Historia

1989 – 2000

AKTUALIZACJA 01 / 08 / 2017


Gazeta Wyborcza

Wielki triumf i spadek

W końcu lat. 80 zaczęła powstawać drużyna, która za kilka lat zdoła w końcu nawiązać do sukcesów zespołu z lat 50. Ogromna w tym zasługa Ryszarda Polaka, w przeszłości dobrego piłkarza, który okaże się jeszcze lepszym trenerem. Polak najpierw zebrał niezbędne doświadczenie terminując w ŁKS-ie między innymi u boku Wojciecha Łazarka, a potem objął po tym ostatnim schedę.

Sezon 1989/90 okazał się dobrym prognostykiem. Łodzianie zakończyli rozgrywki na siódmym miejscu, ale przez jakiś czas liczyli się nawet w walce o lokatę gwarantującą udział w europejskich pucharach. Przy okazji wybili z głowy piłkarzom Legii marzenia o tytule, bo zwycięstwo ŁKS-u przy Łazienkowskiej po bramce strzelonej w 89. minucie przez wychowanka Tomasza Wieszczyckiego pozbawiło „Wojskowych” szans na końcowy triumf. Satysfakcja fanów z miasta włókniarzy była tym większa, że wcześniej „Rycerze Wiosny” pokonali też Widzew przyczyniając się do degradacji lokalnego rywala do drugiej ligi, choć należy pamiętać, iż ełkaesiacy ograli także wówczas innych kandydatów do spadku. Jedynego gola w tamtym derbowym meczu zdobył Jacek Ziober, najlepszy obok Terleckiego piłkarz ŁKS-u lat 80, jedna z gwiazd ligi polskiej, bohater głośnego transferu do francuskiego Montpellier.

W drużynie grali już Andrzej Woźniak, Marek Chojnacki, Dariusz Podolski, Zdzisław Leszczyński, Tomasz Wieszczycki czy Tomasz Cebula, a jakiś czas później dołączyli do nich Tomasz Lenart i Rafał Pawlak. Ponadto powrócił do Łodzi Witold Bendkowski, z Boruty Zgierz pozyskano nikomu wówczas nieznanych Jacka Płuciennika i Grzegorza Krysiaka, a z Iglopolu Dębica sprowadzono kapitalnie egzekwującego rzuty wolne Janusza Kaczówkę.

Niewielu futbolowych ekspertów przed sezonem 1992/93 upatrywało w podopiecznych trenera Polaka (asystentem był Andrzej Pyrdoł) faworyta rozgrywek, tymczasem to właśnie ełkaesiacy okazali się „czarnym koniem”.

Jesienią łodzianie sumiennie gromadzili punkty. Co prawda wygrywali różnicą zazwyczaj tylko jednej bramki, ale ich postawa na boisku musiała się podobać. ŁKS grał z polotem, ofensywnie, walczył do ostatnich minut, nierzadko właśnie w końcówkach przesądzając o końcowym sukcesie. Do rundy wiosennej ełkaesiacy przystąpili z pozycji wicelidera i początkowo nie radzili sobie z rolą faworyta. Wzmocnieni Andrzejem Ambrożejem „Rycerze Wiosny” obudzili się w maju i zanotowali imponującą serię ośmiu spotkań, z których aż siedem wygrali a tylko raz podzielili się punktami. Przed ostatnią kolejką Legia i ŁKS miały na koncie po 47 punkt, a że wówczas o miejscu w tabeli decydował nie bilans bezpośrednich spotkań a bilans bramkowy, o tym kto sięgnie po tytuł miały zadecydować rozmiary ewentualnego zwycięstwa w ostatniej kolejce.

ŁKS przy pełnych trybunach pokonał Olimpię Poznań 7:1, ale Legia rozbiła Wisłę Kraków aż 6:0, a że miała nad łodzianami przewagę dwóch goli to ona 20 czerwca 1993 roku cieszyła się ze zdobycia mistrzostwa. W Łodzi też zapanowała euforia, bo ełkaesiacy po wielu latach wreszcie osiągnęli sukces, niestety radość kibiców okazała się przedwczesna. Mistrza i wicemistrza Polski oskarżono o ustawienie wyniku ostatniego meczu, UEFA wyrzuciła z rozgrywek oba kluby, a PZPN dodatkowo ukarał Legię i ŁKS trzema karnymi punktami w kolejnym sezonie.

