Aktualności

Porażka na koniec roku. ŁKS – Wisła Kraków 2:4

6
19 / 12 / 2019

Czwartkowe spotkanie dwóch zespołów z dołu ligowej tabeli obfitowało w gole i w wiele emocjonujących momentów. Niestety, więcej powodów do radości mieli goście spod Wawelu, którzy potrafili wykorzystać błędy ełkaesiaków i praktycznie już do przerwy rozstrzygnęli losy rywalizacji.

Kluczowy wpływ na późniejsze wydarzenia boiskowe miała akcja z dziewiątej minuty, kiedy przy wyprowadzaniu piłki stratę na własnej połowie zanotował Jan Sobociński. Jego błąd bezlitośnie wykorzystał Michał Mak, który następnie popisał się prostopadłym podaniem do wybiegającego za obrońców Pawła Brożka. Sytuację próbował naprawić jeszcze Kamil Juraszek, ale nie udało mu się trafić czysto w piłkę. Sędzia Paweł Raczkowski najpierw za ten faul ukarał ełkaesiaka żółtą kartką, lecz po wideoanalizie zmienił decyzję i pokazał 28-latkowi czerwoną kartkę, a następnie odesłał go do szatni. Na domiar złego, podyktowany za ten faul rzut wolny sprzed pola karnego świetnie wykonał Maciej Sadlok i od 14. minuty Wisła prowadziła przy al. Unii 1:0.

Mimo gry w osłabieniu, ŁKS walczył potem z „Białą Gwiazdą” jak równy z równym i został za to nagrodzony w 30. minucie. Z prawej strony w pole bramkowe przyjezdnych zagrywał wtedy Bartłomiej Kalinkowski, a posłana przez niego piłka trafiła w rękę Rafała Janickiego. Arbiter główny wprawdzie nie wychwycił tego od razu, ale w sukurs przyszła mu ponownie analiza VAR, po której werdykt mógł być tylko jeden: rzut karny dl „Rycerzy Wiosny”. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Dani Ramirez i technicznym strzałem pokonał całkowicie zmylonego Michała Buchalika.

Wtedy wydawało się, że łodzianie na dobre wrócili do gry o wygraną i o skuteczny rewanż za sierpniową porażkę 0:4 w Krakowie. Wiarę w uzyskanie korzystnego wyniku mocno jednak zredukowały zdarzenia z końcówki pierwszej połowy. Serię nieszczęść zapoczątkował faul Kamila Rozmus we własnym polu karnym na rozpędzonym Maku. W tej sytuacji sędzia główny nawet nie konsultował przekroczenia przepisów z sędziami VAR i od razu wskazał na „jedenastkę”. Jej pewnym egzekutorem okazał się kapitan krakowskiej ekipy – Jakub Błaszczykowski, dla którego było to trzecie trafienie w tym sezonie.

Trzy minuty później podopieczni Artura Skowronka wykonywali z kolei rzut rożny, po którym najwyżej wyskoczył Maksymilian Rozwandowicz. I choć wprawdzie ubiegł on Marcina Wasilewskiego, to uczynił to tak niefortunnie, iż skierował piłkę głową do własnej bramki tuż przy lewym słupku, co kompletnie zaskoczyło Malarza. I tak oto w zaledwie 180 sekund łodzianie aż dwukrotnie musieli sięgać do siatki, a przecież w tym sezonie jeszcze ani rzut nie potrafili oni zdobyć choćby punktu, gdy sami musieli odrabiać straty…

Trzeb jednak oddać biało-czerwono-białym, że po feralnych trzech minutach od razu ruszyli na przeciwników i jeszcze przed końcem pierwszej części (wydłużonej aż o minut sześć) mogli strzelić gola kontaktowego. W zamieszaniu podbramkowym piłkę bowiem na czwartym metrze dostał Kalinkowski, ale chybił i na widowni słychać było tylko jęk zawodu.

Po przerwie ŁKS nie rezygnował z ataków i w 50. minucie tylko kapitalna parada Buchalika uratowała Wisłę od straty gola. Najpierw Ramirez próbował pokonać golkipera Wisły strzałem z narożnika pola karnego, lecz piłkę zablokowali obrońcy. Ta jednak znów trafiła do podopiecznych Kazimierza Moskala i za moment znów, już będąc bardziej na wprost bramki, uderzał wychowanek Realu Madryt – zmuszając bramkarza rywali do wzniesienia się na wyżyny umiejętności.

W 70. minucie Buchalik znów był bohaterem, bo wygrał sytuację sam na sam z Łukaszem Sekulskim, który pojawił się na boisku w drugiej połowie z Kalinkowskiego. I kiedy można było mieć nadzieję, że ŁKS w końcówce wreszcie przełamie obronę rywali i do ostatniego gwizdka będzie walczył o choćby o remis, nadeszła 77. minuta, w której atomowym wręcz uderzeniem pod poprzeczkę błysnął Vullnet Basha i podwyższył wynik n 4:1.

ŁKS tak wyczekiwanego gola strzelił dopiero w doliczonym czasie gry, gdy uderzenie Pirulo we własnej „szesnastce” zatrzymał Wasilewski i sędzia Raczkowski znów zdecydowanym gestem wskazał na rzut karny. Próbę nerwów na linii Buchalik-Ramirez ponownie lepiej wytrzymał ten drugi i zmniejszył rozmiary porażki na 2:4. Takim też wynikiem kończyło się to spotkanie, co oznacza, że po 14. już porażce w tym sezonie ŁKS spędzi zimę na ostatnim miejscu w ekstraklasowym zestawieniu. Na domiar złego na pierwszy mecz wiosną przyszłego roku – w niedzielę 9 lutego – pojedzie bez Daniego Ramireza, którego czeka przymusowa przerwa za cztery żółte kartki. No cóż, trzeba wierzyć, że po okresie przygotowawczym „Rycerze Wiosny” przebudzą się ze zdwojoną siłą i szybko zaczną gonić rywali w tabeli.


20. kolejka PKO EkstraklasyŁKS Łódź – Wisła Kraków 2:4 (1:3)

  • Bramki: 0:1 Maciej Sadlok (14), 1:1 Daniel Ramirez (33 – kar.), 1:2 Jakub Błaszczykowski (43 – kar.), 1:3 Maksymilian Rozwandowicz (45+1 – sam.), 1:4 Vullnet Basha (77), 2:4 Daniel Ramirez (90+2 – kar.)
  • Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa)
  • Żółte kartki: Wolski, Sobociński, Ramirez, Rozwandowicz – Chuca, Boguski.
  • Czerwona kartka: Juraszek
  • Widzów: 4852

Składy:

  • ŁKS: Arkadiusz Malarz 2 – Jan Grzesik 2, Kamil Juraszek, Jan Sobociński 1, Kamil Rozmus 2, Maciej Wolski (15, Maksymilian Rozwandowicz 1), Bartłomiej Kalinkowski 2 (67, Łukasz Sekulski), Łukasz Piątek 2, Michał Trąbka 1 (46, Ricardo Guima), Daniel Ramirez 3, Jose Pirulo 1. Trener: Kazimierz Moskal.
  • Wisła: Michał Buchalik – Łukasz Burliga, Lukas Klemenz (19, Marc Wasilewski), Rafał Janicki, Maciej Sadlok, Jakub Błaszczykowski, Damian Pawłowski, Vullnet Basha, Chuca (53, Rafał Boguski), Michał Mak, Paweł Brożek (72, Aleksander Buksa). Trener: Artur Skowronek.


Sponsorzy główni

Sponsorzy

Partner strategiczny

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partner techniczny

Partner medyczny