bardziej od nas wtajemniczony w arkana wiedzy szkoleniowej i futbolową nomenklaturę. Jak zwał, tak zwał, w każdym razie przyglądając się temu, co działo się na tym tureckim „rondzie” można było dostać zawrotu głowy. Piłka chodziła od nogi do nogi i tym razem najwięcej satysfakcji z całej tej toczącej się z błyskawicznym tempie zabawy miał Arkadiusz Malarz.
Historii o trzech „siatkach” założonych bramkarzowi jeszcze w Łodzi nie będziemy po raz kolejny przypominać, zresztą to już nieważne, bo doświadczonemu golkiperowi udało się częściowo zrewanżować za tamto niepowodzenie. Co prawda Maksymilian Rozwandowicz nie pozwolił, aby futbolówka prześlizgnęła się pomiędzy jego nogami, ale na trzydzieści ponoć podań, gdy sam znajdował się wewnątrz tego „dziadka” (czyli „ronda”) recepty nie znalazł.
– Chwileczkę, chwileczkę… Podań było dwadzieścia osiem, więc nie przekroczyłem „granicy wstydu” – zapewniał defensywny pomocnik ŁKS-u, a my nie podejmujemy się rozstrzygnąć, kto w tym sporze bliższy prawdy, choć uśmieszek na twarzy Arkadiusza Malarza stanowił dość wymowny komentarz do wymówek kolegi z hotelowego pokoju.
Ełkaesiakowi wiatr w oczy
Po części piłkarskiej przyszedł czas na wspomniane wcześniej ćwiczenia wspomagające wytrzymałość i siłę, w trakcie których kłody pod nogi rzucał łodzianom tym razem wiatr. Przed południem w Side nie padało, a słońce schowało się za chmurami, więc tę aurę można byłoby od biedy nazwać iście „piłkarską”, gdyby nie porywiste podmuchy wiatru.
Z tym wiatrem – istne utrapienie – zwykle lekki wietrzyk nikomu nie ma prawa przeszkadzać na boisku, gorzej jednak gdy, jak dzisiaj w Turcji, wietrzysko chce urwać głowę, na domiar złego wieje nieprzyjemnie prosto w twarz, a piłkarz ciągnie za sobą ciężki worek z piaskiem lub biegnie, ile tylko sił w nogach. Na szczęście, tak jak w poprzednich dniach ełkaesiacy poradzili sobie z deszczem i zimnem, tak i nie pękli w środę przed wichurą.
– Robota, robota, my friends… – motywował sam siebie a przy okazji kolegów Carlos Moros Gracia. Gwoli ścisłości dodajmy, że poranne zajęcia stały nie tylko pod znakiem wspomnianych wcześniej zajęć z piłką (i popisów technicznych Pirulo, co będziemy zresztą mieli okazję zaprezentować) oraz ćwiczeń siłowych, ale przede wszystkich krótkich sprintów. Biegano na potęgę – z wiatrem i pod wiatr.
Jutro gramy!
Po obiedzie, kiedy nad Side akurat rozszalała się kolejna ulewa, piłkarze ćwiczyli pod okiem fizjoterapeutów i w ramach odnowy biologicznej odwiedzili w grupach saunę. W godzinach wieczornych można było w końcu odpocząć, więc część zawodników udała się na krótką drzemkę, „młodzież” zajęła się grami wideo, Łukasza Sekulskiego przydybaliśmy na lekturze książki, a Jakuba Tosika przy serialu „Ultrafiolet”.
Dodajmy, że trener Wojciech Stawowy miał dziś do dyspozycji dwudziestu trzech zawodników, bo do zespołu dołączyli pracujący ostatnio z Markiem Jędrzejewskim – Michał Kot i Przemysław Sajdak. Pozostała czwórka ćwiczy indywidualnie z fizjoterapeutą i mamy nadzieję, że wkrótce dołączy do kolegów.
Już jutro (tj. w czwartek) na boisku w Side ełkaesiacy rozegrają pierwsze w 2021 roku spotkanie sparingowe, więc środę zwieńczyła wieczorna przedmeczowa odprawa taktyczna. Sparing z FK Radnički Nisz, siódmym obecnie zespołem Super Liga Srbije, rozpocznie się o godz. 14 czasu polskiego.