Praca jaką wykonali piłkarze i szkoleniowcy ŁKS-u nie poszła jednak całkowicie na marne. W sezonie 1993/94 łodzianie niemal do samego końca walczyli o mistrzowski tytuł, a efektowne zwycięstwa z Zagłębiem w Lubinie (2:6), Stalą Mielec i Ruchem Chorzów (po 5:0), Wartą Poznań (4:1), prestiżowe wygrane na Śląsku z walczącymi o tytuł Górnikiem Zabrze i GKS-em Katowice (1:2) czy w końcu pierwsze (według oficjalnych statystyk derbowych) zwycięstwo na stadionie lokalnego rywala po golu Jacka Płuciennika zapadły kibicom ŁKS-u na długo w pamięci. Wspaniale spisali się ełkaesiacy również w rozgrywkach pucharu Polski, w których dotarli do finału i dopiero w decydującym pojedynku ulegli w stolicy Legii 2:0.

Czwarte miejsce w tabeli i finał krajowego pucharu przełożyły się na upragniony przez kibiców start w europejskich pucharach. Nie przełożyły się niestety na sytuację finansową klubu, która przedstawiała się w tym okresie wręcz katastrofalnie. W kolejnym sezonie doszło nawet do tego, że część zawodników pierwszej drużyny w ramach strajku nie pojechała na ligowy mecz z Legią w Warszawie, a że miało to miejsce tuż przed rewanżowym pojedynkiem z FC Porto w Łodzi, kibice zastanawiali się nad tym, czy dane im będzie po kilkudziesięciu latach cieszyć się na własnym stadionie konfrontacją w europejskich pucharach.

100 lat ŁKS

W tym momencie pojawił się w ŁKS-ie Antoni Ptak i postanowił pomóc klubowi.

Przy okazji warto wspomnieć, że w starciu ze słynnymi Portugalczykami skazywani na klęskę ełkaesiacy sprawili faworytowi sporo kłopotów. W Porto gospodarze dwa gole zdołali zdobyć dopiero w końcówce spotkania, a niewiele brakowało aby wynik tego meczu w pierwszej połowie otworzył Jacek Płuciennik. W rewanżu ełkaesiacy postawili wszystko na jedną kartę i przez długie fragmenty spotkania podopieczni sir Bobby Robsona (na ławce FC Porto obok Anglika zasiadł Jose Mourinho) musieli bronić się przed sunącymi na ich bramkę atakami łodzian. I tym razem lepsi okazali się Portugalczycy (0:1), ale wstydu ani Łodzi, ani polskiej piłce z pewnością ŁKS nie przyniósł.

Rządzący klubem w drugiej połowie lat 90. Antoni Ptak to wlewał nadzieję w serca łódzkich kibiców na sukces sportowy, to znowu szokował absurdalnymi pomysłami (rozważał ponoć przeprowadzkę drużyny do Gliwic i Gdańska, choć niektórzy uważają, że pragnął w ten sposób zainteresować losami klubu ówczesne władze miasta). Prawdą jest jednak, bo i często wspominali o tym byli piłkarze, że wraz z Ptakiem skończyły się w klubie problemy z pieniędzmi.

W sezonie 1995/96 ełkaesiacy do samego końca rozgrywek bili się z Hutnikiem Kraków o trzecie miejsce i start w europejskich pucharach, ostatecznie jednak kolejne, a jak się okazało potem ostatnie już podejście trenera Leszka Jezierskiego, nie powiodło się. W drużynie pojawili się wówczas młodzi i niezwykle utalentowani Tomasz Kłos i Marek Saganowski, w środku pola czarował syn Stanisława Terleckiego – Maciej (później przeniesie się do drużyny lokalnego rywala), a spokój w defensywie gwarantowali Witold Bendkowski i Marek Chojnacki, ówczesny rekordzista pod względem liczby występów w polskiej pierwszej lidze (wszystkie w barwach ŁKS!). Łodzianie zamiast w Pucharze UEFA zagrali więc w Intertoto zdobywając w czterech meczach jeden punkt (1:1 ze Spartakiem Warna, 0:3 z Kauczukiem Opawa, 0:3 z Kamazem Nabiereżnyje i 0:5 z TSV 1860 Monachium.

Jezierskiego zastąpił wkrótce na trenerskiej ławce ŁKS-u Marek Dziuba i to on (zapewne z Antonim Ptakiem) stworzył szkielet zespołu, który potem sięgnie po drugi w historii tytuł mistrzowski. Początkowo ekipa pod wodzą medalisty mundialu w Hiszpanii grała w kratkę, ale wiosenne zwycięstwa z ówczesnymi potentatami (1:0 na Widzewie po słynnym lobie Marcina Danielewicza i 2:1 z Legią), a i pojawienie się takich piłkarzy jak Bogusław Wyparło, Tomasz Kos i Mirosław Trzeciak (ten ostatni zostanie królem strzelców) rozbudziło apetyty kibiców biało-czerwono-białych.

Przed sezonem 1997/98 ełkaesiaków znów widziano w roli „czarnego konia” rozgrywek, a prasa nazwała ich nawet „trzecią siłą” polskiej ligi. Prognozowano, że losy mistrzowskiego tytułu rozstrzygną pomiędzy sobą Legia i Widzew, a ełkaesiacy zajmą najniższy stopień podium. Kilka pierwszych spotkań w wykonaniu łodzian rozczarowało, ale potem podopieczni trenerskiego duetu Dziuba-Polak złapali wiatr w żagle. Trzeciak nie trafił co prawda do siatki, ale zaliczał kapitalne asysty, znakomitą pracę w środku pola wykonywał Zbigniew Wyciszkiewicz, finezji ofensywnym poczynaniom ełkaesiaków dodawały umiejętności Brazylijczyka Rodrigo Carbone, a Tomasz Kłos i Marek Saganowski strzelali gole jak na zawołanie. Szkoda jedynie pechowo przegranych (2:3) derbów z Widzewem, w być może najlepszym pod względem piłkarskim pojedynku odwiecznych rywali w historii, ale i tak po rundzie jesiennej ŁKS zgodnie z planem zajął wysokie trzecie miejsce.

Na wiosnę ełkaesiacy wykorzystali słabszą formę Widzewa i Legii. Drużynie bardzo pomógł Mirosław Trzeciak, który teraz nie tylko asystował, ale i ponownie zaczął regularnie strzelać bramki (popisał się m.in. hattrickiem w wygranym 3:0 meczu z Polonią w Warszawie). Ponadto świetnie wkomponowali się do zespołu Nigeryjczyk Omodiagbe Darlington i młody Ariel Jakubowski, a z wojaży zagranicznych wrócił w doskonałej formie Tomasz Wieszczycki.

Zdaje się, że momentem przełomowym tego sezonu okazał się wygrany po ciężkiej walce mecz z Pogonią w Szczecinie 2:1, bo po nim rozpędzonego ŁKS-u nie można już było zatrzymać. Po meczu z Legią w Łodzi wypełnione do ostatniego miejsca trybuny długo świętowały trzybramkowe zwycięstwo, a po wygranej w Ostrowcu Świętokrzyskim z KSZO (gol Tomasza Wieszczyckiego) kibice ŁKS-u wprost oszaleli z radości. Drugi tytuł mistrzowski stał się faktem i tylko szkoda, że przed bitwą o Ligę Mistrzów ze słynnym Manchesterem United zespół stracił Kłosa, Trzeciaka i Saganowskiego (ten ostatni wcześniej uległ poważnemu wypadkowi).

Przed konfrontacją z angielskim gigantem łodzianie wyeliminowali mistrza Azerbejdżanu Kjapaz Gandża (4:1 i 3:1 – w sumie cztery gole Trzeciaka, dwa Wieszczyckiego i jeden Cebuli), a na samym Old Trafford, jak i poprzednio w Porto, znów nie przynieśli wstydu, choć różnica klas była tym razem wyraźna. Kapitalna postawa Bogusława Wyparły i wojownika Grzegorza Krysiaka nie wystarczyła na gwiazdozbiór sir Alexa Fergusona i United wygrało 2:0. W Łodzi ełkaesiacy sprawili faworytowi więcej kłopotów, szansę na pokonanie Petera Schmeichela zmarnowali Niżnik, Żubrek i Kos, a mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Koniec końców David Beckham i spółka wygrali Ligę Mistrzów, a łodzianie okazali się jedyną drużyną, której Anglicy nie zdołali strzelić gola na wyjeździe. ŁKS przygodę w pucharach zakończył dwumeczem z AS Monaco. W Łodzi „Rycerze Wiosny” wyszli nawet na prowadzenie po kapitalnej bramce Piotra Matysa, ale potem David Trezequet i spółka strzelili jeszcze trzy gole. W rewanżu padł bezbramkowy remis.

O obronie mistrzowskiego tytułu nie było co marzyć, ba, osłabiony ŁKS był nawet przez moment zagrożony spadkiem, a słaby sezon zakończyła „dziwaczna” i bardzo wysoka porażka w derbach na Widzewie. W kolejnym sezonie z ŁKS-u odeszli kolejny ważni zawodnicy, a zdolna młodzież wspierana przez kilku rutyniarzy nie była w stanie zagwarantować odpowiedniej jakości piłkarskiej. ŁKS przegrał dwa arcyważne w kontekście utrzymania mecze (z Wisłą Płock i Dyskobolią), a choć wygrana 1:0 z Lechem w Łodzi, którą oglądało 20 tysięcy widzów, wlała w serca kibiców dużo nadziei, porażka w Zabrzu z Górnikiem przesądziła o dramacie mistrza Polski sprzed dwóch lat. Antoni Ptak niedługo potem zrezygnował z finansowania  klubu, a ŁKS po 29 latach gry w ekstraklasie trafił na jej zaplecze.



Sponsorzy główni

Sponsorzy

Partner strategiczny

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partner techniczny

Partner medyczny