W 4. kolejce PKO BP Ekstraklasy piłkarze ŁKS-u przegrali na wyjeździe 0:1 z Widzewem. Czekamy na rewanż wiosną.
W 69. derbach Łodzi jako pierwszy zaatakował ŁKS. Gorąco pod bramką Henricha Ravasa zrobiło się już w 6. minucie, gdy Kay Tejan powalczył o piłkę w polu karnym, kapitalnie zdołał się z nią obrócić w stronę bramki i jedyne czego trochę zabrakło to ciut dokładniejszy strzał, bo ten zaproponowany przez Holendra chociaż trafił w światło bramki, padł łupem bramkarza. Chwilę po tym kropnął z dystansu Piotr Głowacki i drugi raz tego dnia w roli głównej wystąpił golkiper Widzewa.
ŁKS prezentował się w tym fragmencie spotkania solidnie, podobać się mogła gra drugiej linii, bardzo pewna postawa obrońców oraz ciekawie zapowiadające się próby ataków, zwłaszcza w wykonaniu duetu Kay Tejan – Pirulo (Hiszpan w ostatniej chwili wskoczył do wyjściowej jedenastki w miejsce Dani Ramireza, który w trakcie rozgrzewki nabawił się urazu). Po jednym z takich ataków Ravas obronił strzał Pirulo.
Widzew długo starał się przejąć inicjatywę i udało mu się to zrobić w ostatnim kwadransie pierwszej połowy. W 31. minucie pierwszy tego dnia poważny błąd ełkaesiaków pozwolił Filipowi Przybułkowi znaleźć się z piłką przy nodze zaledwie kilka metrów od bramki. W tym przypadku uratował nas Marcin Flis, efektowną paradą blokując piłkę po technicznym strzale widzewiaka. Podopieczni trenera Janusza Niedźwiedzia zwietrzyli swoją szansę i do końca tej części spotkania najczęściej graliśmy w okolicach naszej szesnastki.
Po kolejnym ataku miejscowych Aleksander Bobek obronił groźny strzał z rzutu wolnego Bartłomieja Pawłowskiego, a jeszcze większym kunsztem nasz bramkarz popisał się w 41. minucie, zatrzymując płaskie uderzenie Nunesa. Nawet on nie mógł jednak nic poradzić, gdy tuż przed przerwą zgubiliśmy piłkę na połowie rywala, zabrał się z nią Bartłomiej Pawłowski, popędził na bramkę, a potem obsłużył Jordiego Sancheza, który wykończył tę akcję bardzo silnym strzałem. Hiszpan zresztą chwilę po tym trafił po raz drugi, lecz tym razem uratował nas minimalny spalony napastnika.
Druga połowa rozpoczęła się obiecująco, bo ŁKS zdecydowanie atakował przeciwnika już wtedy gdy ten wznawiał grę od własnej bramki, spore kłopoty sprawiał gospodarzom zwłaszcza Kay Tejan, a w 51. minucie po składnej akcji gości minimalnie niecelnie kropnął zza linii pola karnego Michał Mokrzycki. Widzew długo nie forsował tempa, wyczekując na to, co zaproponują piłkarze trenera Kazimierza Moskala.
Ełkaesiacy próbowali. Po sprytnie przez nas rozegranym rzucie rożnym strzał Kamila Dankowskiego zablokowali obrońcy, z kolei w 73. minucie, gdyby po świetnym podaniu Kaya Tejana wprowadzony w drugiej połowie Jakub Letniowski opanował futbolówkę, stanęlibyśmy przed jeszcze jedną dogodną okazją do wyrównania. W międzyczasie gospodarze odgryźli się groźną kontrą zakończoną niecelnym strzałem zamykającego akcję Dominika Kuna i obronionym przez bramkarza strzałem Bartłomieja Pawłowskiego. W doliczonym czasie gry sędzia ukarał jeszcze czerwoną kartką Nunesa (za faul na wychodzącym na czystą pozycję Stipe Juriciu), lecz niewiele nam to dało.
69. derby Łodzi zakończyły się jednobramkowym zwycięstwem Widzewa. W następnej kolejce rozgrywek PKO BP Ekstraklasy, w niedzielę 20 sierpnia, ełkaesiacy zmierzą się na stadionie Króla z Pogonią Szczecin.
4. kolejka PKO BP Ekstraklasy / Widzew Łódź – ŁKS Łódź 1:0 (1:0)
Składy: